Powiedziałam o tym moim przyjaciołom, dorosłym córkom i pisałam w różnych grupach online. Mówią, że miłość jest najważniejsza. Każdy romans i czułość, namiętność i kwiaty. Więc wyszłam za mąż z miłości i żyłam z moim mężem przez czterdzieści lat.
On jest dobrym człowiekiem. Normalnym człowiekiem. Ale miłość już dawno minęła. Miłość się skończyła. Powinnaś o tym wiedzieć!
Zwyczaj pozostaje, pokrewieństwo, wspólne gospodarstwo domowe, wnuki, szklarnia. Ale miłość odeszła. Pomidory zwiędły, jak żartowaliśmy w dzieciństwie.
A potem jej mąż miał atak serca. Zabrano go karetką do szpitala.
A ta kobieta pojechała taksówką do szpitala. I tam stała przy wejściu do nocy, nie wpuszczona na oddział. Dzwoniła - mąż nie odbierał. A dzieci kupiły bilety na samolot - mieszkały w innych miastach. Czekały na najgorsze.
Kobieta wróciła do domu w nocy. Spojrzała na swoje stopy: miała na sobie kapcie, nawet nie zauważyła, mimo że na zewnątrz była zima. Jej telefon nie działa, musi go naładować. Mieszkanie jest puste i zimne. A na kanapie było wgniecenie w płaszczu, na którym siedział jej mąż, oglądając wiadomości.
Kobieta poczuła taki ból, że pociemniało jej w oczach. To była miłość. Prawdziwa, głęboka miłość, kiedy przywiązujesz się do ukochanej osoby i staje się ona częścią ciebie.
Miłość nie znika. Po prostu przestaje być zauważana. Kumulują się domowe żale i zmęczenie. Irytacja i zmartwienia przyćmiewają światło dnia. Z biegiem lat więzi stają się silniejsze; więzi miłości. I kochamy coraz bardziej, nasze korzenie są splecione i jesteśmy tak blisko, że już się nie widzimy.
Ta starsza kobieta mówiła bzdury. Zdała sobie z tego sprawę, siedząc przy kuchennym stole, płacząc i oglądając stare zdjęcia ślubne. Wydawało się, jakby to wydarzyło się wczoraj! Czas tak szybko minął, osiemdziesiąty czwarty rok na zdjęciu - jakby to było wczoraj... A była taka miłość!
I ta miłość pozostała, stała się jeszcze silniejsza i większa - stała się oddechem i rytmem serca, samym życiem... Jak teraz oddychać i żyć?
... Zadzwonił do niej mąż. Powiedział, że czuje się lepiej, przenieśli ją na oddział. „Nie przyjeżdżaj, to długa droga do szpitala, i tak jesteś zmęczona. Zadzwonię wieczorem!”.
A kobieta powtarzała tylko: „Kocham cię, Wiktor! Kocham cię, Wiktor!” - nic więcej nie mogła powiedzieć z powodu łez.
Zrozumiała. Zrozumiała, że miłość nie mija po czterdziestu latach, jeśli jest prawdziwa. Po prostu przestaje się ją dostrzegać, doceniać, szanować... Tak jak ukochaną osobę. I tylko wtedy, gdy znika, zdajesz sobie sprawę, że miłość nie zniknęła. I płaczą. I nie mogą oddychać. To zwykłe światło, które zgasło - światło miłości, które nie zostało zauważone, gdy tam było...