Prawdopodobnie nie ma sensu dyskutować, czy istnieją jakieś granice matczynej troski. Trzeba po prostu cieszyć się, że ona istnieje.

I zawsze pamiętać, że mamie sprawia przyjemność opiekowanie się nami i że ważne jest, aby o tym nie zapominać i dziękować jej.

Natali po raz pierwszy szła w gości do pani Iržiny jako żona jej syna. Saszka, zbliżając się do domu, w którym spędził dwadzieścia osiem lat, dawał żonie ostatnie wskazówki.

– Pamiętaj, moja mama ma obsesję na punkcie jedzenia. Dlatego przygotuj się od razu na to, że zacznie ci doradzać, czym mnie karmić i w jakich ilościach. Błagam, nie zwracaj na to uwagi i nie denerwuj się.

– Och, no co ty się martwisz? – spokojnie uśmiechnęła się Natali. – Jestem pewna, że twoja mama mnie nie zje. Jest cudowną kobietą.

Popularne wiadomości teraz

Po raz pierwszy zostałam mamą, nie rodząc dziecka. 'Co mnie obchodzą cudze dzieci. Niech to matki się o nie martwią' – mówiłam i nie wytrzymałam

"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia

Dlaczego nie wolno myć jajka przed przechowywaniem?

NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!

– Była cudowna, dopóki byłaś tylko moją narzeczoną. A teraz, kiedy stałaś się moją żoną – jej synową, a ona sama została teściową, wszystko może się zmienić.

– Chcesz powiedzieć, że teraz stanie się straszna?

– No nie straszna, oczywiście, ale... Teraz strasznie się martwi, żeby przypadkiem nie umarłem z głodu.

– Naprawdę? – Natali wybuchnęła śmiechem.

– Nie śmiej się, mam rację. Jestem pewien, że na dzisiejsze spotkanie przygotowała tyle jedzenia, jak na kolejne wesele.

– Po co?

– Żeby nas dobrze nakarmić i jeszcze dać nam coś na wynos w słoikach i paczkach. Mojego starszego brata przez rok tak opiekowała, że przestał do nas przychodzić.

Dokładnie tak, jak Sasza przewidział, tak się stało.

– Siadajcie do stołu! – prawie krzyknęła pani Iržina, ledwo młodzi przekroczyli próg. – Na pewno jesteście strasznie głodni!

– Mamo, najpierw się przytulmy! – warknął syn. – No co ty, od razu zaczynasz?

– Najpierw zjemy, a potem się przytulimy! – niecierpliwie odparła mama, uważnie patrząc na synową. – Natali, powiedz szczerze, jesteś bardzo głodna?

– Bardzo! – skłamała synowa i poszła szybko do łazienki umyć ręce.

– Co? – krzyknął za nią zdziwiony Sasza. – Przecież dopiero co jedliśmy.

– No co wy mogliście zjeść? – ucieszyła się mama. – Sklepowe kotleciki ze spaghetti? Bez gadania, idź umyj ręce i natychmiast siadaj do stołu.

Kiedy weszli do pokoju, gdzie czekał nakryty stół, Sasza jęknął z przerażeniem:

– No mamo! Dlaczego tyle tego ugotowałaś?!

– Normalny stół – wzruszyła ramionami Natali. – Wydaje mi się nawet, że na stole mogłoby jeszcze stać coś… takiego… wyjątkowego... Zaraz pomyślę…

– Co za "wyjątkowego"? – zaniepokoiła się mama.

– Brakuje tutaj ryby – po chwili namysłu powiedziała Natali. – Smażonej… z warzywami… Tak mi się wydaje…

– Racja! – wykrzyknęła z entuzjazmem teściowa. – Myślałam o rybie. Mam nawet w zamrażarce steki z łososia. Ach, jakże mogłam o tym zapomnieć? Moja synowa marzy o rybie, a ja… A może, Natali, wyciągnąć tę rybę z zamrażarki?

– Wyciągnijcie. Mogę wam ją nawet sama przygotować, jeśli pozwolicie.

– Potrafisz? – zapytała mama zaskoczona.

– No, trochę... – uśmiechnęła się chytrze Natali. – Trochę… Babcia mnie kiedyś nauczyła…

– Co wy robicie?! – Sasza wytrzeszczył oczy na kobiety. – Żartujecie sobie? Mamo, na tym stole jest tyle jedzenia, że można nakarmić całą grupę głodnych sportowców, a wy jeszcze chcecie coś gotować?

– Och, Sasza, uspokój się. Ty nic nie rozumiesz – odpowiedziała mu spokojnie Natali.

