Prawdopodobnie nie ma sensu dyskutować, czy istnieją jakieś granice matczynej troski. Trzeba po prostu cieszyć się, że ona istnieje.
I zawsze pamiętać, że mamie sprawia przyjemność opiekowanie się nami i że ważne jest, aby o tym nie zapominać i dziękować jej.
Natali po raz pierwszy szła w gości do pani Iržiny jako żona jej syna. Saszka, zbliżając się do domu, w którym spędził dwadzieścia osiem lat, dawał żonie ostatnie wskazówki.
– Pamiętaj, moja mama ma obsesję na punkcie jedzenia. Dlatego przygotuj się od razu na to, że zacznie ci doradzać, czym mnie karmić i w jakich ilościach. Błagam, nie zwracaj na to uwagi i nie denerwuj się.
– Och, no co ty się martwisz? – spokojnie uśmiechnęła się Natali. – Jestem pewna, że twoja mama mnie nie zje. Jest cudowną kobietą.
„A potem wydarzyło się coś romantycznego. W wieku 45 lat zakochałam się w mężczyźnie starszym o 14 lat. Ale najdziwniejsze – moja ciąża.” Z życia
"Płakałam i błagałam macochę, żeby nie robiła mi tego, ale jej mało obchodziły uczucia obcego dziecka. Potem sąd, a po nim sąd Boży": z życia
"Nie słuchała, upadła na ziemię, machała nogami i krzyczała, że chce lalkę. Matka poczerwieniała ze wstydu, błagała córkę ale to nic nie dało":z życia
"Kochana, nigdy Ci nie mówiłem, ale to mieszkanie mojej matki. Przekazała mi je, ale prawnie wszystko jest jej. Jak mogę nie wpuścić jej." Z życia
– Była cudowna, dopóki byłaś tylko moją narzeczoną. A teraz, kiedy stałaś się moją żoną – jej synową, a ona sama została teściową, wszystko może się zmienić.
– Chcesz powiedzieć, że teraz stanie się straszna?
– No nie straszna, oczywiście, ale... Teraz strasznie się martwi, żeby przypadkiem nie umarłem z głodu.
– Naprawdę? – Natali wybuchnęła śmiechem.
– Nie śmiej się, mam rację. Jestem pewien, że na dzisiejsze spotkanie przygotowała tyle jedzenia, jak na kolejne wesele.
– Po co?
– Żeby nas dobrze nakarmić i jeszcze dać nam coś na wynos w słoikach i paczkach. Mojego starszego brata przez rok tak opiekowała, że przestał do nas przychodzić.
Dokładnie tak, jak Sasza przewidział, tak się stało.
– Siadajcie do stołu! – prawie krzyknęła pani Iržina, ledwo młodzi przekroczyli próg. – Na pewno jesteście strasznie głodni!
– Mamo, najpierw się przytulmy! – warknął syn. – No co ty, od razu zaczynasz?
– Najpierw zjemy, a potem się przytulimy! – niecierpliwie odparła mama, uważnie patrząc na synową. – Natali, powiedz szczerze, jesteś bardzo głodna?
– Bardzo! – skłamała synowa i poszła szybko do łazienki umyć ręce.
– Co? – krzyknął za nią zdziwiony Sasza. – Przecież dopiero co jedliśmy.
– No co wy mogliście zjeść? – ucieszyła się mama. – Sklepowe kotleciki ze spaghetti? Bez gadania, idź umyj ręce i natychmiast siadaj do stołu.
Kiedy weszli do pokoju, gdzie czekał nakryty stół, Sasza jęknął z przerażeniem:
– No mamo! Dlaczego tyle tego ugotowałaś?!
– Normalny stół – wzruszyła ramionami Natali. – Wydaje mi się nawet, że na stole mogłoby jeszcze stać coś… takiego… wyjątkowego... Zaraz pomyślę…
– Co za "wyjątkowego"? – zaniepokoiła się mama.
– Brakuje tutaj ryby – po chwili namysłu powiedziała Natali. – Smażonej… z warzywami… Tak mi się wydaje…
– Racja! – wykrzyknęła z entuzjazmem teściowa. – Myślałam o rybie. Mam nawet w zamrażarce steki z łososia. Ach, jakże mogłam o tym zapomnieć? Moja synowa marzy o rybie, a ja… A może, Natali, wyciągnąć tę rybę z zamrażarki?
– Wyciągnijcie. Mogę wam ją nawet sama przygotować, jeśli pozwolicie.
– Potrafisz? – zapytała mama zaskoczona.
– No, trochę... – uśmiechnęła się chytrze Natali. – Trochę… Babcia mnie kiedyś nauczyła…
– Co wy robicie?! – Sasza wytrzeszczył oczy na kobiety. – Żartujecie sobie? Mamo, na tym stole jest tyle jedzenia, że można nakarmić całą grupę głodnych sportowców, a wy jeszcze chcecie coś gotować?
