Z Marysią, moją siostrą, zawsze byłyśmy nierozłączne. Mama urodziła nas w odstępie dwóch lat, więc rosłyśmy nie tylko jako siostry, ale także jako najbliższe przyjaciółki.
Łączyło nas wiele wspólnych, miłych wspomnień i szczęśliwych chwil.
Pierwsza z rodzinnego domu wyfrunęła Marysia. Dostała się na stołeczny uniwersytet, i to sama, bez żadnych znajomości czy innych układów.
Studiowała na państwowym, otrzymywała stypendium i jeszcze miała pracę zdalną. Marysia osiągnęła wymarzone cele, kiedy dzięki swoim staraniom dostała propozycję pracy wykładowcy na tym samym uniwersytecie.
Byliśmy z niej bardzo dumni i chętnie dzieliliśmy się osiągnięciami Marysi z innymi.
"Nie mogłam sobie przypomnieć na co wydałam 150 euro. Była myśl: „A może te pieniądze zabrał Artur?” Ale przecież nie mógłby się tak zachować" Z życia
"Syn zrobił nam histerię. Krzyczał, że nie zniesie w domu kolejnego dziecka. Oskarżał nas, że go nie kochamy, skoro chcemy inne maleństwo." Z życia
"Zamiast ojca miałam ojczyma, nikt mnie nie kochał. A gdy nadszedł czas by się nim zająć, kazano mi go wziąć do siebie. Nie, nie zrobię tego." Z życia
"Chciał urządzić żonie awanturę, ale zrozumiał, że jego Lucy to bardzo mądra kobieta. Dała mu możliwość przeżyć jeden dzień w jej roli." Z życia
Moja historia jest zupełnie inna. Uczyłam się w kolegium w naszym mieście. Na czwartym roku wyszłam za mąż za kolegę z grupy. Marysia, swoją drogą, była moją druhną.
Choć siostra nie rozumiała mojej chęci zakładania rodziny tak wcześnie, to jednak wspierała mnie i szczerze się cieszyła. Z Jurkiem, moim mężem, zostali dobrymi przyjaciółmi, co bardzo mnie cieszyło.
youtube.com
Po ślubie przez jakiś czas mieszkaliśmy blisko moich rodziców. Jurek pracował jako ratownik medyczny, a ja zatrudniłam się w szkole.
Nie mieliśmy dużo pieniędzy, więc wynajmowanie mieszkania było dla nas dużym luksusem. Myśleliśmy, że życie z rodzicami to tymczasowe rozwiązanie, dopóki nie znajdziemy tańszej opcji mieszkania.
Jednak niedługo po ślubie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie planowaliśmy zostać rodzicami tak wcześnie, ale oczekiwaliśmy dziecka z niecierpliwością.
Mama i tata, dowiedziawszy się, że zostaną dziadkami, bardzo się ucieszyli i postanowili pomóc nam z Jurkiem w kwestii mieszkaniowej. Chodziło o to, że tata miał rodzinną kawalerkę.
Cały czas, gdy dorastaliśmy, wynajmowali ją, a teraz, gdy nadarzyła się okazja, postanowili z mamą przeprowadzić się tam, a swoje trzypokojowe mieszkanie przepisać na nas. Nawet nie mogliśmy marzyć o takim prezencie!
Nie mieliśmy już powodów do zmartwień, więc mogłam spokojnie cieszyć się ciążą. Urodziła się nam córeczka, nazwaliśmy ją Bogusia. Pokój dla niej przygotowaliśmy wcześniej.
Jedyną rzeczą, której nie kupiliśmy, był wózek. Tym zadaniem zajęła się Marysia. Przyjechała, kiedy mnie wypisano ze szpitala. W domu zorganizowaliśmy małe rodzinne spotkanie. Zebrali się najbliżsi – rodzice z obu stron oraz siostra.
Bogusia przyjmowała prezenty od gości, a gdy przyszła kolej na dziadków z mojej strony, wręczyli nam papiery na mieszkanie.
Marysia, kiedy to zobaczyła, zmieniła się na twarzy, ale nie zwróciłam na to uwagi. Wieczorem wszyscy rozjechali się do domu, a my z Jurkiem zajęliśmy się nowymi obowiązkami.
Z małym dzieckiem jest tyle obowiązków, że nie ma czasu na cokolwiek innego. Nie zauważyłam, że prawie trzy miesiące nie rozmawiałam z siostrą.
Zadzwoniłam do niej, żeby zaprosić ją na chrzestną Bogusi. Myślałam, że z radością się zgodzi, ale Marysia powiedziała „nie”.
Nie rozumiałam powodu jej odmowy, zapytałam, czy mogłam ją czymś urazić, i usłyszałam gorzką prawdę:
Ona jeszcze pyta! Znaczy się, ja muszę wszystko osiągać sama, a dla ciebie wszystko jest podane na gotowym talerzu.
- Między innymi, ja spłacam kredyt na swoje mieszkanie i nikt mi nigdy nie pomógł, nawet nie zapytał, czy sobie radzę.
- Kiedy pojawiły się problemy u ciebie, mama i tata od razu oddali swoje mieszkanie, nie wspominając o starszej córce. Nie chcę was widzieć ani znać!
Marysia rzuciła słuchawkę i zablokowała mój numer. Zadzwoniłam do mamy i usłyszałam, że i z nimi siostra nie utrzymuje kontaktu.
Nie mogę uwierzyć, że Marysia mogła odwrócić się od rodziny przez coś takiego. Oczywiście, mieszkanie to drobnostka, ale jest duża różnica między cenami nieruchomości w naszym małym mieście a w stolicy.
Nawet gdyby rodzice sprzedali swoje mieszkanie i podzielili pieniądze po równo, Marysi by to nic nie dało.
Jej samochód kosztuje więcej niż suma, którą mogłaby otrzymać. Czy to powód do obrażania się?