Żadna kobieta nie chciałaby usłyszeć takiej nowiny, ale w głębi duszy spodziewałam się tego i mój świat się nie zawalił.
Do końca okazywałam szacunek mojemu mężowi Janowi, ale od dawna mu już nie byłam interesująca.
– Janie, nie rozumiem cię! Zwariowałeś? Co znaczy „odchodzę”?
– Dokładnie to, co powiedziałem! Od dawna mam kochankę! Jest młodsza ode mnie o szesnaście lat! I zdecydowałem, że z nią będzie mi lepiej!
– Przecież ona jest w wieku twojej córki!
Po raz pierwszy zostałam mamą, nie rodząc dziecka. 'Co mnie obchodzą cudze dzieci. Niech to matki się o nie martwią' – mówiłam i nie wytrzymałam
"Następnego dnia pod drzwiami znaleźliśmy notatkę: 'Kocham i czekam, wreszcie będziemy mogli być razem. Wkrótce twojej żony już nie będzie.'" Z życia
Dlaczego nie wolno myć jajka przed przechowywaniem?
NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!
– Wcale nie! Ma już dwadzieścia lat. A do tego Aleksy podszedł do mnie.
– A poza tym Valeria ma bardzo bogatego ojca. W końcu będę mógł żyć tak, jak od dawna marzyłem! Rozumiesz? A potem da mi dziecko, czego ty nie potrafisz!
Każde jego słowo raniło mnie boleśnie. Wiedziałam, że prędzej czy później to się wydarzy, bo nie mogłam mieć dzieci. Ale nie mogłam sobie wyobrazić, że wszystko to będzie się odbywało w tak poniżający sposób.
Spędziliśmy z Janem prawie piętnaście lat. Przeżyliśmy razem wiele, jak wszyscy. Ale zawsze uważałam, że w rodzinie musi być szacunek, bez tego nie da się funkcjonować.
– Ema, powinnaś chociaż popłakać dla przyzwoitości, bo czuję się nieswojo.
Podniosłam głowę z dumą.
– Dlaczego miałabym płakać? Bardzo się cieszę z twojego szczęścia! Naprawdę! Przynajmniej jedno z nas spełni swoje marzenie.
Jan skrzywił się.
– Po co ciągle wspominasz swoje farby i pędzle? To nie jest praca, to w ogóle nic!
– No tak, bo to moje hobby. Ale gdybym pracowała trochę mniej, a ty zarabiałbyś trochę więcej, to też mogłabym zajmować się tym, co kocham.
– Och, proszę cię. Co jeszcze masz robić? Dzieci i tak nie możesz mieć. Pracuj, pracuj.
Odwróciłam się do Jana, który próbował zamknąć walizkę.
– Janie, a twoja nowa... ukochana. Ona nie będzie pracować, jak zamierzacie żyć? Ty też nie jesteś wielkim miłośnikiem pracy.
– To już nie twoja sprawa! Ale skoro jestem dziś w dobrym nastroju, opowiem ci. Musimy żyć z naszych pieniędzy tylko przez krótki czas.
– A potem Valeria będzie w ciąży, a jej ojciec zasypie nas pieniędzmi! Więc się nie martw!
Jan w końcu zamknął walizkę i wyszedł z mieszkania, głośno trzaskając drzwiami. Skrzywiłam się, bo nie znosiłam głośnych dźwięków. Znowu spojrzałam przez okno. Prawie przed wejściem do budynku zaparkował piękny czerwony samochód. Wyskoczyła z niego młoda dziewczyna i rzuciła się Janowi na szyję.
Oczywiście wszystkie staruszki na podwórku obserwowały tę scenę. O, drań, nie mógł odejść, nie przynosząc mi wstydu! Z jakiegoś powodu poczułam teraz ulgę. W ostatnim czasie nasze życie było jednym wielkim farsą.
