Potrafi znajdować wspólny język z ludźmi. Bardzo się cieszę, gdy widzę, że ma wokół siebie wielu przyjaciół. A teraz jest już dorosły, ma żonę, która również jest porządną dziewczyną.

Nie będę ukrywać, że bardzo bym się ucieszyła z narodzin wnuka lub wnuczki. Dziecko w rodzinie to takie szczęście, czy można to z czymś porównać? Oczywiście, że nie.

Kiedy mój syn postanowił się ożenić, bardzo się ucieszyłam. Już od dawna marzyłam o tym, by nasza rodzina się powiększyła. Należę do tej rzadkiej kategorii teściowych, które nie mają zwyczaju wtrącać się w cudze życie. To, co dzieje się między synem a synową, to ich sprawa i mnie to w ogóle nie dotyczy.

Moją synową, Natalię, bardzo kocham, chwalę i traktuję jak własne dziecko. Nie obchodzi mnie, czy potrafi gotować, prasować koszule, czy dbać o porządek w mieszkaniu. Jeśli mój syn jest szczęśliwy u jej boku, to ja też jestem szczęśliwa. Myślę, że Nata docenia mnie za takie podejście i dlatego mamy ze sobą bliskie relacje.

Gdy tylko się pobrali, od razu zasugerowałam, żeby zamieszkali osobno. Chociaż mam duże mieszkanie i nie mam męża, bo się rozwiedliśmy, to nie powód, byśmy wszyscy mieszkali razem. Tym bardziej, że nie chcę być świadkiem ani rodzinnych kłótni, ani niespodziewanych wybuchów czułości i bliskości.

Popularne wiadomości teraz

„Sprzedałam działkę – teraz chodzę i płaczę. Tyle wspomnień, ale syn powiedział, żeby sprzedać, więc nie było wyboru”: historia mamy

„Syn poprosił o pomoc i zamieszkanie z nimi bo urodziły im się bliźnięta. Cieszę się ale bałam się, że stanę się niepotrzebna, gdy wybudują dom”: mama

„Żona spała obok, a na Facebooku napisała do mnie piękna nieznajoma. Otworzyłem jej stronę, ale sumienie powstrzymało mnie przed głupotą”: z życia

„Bóg wezwał moją teściową do siebie. Zabieramy teścia do nas. Mieli psa, dużego, czarnego i kudłatego. Zabraliśmy go, a on przyniósł nam wiele zmian”

Dzieci przyjęły moją propozycję z zrozumieniem, co mnie bardzo ucieszyło. Uzgodniliśmy, że będziemy do siebie dzwonić w razie potrzeby lub gdy znajdziemy wolny czas, aby nikt nie czuł się urażony brakiem kontaktu. Oni mają swoje życie, a ja swoje plany.

Wszystko było w porządku, dopóki właścicielka mieszkania, które wynajmował mój syn, nie uprzedziła, że przyjeżdżają do niej krewni na dłuższy czas i trzeba opróżnić mieszkanie. Dała im na to aż dwa dni. Oczywiście, że w tym czasie nie zdążyli znaleźć nowego lokum, więc poprosili o możliwość tymczasowego zamieszkania u mnie. Czy mogłam odmówić własnym dzieciom?

Myślałam, że ograniczymy się do tygodnia, ale pojutrze minie miesiąc, odkąd syn i synowa mieszkają w moim mieszkaniu. Doprowadza mnie to do szaleństwa. Jesteśmy zupełnie różni pod względem codziennego życia i nie możemy się w niczym porozumieć. Wszyscy chodzimy na krawędzi nerwów, ale nikt nie ma odwagi wyrazić swoich pretensji, aby nie psuć relacji i nie być postrzeganym jako ten zły.

Na przykład, ja przywykłam do tego, że wstaję rano i przygotowuję sobie śniadanie. To dla mnie najważniejszy posiłek dnia, więc trzeba zadbać, by talerz nie był pusty. Mój syn i synowa z kolei uwielbiają dłużej spać, więc przeszkadzam im swoim gotowaniem.

W weekendy lubię położyć się na kanapie przed telewizorem i obejrzeć jakiś serial albo interesujący film, podczas gdy dzieci są przyzwyczajone do spotykania się ze znajomymi. Przyjmują swoich gości w salonie, więc zrozumiałe jest, że muszę siedzieć w swoim pokoju, w którym nie ma telewizora i nie ma na niego miejsca.

O kuchni już nawet nie wspomnę. Nata wszystko poprzekładała po swojemu. Nie mogę niczego znaleźć w moich szafkach. Przed każdym przygotowaniem śniadania czy kolacji muszę pytać, gdzie co się znajduje.

To mnie niesamowicie irytuje. Już prosiłam Natę, żeby nie przekładała przyborów kuchennych, ale jakby celowo mnie nie słucha. Mogłybyśmy gotować razem, ale oni jedzą nowoczesne potrawy, takie jak sushi, a ja jestem miłośniczką tradycyjnej, polskiej, domowej kuchni.

Jakoś niezręcznie jest wyrzucić syna z mieszkania, tym bardziej że ma prawo do tego lokum. Swoją część mieszkania mój były mąż przepisał na syna. Ale im dłużej mieszkamy pod jednym dachem, tym więcej narasta między nami niezadowolenia.

Wczoraj pokłóciłyśmy się z Natą o żel pod prysznic. Nie podoba jej się zapach mojego, a mnie nie odpowiada, że po jej mydle zostają ślady na kafelkach, które bardzo trudno wyczyścić. Syn jest spryciarzem, stara się zająć neutralną pozycję, żeby nie popierać żadnej ze stron.

Delikatnie zapytałam go, jak idą poszukiwania nowego mieszkania, a on niechętnie odpowiedział, że teraz nie ma na to czasu, bo w pracy jest zawalony robotą. Staram się subtelnie skłonić ich do wyprowadzki z mojego mieszkania. Mam dwa cele: zachować dobre relacje z dziećmi i nie ograniczać siebie.

Pisaliśmy również o: "Mój mąż zostawił notatkę: 'Wybacz mi, nie kocham cię i syn jest mi jak obcy. Będzie wam lepiej beze mnie'. I odszedł": historia dziewczyny ze wsi

Może zainteresuje:  "Sama nie wiem, dlaczego zaprosiłam byłego na swój ślub. Po rozmowie dał mi spokój. Teraz mam syna i rodzinę, ale wstyd mi": wyznanie dziewczyny

Przypominamy:  "Nigdy dobrowolnie nie opuszczę swojego synka, ale mój były mąż robi wszystko, aby syn mnie nie kochał i mieszkał z nim": historia kochającej mamy