Swoich dzieci nie mam, ale mam chrześnicę. Córka mojej najlepszej przyjaciółki, Ania, jest już dorosła, ma 28 lat. To bardzo piękna i mądra dziewczyna.
Sama się utrzymuje, spłaca kredyt hipoteczny za mieszkanie, świetnie wygląda i spotyka się z jednym mężczyzną.
Piotr nie spieszy się jednak z oświadczynami, choć nie ma nic przeciwko temu, żeby mieszkać za darmo w jej mieszkaniu, korzystać z darmowych kolacji i mieć z kim spędzać noce.
youtube.com
Rozumiem, że młodzi żyją po swojemu, ale nie mogę zaakceptować podejścia mojej chrześnicy, która uważa taki układ za zupełnie normalny.
Możecie zapytać, dlaczego w ogóle mieszam się w jej życie osobiste? Po prostu nie jest mi obojętny los Ani.
Traktuję ją jak własne dziecko i nie chcę, żeby potem płakała i żałowała, że zmarnowała czas, a rodziny nie założyła. Wielokrotnie tłumaczyłam jej, że nie warto żyć razem bez zobowiązań.
Jeśli jej chłopak naprawdę chce z nią być, niech się oświadczy, a dopiero potem zamieszka.
Sama kiedyś byłam w podobnej sytuacji. Spotykałam się z chłopakiem, wierzyłam w jego obietnice i byłam naiwna.
Gdy zaszłam w ciążę i powiedziałam mu o tym, szybko skończyły się rozmowy o ślubie, a nasze spotkania stawały się coraz rzadsze, aż w końcu zniknął całkowicie. Przez stres i zmartwienia nie udało mi się utrzymać ciąży.
Od tamtej pory nie ufam już mężczyznom, więc żyję sama. Kto chciałby takiego losu dla bliskiej osoby?
Opowiedziałam swoją historię Ani, a ona tylko uspokaja mnie, mówiąc, że jej to się nie przydarzy, więc nie muszę się martwić.
Rozmawiałam z jej mamą, myślałam, że może ona wpłynie jakoś na córkę, ale Kasia mówi, że to nie jej sprawa i nie będzie się wtrącać, i że ja też nie powinnam.
Czy naprawdę powinnam zamknąć na wszystko oczy i się nie wtrącać, gdy widzę, że Ania powtarza moją historię?