Jan praktycznie przestał spędzać noce w domu. Rozumiałam wszystko, ale sama nie mogłam zerwać tego łańcucha, który nazywaliśmy rodziną. Wzięłam telefon do ręki.
– Rita, cześć. Jakie masz plany na wieczór?
Przyjaciółka była zaskoczona.
– Nie rozumiem, wychodzisz z depresji?
– Och, przestań. Nie miałam żadnej depresji. To był tylko smutek. Może wyjdziemy gdzieś wieczorem? Napijemy się, pogadamy, tym bardziej, że mam powód.
Na chwilę w słuchawce zapadła cisza, a potem Rita ostrożnie zapytała:
– Ema, wszystko w porządku? Jakie tabletki dziś brałaś? Może na ból głowy lub gorączkę? A propos, nie masz gorączki?
– Rita, przestań!
– Jeśli mówisz poważnie, to jestem jak najbardziej za. Mam już dość patrzenia na twoją smutną twarz! Tylko...
– Co? Nie możesz?
– To nie to. A co z twoim Janem? Kto mu przyniesie jedzenie na kanapę, kto otrze mu nos?
– Rita, o siódmej w "Didi Guli"!
Odłożyłam słuchawkę. Kiedyś zabiję moją przyjaciółkę. I to będzie już niedługo. Uśmiechnęłam się do siebie. Chciałam to zrobić od chwili, kiedy się poznałyśmy. Co prawda, to w żaden sposób nie wpłynęło na naszą przyjaźń.
Złapałam torebkę i wyskoczyłam za drzwi. Było już południe, a miałam tyle do zrobienia!
Rita z niecierpliwością spoglądała na zegarek. Ema nigdy się nie spóźniała, a tu już pięć minut po czasie. I wtedy do restauracji weszła jej przyjaciółka, a ja po prostu otworzyłam usta. Zresztą, wszyscy inni też. Ema zawsze miała długie włosy. Zbierała je w koński ogon.
Teraz miała krótką, jasną fryzurę bob. Ema rzadko używała kosmetyków. Zwykle tylko tusz i krem po kąpieli. Teraz na twarzy miała wspaniały, idealny makijaż. Ema lubiła spodnie, ale przyszła w luźnej sukience, która bardziej podkreślała jej sylwetkę niż obcisłe dżinsy.
– Ema, wyglądasz niesamowicie, brawo...
Triumfalnie postawiłam torebkę na krześle i usiadłam.
– Podoba się?
– Jeszcze jak! Wyglądasz, jakbyś odmłodniała o dziesięć lat. Tylko nie mów, że wyrzuciłaś swojego Ljoszkę!
– Nie powiem! Sam odszedł.
Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie, a potem wybuchnęłyśmy śmiechem. Po pół godzinie kelner przyniósł nam wino musujące od mężczyzny, który siedział nieopodal. Był trochę starszy od nas, może o pięć lat. Rita spojrzała na mnie chytrze:
– No, proszę, już mamy wino musujące! Prychnęłam i machnęłam ręką do mężczyzny, zapraszając go do naszego stolika.
Rita wytrzeszczyła na mnie oczy:
– Zdecydowanie mi się dzisiaj podobasz!
Zostałyśmy w restauracji do późna. Mężczyzna miał na imię Filip. Był zabawny, inteligentny, nienachalny i bardzo sympatyczny. Kiedy odprowadził Ritę do taksówki, zaproponował, że mnie odprowadzi.
– Jestem gotów iść na piechotę na drugi koniec miasta! Mam samochód, ale w takim stanie nie siadam za kierownicą.
– Ale na drugi koniec nie musisz! Mieszkam dwie przecznice stąd.
Do mojego domu dotarliśmy około północy. Spacerowaliśmy, rozmawialiśmy o różnych sprawach.
– Ema, jeszcze nie zapytałem. Widzę, że coś świętowałyście. Masz może urodziny? Bo jeśli tak, to jestem ci winien prezent!
– Nie, ale zależy, jak na to spojrzeć. Wczoraj zostawił mnie mąż. I uśmiechnęłam się swoim czarującym uśmiechem.
