Myśleliśmy, że zdarza się to tylko w kinie, ale przytrafiło się to nam. Śniłem o mojej babci i zapytałem, dlaczego nie byliśmy tam przez długi czas, a także pokazałem jej rękę i narzekałem, że jest w niej zdrętwiała.
Cóż, co robić, dusza nie jest już na miejscu, mówię mężowi, że musimy iść, miejsce spoczynku babci, aby sprawdzić, a w pustym domu szukać. Przyjechaliśmy na miejsce wiecznego spoczynku i przeszedł mnie zimny dreszcz po kręgosłupie — stare drzewo zwaliło się na płot.
To właśnie chciała mi powiedzieć babcia. Posprzątaliśmy, ścięliśmy drzewo i pojechaliśmy do wioski obejrzeć dom.
W wiosce jest wiele opuszczonych domów, nie można ich sprzedać za dużo, a szkoda je oddać za bezcen, to wciąż wspomnienie. Tak więc zostało z nami do lepszych czasów. Jedziemy ulicą, patrzymy na domy, gdzie wybudowano nowy, a gdzie dach starego się zawalił; i nagle w oknach naszego domu pojawia się światło, a śnieg został odśnieżony. Pauza.
Mój mąż i ja patrzymy na siebie, czy mi się wydawało? Mąż pyta mnie: "Czy dom jest nadal nasz? - Według dokumentów jest nasz - odpowiadam mu. - No to idziemy? Drzwi są otwarte, a od progu stoją babcine łóżeczka, dziergane, w paski.
I zapach piekących się ciast. Wybiega 2-3-letnia dziewczynka, a za nią kobieta i krzyczy - kim jesteście, odejdźcie, zaraz zadzwonię na policję.
Skromnie powiedzieliśmy, że faktycznie jesteśmy właścicielami, po czym kobieta zmieniła wyraz twarzy. Przy herbacie nieznajoma ze zmęczonymi oczami opowiedziała nam, że miała bardzo skomplikowane życie. Mieszkała w mieście z mężem, kupili mieszkanie na kredyt hipoteczny, człowiek gdzieś złapał tę chorobę, która zabrała ileś tam istnień.
Nie była w stanie sama spłacić kredytu hipotecznego, więc wynajęła swoje mieszkanie w mieście i przyjechała do wioski, w której kiedyś spędziła dzieciństwo. Ale i tutaj biedna kobieta nie miała szczęścia; dom, do którego podróżowała, już dawno popadł w ruinę.
Jedynym wyjściem było poszukanie opuszczonego domu. I znalazła go. Nasz. Teraz jest na urlopie macierzyńskim i żyje z pieniędzy, które płacą jej lokatorzy. Kiedy nam to wszystko opowiadała, milczeliśmy i mrugaliśmy oczami.
- Możemy zostać trochę dłużej? - zakończyła swoją opowieść. Wyszliśmy z mężem i skonsultowaliśmy się. I że dom jest pod obserwacją, i dlaczego jest pusty, niech mieszkają. A jak nas okłamuje, to ma na sumieniu, ale dokumenty ma w porządku i dziecko jest jej.
Teraz wymieniliśmy się telefonami i co jakiś czas gratulujemy sobie świąt. Nie rozmawiamy jeszcze o przeprowadzce. Myślę, że moja babcia jest szczęśliwa, że jej dom pomógł osobie w trudnej sytuacji, bo zbudowała go własnymi rękami, bardzo go kochała i dbała o niego.
Pisaliśmy również o: Ostatnie słowa Marka Perepeczki przed odejściem. Smutne wydarzenia w nocy
Może zainteresuje: Krzysztof powiedział żonie, że w jego życiu pojawiła się inna kobieta. Następnego dnia zmienił zdanie
Przypominamy o: Spoczynek Kamila Durczoka. Wspomnienie rodzinnej traumy, której nie mógł pokonać