Jesteśmy z mężem rodzicami dwóch synów. Starszy ma już 32 lata. Michał mieszka osobno ze swoją rodziną i synem.

Młodszy, Ben, ma 22 lata, studiuje i wciąż mieszka z nami w naszym domu. Nie widzę w tym nic złego. Uważam, że najpierw trzeba zdobyć wykształcenie, a dopiero potem planować dorosłe życie.

Michał ożenił się wcześnie, w wieku 19 lat. Jego żona, Maria, jest od niego o cztery lata starsza. Zawsze wspieraliśmy wybór syna i traktowaliśmy synową jak własną córkę.

Po ślubie złożyliśmy się z teściami i pomogliśmy dzieciom kupić kawalerkę. Na początek w zupełności wystarczy, a potem odłożą pieniądze i będą mogli kupić coś większego.

Spłaciliśmy wesele Michała i od razu zaczęliśmy odkładać pieniądze dla młodszego. Zobaczymy, czy też pomożemy z mieszkaniem, czy opłacimy ślub. Ben na razie nie ma dziewczyny i jest zainteresowany tylko nauką.

Popularne wiadomości teraz

"To, że moja żona nie potrafi być wierna, przyjąłem jako fakt, niech się bawi. Chcę tylko jednego, żeby mnie nie opuściła. Kocham ją": z życia

"Przyjechała do nas w gości siostra męża z rodziną. Na 3 miesiące. Zniosłabym ich, ale traktują mnie jak służącą. Nie znoszę pasożytów": z życia

"Mama powiedziała: 'Wrócisz do mnie z łzami w oczach, bo będziesz zdradzona tak jak ja'. Na wesele przyszła jakby to było ostatnie pożegnanie":z życia

"Jestem starszą synową, pomagam teściowej a ona mnie nie szanuje. A Polina młodsza jest bezczelna, nic nie robi i ją uwielbiają":Niesprawiedliwe życie

W weekend gościł u nas Michał z rodziną. Maria pomogła mi nakryć do stołu, podczas gdy dziadek bawił się z wnukiem.

– Mamo, przyszliśmy oznajmić radosną nowinę – zaczął Michał, gdy tylko zasiedliśmy do stołu. – Maria znów jest w ciąży, będziemy mieć drugie dziecko.

– To cudownie! – zareagowałam, klaszcząc w dłonie, po czym rzuciłam się, by uściskać synową.

Składaliśmy gratulacje przyszłym rodzicom, uśmiechaliśmy się szczerze, ale poważna rozmowa odbyła się później, kiedy Maria z synem poszli do samochodu, a Michał został.

– Rozumiecie, że nie możemy już dłużej gnieździć się w kawalerce. Zwłaszcza że za chwilę będzie nas czworo.

– Dobrze myślisz, synu – zgodził się mój mąż. – Ale czy możemy coś na to poradzić?

– Jak to czym? – oburzył się Michał. – Macie duży, przestronny dom z czterema sypialniami. Oczywiste jest, że powinniśmy się zamienić. Wy do mieszkania, a my do domu.

Spojrzeliśmy z mężem po sobie. No proszę, niezła propozycja. Wtrąciłam się do rozmowy:

– Nie wydaje ci się, że to nie byłoby sprawiedliwe? Nie jesteś przecież jedynym naszym dzieckiem. Pomogliśmy ci kupić mieszkanie, a dom zostanie Benowi.

Michał zagotował się ze złości.

– No tak, "pomogliście"! Połowę pieniędzy dali rodzice Marii, więc nic szczególnego nie zrobiliście. Sam też mógłbym taką kwotę zarobić.

– Synu, przecież nie jesteśmy bogaci. Skąd wziąłbyś te pieniądze, skoro mama pracuje za minimalną pensję, a ja oddaję swoje zarobki na naukę Bena.

– Znowu tylko Ben, Ben! Po prostu powiedzcie, że kochacie go bardziej!

Miałam wrażenie, że rozmawiamy nie z dorosłym, rozważnym mężczyzną, a z małym dzieckiem, które wpada w histerię, bo nie dostaje tego, czego chce.

– Rozumiej to, jak chcesz, ale jeśli zapomniałeś, to za twoje studia też płacił ojciec – stanęłam w obronie męża i dodałam – Wydaje mi się, Michał, że czas, byś dorósł. Jeśli miałeś na tyle rozumu, by zdecydować się na drugie dziecko, to teraz zastanów się, gdzie twoja rodzina będzie mieszkać, ale nie licz na nas z ojcem.

Tak, może to było zbyt ostre, ale skuteczne. Zastanawiam się, dlaczego dzieci są przekonane, że rodzice muszą się o nie troszczyć i finansowo zabezpieczać przez całe życie. Wychowaliśmy ich, daliśmy wszystko, co niezbędne, wykształciliśmy.

Jeśli chodzi o Michała, to do tej listy można dodać wesele, które opłaciliśmy, i połowę sumy na mieszkanie, którą daliśmy. W rezultacie, zamiast wdzięczności, zrozumienia i wsparcia, otrzymujemy tylko krytykę i głupie oskarżenia.

Broń Boże, żeby jeszcze młodszy zaczął wybrzydzać i mówić, że coś mu jesteśmy winni. Tylko ich urodziliśmy, żeby potem mieć z nimi kłopot.

Michał się obraził, nie dzwoni i nie przyjeżdża w odwiedziny. Zadzwoniłam do synowej, zapytałam, jak się czuje. Ona też mówi przez zęby, jakby miała do mnie pretensje. Ile jeszcze można jeździć na naszym garbie. Niech robią, co chcą, są już dorośli. Kropka."