Filip spojrzał na mnie zaskoczony.
– No cóż, Ema… potrafisz zaskakiwać.
Trzy tygodnie później siedziałyśmy z Ritą w kawiarni.
– Ema, jak ci idzie z Filipem?
– Rita, wydaje mi się, że nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Wiesz, niczego przed nim nie ukrywam. Jakoś łatwo radzi sobie z moimi obawami.
– Ale coś cię niepokoi?
– Jan nie może się uspokoić. Nie wiem dlaczego, ale wysłał mi zaproszenie na swoje wesele.
– Oho! Ciekawe! – Pewnie chce zobaczyć zapłakaną, zrozpaczoną byłą żonę. Albo pokazać cię nowej żonie!
– Co za drań! Ema, weź ze sobą Filipa. Wpadniecie, złożysz życzenia i wyjdziecie. Ważne, żebyś mu pokazała, że jesteś szczęśliwa!
Jan patrzył na Waleriję.
– Jesteś taka piękna...
– Wiem. Jak myślisz, tata przyjdzie?
– Jak mógłby nie przyjść, przecież jesteś jego córką.
– Córka. Przez cały rok ani grosza, cały czas próbuje zmusić mnie do pracy. Co za ojciec!
Jan objął ją.
– Nie martw się, na pewno przyjdzie, w końcu córka wychodzi za mąż!
Wesele zrobili na kredyt. Jan i Walerija byli pewni, że ojciec wybaczy nieudolnej córce i znów odkręci kurek z pieniędzmi.
– Jan?
– A twoja była przyjdzie?
– Wyobraź sobie, że tak! Dzwoniła wczoraj.
– Niemożliwe!
– Tak! Myślę, że będzie prosiła, żebym wrócił.
– Na pewno. Uwielbiam takie sceny!!
Kiedy wyjaśniłam Filipowi, czego od niego chcę, był zaskoczony.
– O której mówisz, że jest jego wesele?
– O drugiej po południu. A co, jesteś zajęty?
– Jak nazywa się twój były?
– Jan. A co?
– No cóż, Ema, takie rzeczy się zdarzają. Oczywiście, że z tobą pójdę!
Opowiedział mi wszystko dopiero w drodze na uroczystość. Byłam tak zdezorientowana, że nawet nie próbowałam zmienić planów.
Podchodziliśmy do stołu młodych. Trzymałam Filipa pod rękę i dumnie się uśmiechałam. A Jan i Walerija wyglądali na wyraźnie niezadowolonych. Podeszliśmy. Walerija wyszeptała:
– Tato?
A Jan wykrztusił:
– Ema?
Nie rozpoznał mnie od razu. Nigdy nie pomyślałby, że jego była żona może wyglądać tak dobrze. Filip wręczył córce kwiaty, kopertę i powiedział:
– To dobrze, że wyszłaś za mąż i stałaś się samodzielna. Bo my z moją ukochaną zamierzamy zwiedzić świat.
Odwrócił się do Jana:
– Rozumiesz, że twoja przyszła teściowa też musi odpocząć? Więc oddaję moją córkę w twoje ręce. Przepraszam, musimy już iść!
Wyszliśmy z restauracji. Chciało mi się śmiać, ale nie wiedziałam, jak Filip zareaguje na mój śmiech. A on nagle odwrócił się do mnie.
– Rozumiesz, że teraz musisz wyjść za mnie?
Zamyśliłam się, a potem odpowiedziałam poważnie:
– Skoro trzeba, to trzeba...
Obejmując się, szliśmy w stronę samochodu. A Filip przez telefon zamawiał bilety, gdzieś, gdzie jest ciepło! Dzisiaj w Pradze była piękna jesienna pogoda, ale naszym romantycznym uczuciom brakowało odrobiny słońca. W tej chwili byłam najszczęśliwsza! Mam nadzieję, że moje marzenie się spełni!