– Och, Sasza, uspokój się. Ty nic nie rozumiesz – odpowiedziała mu spokojnie Natali.
– Tak, synu, nic nie rozumiesz! Natali ma rację. Dobra, wyciągam steki, a wy siadajcie do stołu.
– Nie, pani Iržino, ja pani pomogę – Natali złapała teściową pod rękę. – Chcę zobaczyć, jaką macie kuchenkę i na czym przygotowujecie swoje wspaniałe dania.
– Chodź, kochana, pokażę ci wszystko – rozpromieniła się w radosnym uśmiechu pani Iržina.
Sasza pokręcił z niedowierzaniem głową, usiadł przy stole, spojrzał na niego i westchnął ciężko.
Wreszcie kobiety wróciły.
– No to teraz jemy! – radośnie klasnęła w dłonie Natali i usiadła przy stole, jak najdalej od męża.
Pani Iržina aż się roześmiała z zaskoczenia.
– Ach, jakże lubię, kiedy ludzie nie udają, że są najedzeni – wykrzyknęła i też usiadła do stołu. – No, Sasza, bierz przykład z żony. Zobacz, jak jej oczy błyszczą.
Natali już nakładała sobie na talerz sałatki – po trochu z każdego dania.
– Co za pyszności! – mówiła, pałaszując dania teściowej. – Pani Iržino, koniecznie musi mnie pani nauczyć, jak przygotowuje się takie arcydzieła.
– Ależ oczywiście, moja kochana! – pani Iržina prawie się rozpłakała z rozczulenia.
– Jesteś taka mądra, potrafisz docenić czyjąś pracę. Nie to, co moi synowie. Rozpieszczonych ich wykarmiłam.
Sasza znów westchnął i niechętnie też zaczął jeść. Przez kilka godzin siedzieli przy stole, jedli, a synowa i teściowa rozmawiały o kobiecych sprawach.
Nagle, kiedy młodzi mieli już się zbierać do domu, pani Iržina przypomniała sobie.
– Ryba! Natali, przecież zapomnieliśmy o rybie!
– Nie martwcie się, zaraz ją szybko przygotuję! – Natali radośnie zerwała się z krzesła. – Tylko włączcie piekarnik, a ja wszystko zrobię sama.
– Przecież mieliście już wracać do domu – zaniepokoiła się teściowa.
– Włożę ją do piekarnika, a wy za pół godziny wyjmiecie gotową.
– A kto ją zje?
– Pani Iržino, nie lubicie ryby?
– Ale przecież wyciągnęłam ją dla ciebie!
– To Sasza wpadnie do was jutro na obiad i przyniesie mi ją w pojemniku.
Natali poszła do kuchni, a teściowa zaczęła pakować jedzenie dla młodych do toreb i pojemników.
– Mamo, nie trzeba nam tego wszystkiego! – zaczął protestować Sasza.
– Trzeba! – zawołała z kuchni Natali. – Nie słuchajcie go, pani Iržino. Zabierzemy te wszystkie pyszności.
– Boże, co za cudowna synowa mi się trafiła! – wykrzyknęła mama i zaczęła wybierać najsmaczniejsze kawałki smażonego kurczaka.
Kiedy wyszli od mamy z ogromnymi torbami w rękach, Sasza niezadowolony zapytał:
– Po co jej ustępowałaś? Teraz za każdym razem będzie nam wciskać jedzenie. Zmęczy nas, zobaczysz.
– Spokojnie, Sasza, wszystko będzie dobrze – zaśmiała się chytrze Natali. – A poza tym, przez kilka dni nie będę musiała gotować.
Późną nocą, kiedy młodzi już mieli się kłaść spać, mama znowu zadzwoniła do Saszy.
– Sasza, nie rozumiem – zaczęła mówić dziwnym głosem – kim tak naprawdę pracuje Natali?
– Nauczycielką. A co?
– Nic, po prostu... nigdy w życiu nie jadłam tak dobrej ryby. Jesteś pewien, że jest nauczycielką?
– Nauczycielką, nauczycielką. Po prostu jej babcia całe życie pracowała w restauracji. To ona nauczyła Natali gotować. Nie wiedziałaś o tym?
– Boże... A ja ją swoją kuchnią karmiłam i jeszcze się tym chwaliłam... A ona biedna musiała mi przytakiwać... Co ja narobiłam? Co ona teraz o mnie pomyśli?
– Mamo, naprawdę jej wszystko bardzo smakowało – radośnie uspokajał mamę Sasza. – I teraz ci macha ręką. Mówi: dobranoc.
– Aha. I dla niej też... Śpijcie dobrze, kochani...
Po tym zdarzeniu pani Iržina przestała martwić się o dietę młodszego syna.