Zdecydowaliśmy zajść do supermarketu, żeby kupić produkty na kolację.

Kiedy krążyliśmy po różnych działach, podeszła do nas całkiem ładna młoda dziewczyna. Poprosiła Wiktora, żeby pomógł jej sięgnąć płatki z najwyższej półki. Jest dobrze wychowany i troskliwy, więc nie odmówił.

Żebyście zrozumieli, ona sama mogłaby to spokojnie zrobić, gdyby stanęła na palcach. To był banalny pretekst, żeby rozpocząć rozmowę.

Ta panna, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi, wypytywała Wiktora, kim jest z zawodu, co robi w wolnym czasie, a nawet zaprosiła go na randkę. Wiktor patrzył na nią jak na jakąś wariatkę, po czym podszedł do mnie, objął mnie i wyjaśnił, że jest już zajęty.

W drodze do domu rozmawialiśmy o tym, co się wydarzyło. Wiktorowi było do śmiechu, droczył się ze mną, ostrzegając, że muszę uważać, bo zaraz podstępnie ukradną mi męża sprzed nosa. Ja jednak nie miałam ochoty na żarty. Zżerała mnie zazdrość. Chociaż mąż nie miał tu żadnej winy, obraziłam się na niego.

Popularne wiadomości teraz

"Płakałam i błagałam macochę, żeby nie robiła mi tego, ale jej mało obchodziły uczucia obcego dziecka. Potem sąd, a po nim sąd Boży": z życia

"Kochana, nigdy Ci nie mówiłem, ale to mieszkanie mojej matki. Przekazała mi je, ale prawnie wszystko jest jej. Jak mogę nie wpuścić jej." Z życia

"Ty milcz, synowo. Zawróciłaś w głowie mojemu Sławkowi. Mnie ostrzegali, że jesteś wiedźmą." "Tak jest, teściowo, sprawdźmy, jeśli chcesz." Z życia

"W sensie, skąd macie brać pieniądze – zdziwiłam się – nie pracujecie, a ja muszę. Syn z synową żyli z tego, co im przesyłałam z Anglii." Z życia

Po kilku tygodniach zapomniałam o całej sprawie, aż tu nagle znowu pojawiła się ta nieznajoma. Już podchodziłam do biurowca, w którym pracuję, kiedy ona rzuciła się na mnie i zaczęła mnie obrażać.

Krzyczała, żebym nie niszczyła jej osobistego szczęścia, że ona i mój mąż naprawdę się kochają i powinni być razem. Okazało się, że to ja stoję im na przeszkodzie.

Najgorsze było to, że czeka na dziecko Wiktora. Ludzie zaczęli na nas spoglądać, a ja nie wiedziałam, gdzie się podziać z wstydu. Nie znalazłam nic lepszego, jak tylko uciec.

Cały dzień chodziłam jak nieprzytomna. Wynikało z tego, że mąż po tamtym incydencie w supermarkecie wdał się z nią w romans. Ale kiedy miał na to czas, skoro cały czas był w domu?

W pracy się nie spóźniał, w weekendy chodziliśmy wszędzie razem. Jedyny czas, jaki mu zostawał, to noc, kiedy spałam. Ale przecież nie mógłby czegoś takiego zrobić.

Nie wytrzymałam do wieczora. Wyszłam wcześniej z pracy, zadzwoniłam do Wiktora i powiedziałam, że jestem chora i źle się czuję. Jak przewidywałam, mąż też wrócił wcześniej.

Kupił mi lekarstwa, owoce, kazał się położyć i mierzyć temperaturę, a sam stanął przy kuchni, żeby ugotować bulion. I ten mężczyzna miałby być zdolny do zdrady? Nigdy bym w to nie uwierzyła. Uspokoiłam Wiktora i opowiedziałam mu o tym, co się wydarzyło. Długo nie mógł znaleźć słów.

– Naprawdę uwierzyłaś, że ta wariatka mówi prawdę? – zapytał zdenerwowany.

– Oczywiście, że nie uwierzyłam, ale ona mnie zaczaiła i zrobiła taką awanturę. Jak ja mam teraz rozmawiać z kolegami z pracy? Wiktorze, boję się tej kobiety. Zgłośmy to na policję.

– Myślę, że masz rację.

Następnego dnia mąż poszedł zgłosić sprawę o prześladowanie, jak się okazało, ona i jego zaczaiła, ale nie chciał mi mówić, żeby mnie nie martwić. Na policji wyśmiali go i powiedzieli, że powinien być dumny, że tak przyciąga płeć przeciwną, a nie składać skargi na dziewczyny.

Następnego dnia pod drzwiami znaleźliśmy notatkę: "Kocham bez granic i czekam, kiedy wreszcie będziemy mogli być razem. Wkrótce twojej żony już nie będzie".

To już przekraczało wszelkie granice. Tym razem przyjęli nasze zgłoszenie. Przekonałam Wiktora, żeby na jakiś czas przenieść się do jego matki, dopóki tej szalonej nie znajdą, zgodził się.

Pakowaliśmy się w pośpiechu, więc zapomnieliśmy uprzedzić teściową o naszej wizycie. Wiktor otworzył drzwi własnym kluczem, bo myślał, że mama jest jeszcze w pracy. Następny widok nas zaszokował…

Siedzi sobie pani Witalina w kuchni i pije herbatę z naszą wariatką. Tak miło sobie gawędziły i śmiały się, że nietrudno było się domyślić, że wszystko zorganizowała teściowa.

– Mamo, czy nie chcesz nam czegoś wyjaśnić? – zapytał zdenerwowany Wiktor.

– Nie ma tu co wyjaśniać. Znalazłam ci porządną kobietę. Jest młoda, zdrowa, więc urodzi więcej niż jedno dziecko. Mówiłam, żebyś nie brał tej wadliwej! Już cztery lata żyjecie, a ona ani razu nie zaszła w ciążę.

Nie zamierzałam słuchać tych obelg, odwróciłam się i wyszłam. Mąż nie został u matki, dogonił mnie na schodach i powiedział, że już nigdy tam nie wrócimy.

Gdyby pani Witalina wiedziała, że nie mamy dzieci nie z mojego powodu, lecz przez jej syna, to może całowałaby mnie po rękach, że jeszcze nie wniosłam o rozwód i sama skazałam się na życie bez dzieci.