Ani jedno zamówienie przez miesiąc, a ludziom trzeba płacić pensje i jeszcze utrzymać rodzinę.

Do domu Jurek wracał wściekły i rozdrażniony. Całą swoją frustrację wyładowywał na żonie. Denerwowało go, że siedzi w domu bez zajęcia, podczas gdy on próbuje jakoś rozwiązać problemy.

Julia starała się zadowolić męża. Za każdym razem gotowała coś pysznego na kolację i nie zapominała o deserze. Czasami musiała stać przy kuchni przez cały dzień, ale dla ukochanego nie szkoda jej było poświęcić czasu.

Gdy drzwi wejściowe się otworzyły, żona pobiegła powitać męża:

– W samą porę! Już nakryłam do stołu. Ugotowałam twoje ulubione ziemniaczki.

Popularne wiadomości teraz

"Płakałam i błagałam macochę, żeby nie robiła mi tego, ale jej mało obchodziły uczucia obcego dziecka. Potem sąd, a po nim sąd Boży": z życia

"Nie słuchała, upadła na ziemię, machała nogami i krzyczała, że chce lalkę. Matka poczerwieniała ze wstydu, błagała córkę ale to nic nie dało":z życia

"Kochana, nigdy Ci nie mówiłem, ale to mieszkanie mojej matki. Przekazała mi je, ale prawnie wszystko jest jej. Jak mogę nie wpuścić jej." Z życia

"Następnego dnia pod drzwiami znaleźliśmy notatkę: 'Kocham i czekam, wreszcie będziemy mogli być razem. Wkrótce twojej żony już nie będzie.'" Z życia

– A ja kiedyś przychodziłem nie w porę?! Mam dość twoich ziemniaków. Ile można to jeść, jakby nie było czego innego do zrobienia?

– W takim razie napijmy się herbaty z tortem – zaproponowała Julia.

– Jaki tort, Julio? Jaki tort może być?! Mamy jakieś święto czy co? Jak mnie męczą twoje głupie propozycje.

– Chciałam cię po prostu pocieszyć – cicho wyjaśniła żona.

– A czemu by nie? Jestem na skraju zamknięcia warsztatu, a ty mi torty pieczesz! No, to mnie pocieszyłaś.

– To może zostawić cię samego z twoimi problemami…

– Zostaw, może przynajmniej będzie trochę spokoju.

Jurek nie spodziewał się, że żona go posłucha. Dopiero brzęk drzwi wejściowych przywrócił go do rzeczywistości.

– Julio, gdzie jesteś? Julio – przebiegł po pokojach, ale żony nigdzie nie było. – Czyżby naprawdę poszła? Obraziła się… Jakiż ze mnie głupiec!

Mąż przypomniał sobie, jak żona wspierała jego pomysł otwarcia własnej działalności. Pomogła znaleźć lokal do wynajęcia. Oddała swoje oszczędności na pierwszą wypłatę dla pracownika.

Wszędzie rozdawała wizytówki i polecała jego warsztat wszystkim swoim przyjaciołom i znajomym. Zawsze wierzyła w sukces męża bardziej niż on sam. A on w ten sposób jej się odpłaca. Gdzie teraz jej szukać? Może warto zadzwonić do koleżanek.

Podczas gdy mąż próbował odnaleźć żonę przez wspólnych znajomych i przyjaciół, Julia zdążyła wrócić do domu, zaparzyć im kawę i pokroić tort na kawałki.

– No więc, zjesz tort czy nie? – zapytała Jurka, gdy ten siedział w sypialni z głową w dłoniach.

– Jesteś! Gdzie byłaś?

– W sklepie, po kawę.

– Wybacz mi, jestem takim głupcem. Nigdy więcej w życiu cię nie zranię.

Małżeństwo objęło się i poszło do kuchni pić kawę z tortem.