Kiedy zaczęliśmy się spotykać, zrozumiałam, że relacje Wiktora z rodzicami nie były najlepsze. Wiktor jest buntownikiem, zawsze podąża za swoimi marzeniami i bardzo irytuje tym swoją matkę.
W rodzinie Wiktora panuje matriarchat. O naszych związkach powiedział matce dopiero po zaręczynach. Zebraliśmy się, aby to uczcić w gronie rodziny.
Jego matka, Olga, przez cały wieczór nie odezwała się do mnie ani słowem. Na szczęście byli moi rodzice, którzy starali się rozbawiać wszystkich.
Tej nocy zostałam u Wiktora. Pomagałam przyszłej teściowej sprzątać ze stołu. Byłyśmy same i powiedziała: 'Nie pasujesz do mojego syna. Nie niszcz mu życia. Znajdź kogoś w swoim wieku i zostaw Wiktora. Inaczej nie będziecie szczęśliwi'. Chciałam płakać.
Naprawdę kochałam Wiktora i byłam gotowa spędzić z nim całe życie. Myślałam, że jego matka będzie się cieszyć z naszego związku, ale jak się okazało – miała swoje plany.
Pomimo jej sprzeciwu i prób rozdzielenia nas, w tym ukrycia obrączek przed samą ceremonią ślubu, i tak wzięliśmy ślub.
Wiktor chciał, abyśmy zamieszkali blisko jego rodziców, ale ja byłam przeciwna. Jesteśmy rodziną i powinniśmy żyć osobno. Nawet gdyby to była mała kawalerka w akademiku – nie ma znaczenia. Zgodziłabym się na wszystko, ale nie zamieszkałabym pod jednym dachem z teściową.
Zdecydowaliśmy się na początek zamieszkać na wsi. Wiktor odziedziczył po dziadku dom, który był dobrze utrzymany i nikt nam nie przeszkadzał. Do pracy dojeżdżaliśmy samochodem, co było tańsze niż wynajem mieszkania.
Trzy miesiące po ślubie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Nie planowaliśmy tego tak szybko, ale los tak chciał. Na pieniądze z prezentów ślubnych zrobiliśmy remont.
Teściowa zmieniła swoje podejście. Zaczęła nas odwiedzać, przywoziła smakołyki, bo jest cukiernikiem, a nawet finansowo pomagała w trudnych momentach.
Kiedy urodził się Michał, Olga przez jakiś czas mieszkała z nami, ucząc mnie wszystkiego o macierzyństwie. Moja mama była wtedy za granicą, więc cieszyłam się z każdej pomocy.
Patrząc, jak teściowa śpiewa kołysanki wnukowi, trudno było mi uwierzyć, że jeszcze rok temu tak mnie nienawidziła.
Chcę zwrócić się do kobiet, które są teściowymi. Opowiedzcie, proszę, o swoich relacjach z synowymi. Czy od razu znalazłyście wspólny język?
Czy potrafiłyście przyjąć synową jak własną córkę? Jeśli nie, to jak śpicie w nocy, wiedząc, że świadomie niszczycie małżeństwo swojego syna?