Niestety moja teściowa mieszka niedaleko i od siedmiu lat zatruwa moje małżeństwo z Rafałem. Dla ludzi nasz związek wydaje się być po prostu idealny.

Często się odwiedzamy, chodzimy razem na zakupy, spotykamy się na wakacjach, pomagamy sobie nawzajem i nigdy się nie kłócimy.

Ale w rzeczywistości każde nasze spotkanie kończy się kłótnią, ponieważ żadne z nas nie chce się poddać.

Teściowa jest przyzwyczajona do tego, że wszystko jest tak, jak ona mówi i nikt nie śmie się jej sprzeciwić. Tego samego nauczyła swoje dzieci i męża, ale ja tego nie potrafię.

Jestem przekonana, że nasza rodzina to czyjś klasztor, do którego nie wpuszczają nas z naszymi własnymi! Dlatego ciągle się kłócimy.

Popularne wiadomości teraz

„Marek nie jest moim wnukiem, ale dałem mu całą miłość, jaką miałem. Dałem mu mieszkanie, ale nie zaprosił mnie na wesele, chyba się wstydzi”: z życia

"Córka ze łzami prosiła mnie sprzedać swoje mieszkanie, aby wykupić jej część. Od razu czułam, że nie będzie szczęśliwa z Filipem": historia matki

"Dzieci widziały jak rodzice przeklinali ale rodzina mimo to się nie rozpadła": rozważania pani na temat zasadności na przykładzie jej własnej rodziny

Poznaj TOP10 najbogatszych Polek według rankingu tygodnika Wprost

https://www.youtube.com/

Na przykład niedawno świętowaliśmy urodziny naszej córki. Postanowiliśmy urządzić wielką uroczystość, zaprosić wielu gości, zamówić restaurację, muzykę i fotografa.

Gdy teściowa usłyszała, zaczęła wtrącać swoje 5 groszy. „Po co ci ta restauracja? Jedzenie tam jest niesmaczne i drogie, lepiej jeść w domu.

I kto wpadł na pomysł wynajęcia tego fotografa. Teraz wszyscy mają telefony komórkowe, każdy może zrobić zdjęcie na pamięć”.

Zdając sobie sprawę, że nikt jej nie słucha i że zamierzamy zamówić restaurację, moja teściowa sporządziła listę dań, które powinny znaleźć się na stole.

Co więcej, zadała sobie nawet trud napisania listy zaproszonych gości i podkreśliła tych, którzy nie powinni być zaproszeni, ponieważ ich nie lubi.

Mój mąż gonił mnie z tymi listami przez kilka dni, podkreślając, że muszę zrobić to, czego chciała moja matka.

Nie mogłam tego dłużej znieść i warknęłam na niego, mówiąc mu, żeby wybrał: albo w końcu mnie posłucha i będziemy żyć jak normalna rodzina, albo zabierze swoje listy i pójdzie z nimi do swojej matki!

Pokłóciliśmy się, nie wiem jak poważnie, bo  odszedł, ale nie do matki. Moja matka chrzestna zadzwoniła i powiedziała, że nasi mężowie siedzą w kuchni i narzekają na życie.

Zapytała, co się stało. Wylałam jej swoje serce i nie zauważyłam, że płaczę. Moja matka chrzestna uspokoiła mnie i powiedziała, że każda rodzina ma „cud”, który próbuje ich kontrolować.

Najważniejsze to nie poddawać się i nie kłócić się ze sobą. „Myślę, że twój mąż się z tym pogodzi i wróci” - zachęcała mnie.

„To prawda, ale nie wiem, jak długo jeszcze będziemy cierpieć z powodu jego matki."