– Tak, synu, nic nie rozumiesz! Natali ma rację. Dobra, wyciągam steki, a wy siadajcie do stołu.

– Nie, pani Iržino, ja pani pomogę – Natali złapała teściową pod rękę. – Chcę zobaczyć, jaką macie kuchenkę i na czym przygotowujecie swoje wspaniałe dania.

– Chodź, kochana, pokażę ci wszystko – rozpromieniła się w radosnym uśmiechu pani Iržina.

Sasza pokręcił z niedowierzaniem głową, usiadł przy stole, spojrzał na niego i westchnął ciężko.

Wreszcie kobiety wróciły.

– No to teraz jemy! – radośnie klasnęła w dłonie Natali i usiadła przy stole, jak najdalej od męża.

Pani Iržina aż się roześmiała z zaskoczenia.

– Ach, jakże lubię, kiedy ludzie nie udają, że są najedzeni – wykrzyknęła i też usiadła do stołu. – No, Sasza, bierz przykład z żony. Zobacz, jak jej oczy błyszczą.

Natali już nakładała sobie na talerz sałatki – po trochu z każdego dania.

– Co za pyszności! – mówiła, pałaszując dania teściowej. – Pani Iržino, koniecznie musi mnie pani nauczyć, jak przygotowuje się takie arcydzieła.

– Ależ oczywiście, moja kochana! – pani Iržina prawie się rozpłakała z rozczulenia.

– Jesteś taka mądra, potrafisz docenić czyjąś pracę. Nie to, co moi synowie. Rozpieszczonych ich wykarmiłam.

Sasza znów westchnął i niechętnie też zaczął jeść. Przez kilka godzin siedzieli przy stole, jedli, a synowa i teściowa rozmawiały o kobiecych sprawach.

Nagle, kiedy młodzi mieli już się zbierać do domu, pani Iržina przypomniała sobie.

– Ryba! Natali, przecież zapomnieliśmy o rybie!

– Nie martwcie się, zaraz ją szybko przygotuję! – Natali radośnie zerwała się z krzesła. – Tylko włączcie piekarnik, a ja wszystko zrobię sama.

– Przecież mieliście już wracać do domu – zaniepokoiła się teściowa.

– Włożę ją do piekarnika, a wy za pół godziny wyjmiecie gotową.

– A kto ją zje?

– Pani Iržino, nie lubicie ryby?

– Ale przecież wyciągnęłam ją dla ciebie!

– To Sasza wpadnie do was jutro na obiad i przyniesie mi ją w pojemniku.

Natali poszła do kuchni, a teściowa zaczęła pakować jedzenie dla młodych do toreb i pojemników.

– Mamo, nie trzeba nam tego wszystkiego! – zaczął protestować Sasza.

– Trzeba! – zawołała z kuchni Natali. – Nie słuchajcie go, pani Iržino. Zabierzemy te wszystkie pyszności.

– Boże, co za cudowna synowa mi się trafiła! – wykrzyknęła mama i zaczęła wybierać najsmaczniejsze kawałki smażonego kurczaka.

Kiedy wyszli od mamy z ogromnymi torbami w rękach, Sasza niezadowolony zapytał:

– Po co jej ustępowałaś? Teraz za każdym razem będzie nam wciskać jedzenie. Zmęczy nas, zobaczysz.

– Spokojnie, Sasza, wszystko będzie dobrze – zaśmiała się chytrze Natali. – A poza tym, przez kilka dni nie będę musiała gotować.

Późną nocą, kiedy młodzi już mieli się kłaść spać, mama znowu zadzwoniła do Saszy.

– Sasza, nie rozumiem – zaczęła mówić dziwnym głosem – kim tak naprawdę pracuje Natali?

– Nauczycielką. A co?

– Nic, po prostu... nigdy w życiu nie jadłam tak dobrej ryby. Jesteś pewien, że jest nauczycielką?

– Nauczycielką, nauczycielką. Po prostu jej babcia całe życie pracowała w restauracji. To ona nauczyła Natali gotować. Nie wiedziałaś o tym?

– Boże... A ja ją swoją kuchnią karmiłam i jeszcze się tym chwaliłam... A ona biedna musiała mi przytakiwać... Co ja narobiłam? Co ona teraz o mnie pomyśli?

– Mamo, naprawdę jej wszystko bardzo smakowało – radośnie uspokajał mamę Sasza. – I teraz ci macha ręką. Mówi: dobranoc.

– Aha. I dla niej też... Śpijcie dobrze, kochani...

Po tym zdarzeniu pani Iržina przestała martwić się o dietę młodszego syna.