Jest z tych dziewczyn, które chodzą po ziemi z zadartym nosem i nie zauważają świata pod swoimi nogami. Specjalistka od wszystkiego, zawsze wtrącająca się z nieproszonymi radami.
Żeby było jasne – ta osoba ma tak trudny charakter, że w wieku 34 lat nadal nie miała poważnych, długotrwałych związków. Żaden chłopak nie wytrzymuje przy niej dłużej niż dwa miesiące, a ja muszę ją znosić już sześć lat.
Krystyna ma zwyczaj przychodzić bez zaproszenia, zwykle wtedy, gdy mąż jest w domu. Przed nim odgrywa rolę mojej najlepszej przyjaciółki, a gdy Jana nie ma, otwarcie mnie krytykuje i powtarza, że jej brat nie przeżyje całego życia z taką szarą myszką.
Myślę, że denerwuje ją fakt, że brat jest sukcesywny, spełniony i szczęśliwy, podczas gdy ona nie ma absolutnie nic.
Dobrze, że rzadko słucham jej kłamstw i po prostu zajmuję się swoimi sprawami. Ona, wiedząc, że nie potrafi mnie dotknąć, zbiera się i wychodzi. Można by posypać progi świętym makiem. Jan uważa, że przesadzam, nie zawsze wierzy, że siostra naprawdę mnie obraża. Pewnie myśli, że próbuję w ten sposób zwrócić na siebie uwagę czy coś.
W to, że Krystyna mnie nie lubi, przekonał się osobiście. Długo zbieraliśmy pieniądze na własne mieszkanie. Nie wydawaliśmy oszczędności ze ślubu, nie jeździliśmy na wakacje, nie kupowaliśmy nowej odzieży. Sprzedałam starą chatkę mojej babci na wsi, a mąż wystawił samochód na sprzedaż.
Mieliśmy szczęście, bo właściciel mieszkania musiał szybko sprzedać, więc obniżył cenę. Mama Jana obiecała również pomóc i poprosiła, byśmy wstąpili do niej przed spotkaniem z właścicielem. Krystyna była w domu. Patrzyła z zazdrością, jak mama przekazuje nam swoje oszczędności. Jej zły język nie wytrzymał i powiedziała:
– No, głupotę robicie. Czyżby nie było widać, że synowa tylko na to czeka. Teraz, Jan, kupisz mieszkanie, a pojutrze złoży pozew o rozwód i wywalczy połowę majątku. Zobaczysz!
– A dlaczego miałabym składać pozew o rozwód, skoro u nas z Janem wszystko układa się doskonale, a my oczekujemy dziecka? – nie chciałam o tym mówić w ten sposób, ale Krystyna doprowadziła mnie do granic.
Jan też nie milczał, stanął w mojej obronie i powiedział siostrze, co o niej myśli. Na deser była teściowa. Myślałam, że przemilczy sprawę, ale najwyraźniej córeczka doprowadziła i ją do kresu. Kazała jej, zamiast wtrącać się w cudze życie, pomyśleć o swoim.
A żeby Krystynie było łatwiej, dała jej dwa dni na znalezienie wynajmowanego mieszkania. Wyobrażacie sobie, jaką trzeba być osobą, żeby rodzona matka wygoniła cię z domu?
Teraz Krystyna nie ma czasu na to, by wtrącać się w nasze życie. Znalazła pracę i praktycznie nie wychodzi z mieszkania. Ciężko być specjalistką od wszystkiego bez pieniędzy mamy. Cieszę się, że wtedy nie milczała. Pozbyłam się tej toksycznej osoby i mogę spokojnie cieszyć się ciążą i urlopem macierzyńskim.
Przed nami nowy etap życia. Już nie mogę się doczekać, kiedy wezmę na ręce nasze maleństwo i zostanę mamą.
Jan pracuje bez wytchnienia, by dziecko miało wszystko, co najlepsze. Jestem wdzięczna Bogu i teściowej, że mam takiego męża. Szkoda tylko, że Krystyna psuje idealny obraz naszego życia rodzinnego. Nie żywię do niej urazy i szczerze życzę jej, by i ona znalazła kobiece szczęście.