Kochała go i troszczyła się o niego, jak tylko mogła.
To, że Roman ma już 47 lat, dawało matce nadzieję, że będzie w stanie o siebie zadbać i opiekować się nią. Ale syn miał inne plany. Stopniowo przygotowywał matkę do tego, że w domu opieki będzie jej lepiej.
Jego argumenty były logiczne, ale pani Polina chciała spędzić resztę życia w swoim przytulnym mieszkaniu. Poza tym ludzie opowiadali różne historie o takich domach, a tych dobrych było mniej.
— Nie mogę, mamo, opiekować się tobą. Po pierwsze, jestem mężczyzną. Po drugie, sam mam słabe zdrowie.
— A co, jeśli coś ci się stanie? Co wtedy zrobię?
"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia
Dziecko zostawiło psa i notatkę w parku. Płakali prawie wszyscy
Top 10 zaskakujących ciekawostek o kotach. Mało kto o tym wie
Hybryd psa i kota. Zdjęcia tego zwierza bardzo popularne w sieci
— Zgódź się, mamo, na przeprowadzkę do domu opieki, wszystkim nam będzie lepiej. Tam zajmą się tobą wykwalifikowani specjaliści, a ja być może w końcu znajdę kobietę mojego życia i ożenię się. Wszyscy będą zadowoleni.
Siedemdziesięcioletnia pani Polina bardzo martwiła się o swojego syna: Romanowi niedawno stuknęło już czterdzieści siedem lat, a mężczyzna absolutnie niczego nie osiągnął w życiu, nie miał pracy, rodziny ani nawet wykształcenia.
Emerytka musiała dźwigać dorosłego syna na swoich barkach: rozmowy, prośby, a nawet groźby nie działały na Romana. Kiedy matka zaczynała rozmowę o tym, że powinien znaleźć jakąś pracę i pomagać jej finansowo, mężczyzna zawsze odmawiał:
— Dokąd pójdę, mamo? Doskonale wiesz, że mam chorą plecy i żołądek, nie mogę wykonywać ciężkiej pracy. Strażnikiem – to całą noc nie spać, robić obchody, a za to dostawać grosze.
Pracuję nad tym, mam na myśli, nad zatrudnieniem. Jak tylko znajdę odpowiednie miejsce, od razu ci o tym powiem.
— Synku, twoje poszukiwania trwają już wiele lat! Zrozum, że nie jestem wieczna, nie wiadomo, ile jeszcze pożyję. Może jutro odejdę z tego świata, co wtedy zrobisz?
— Swoją drogą, mamo, odkładasz pieniądze na pogrzeb? Może pokażesz, gdzie są? Co, jeśli coś się stanie, a ja nawet nie będę wiedział, za co cię pochować.
— Odkładam! Nie mogę na ciebie liczyć, więc muszę sama o siebie zadbać. Nawet nie rozmawiajmy o tych pieniądzach, są w bezpiecznym miejscu.
— Gdzie?
— Gdzie trzeba! Koniec tematu, Arturze, zamykamy tę sprawę. Lepiej myśl o tym, jak znaleźć pracę.
Pani Polina często zastanawiała się, kiedy straciła kontrolę nad synem, skoro Roman wyrósł na zupełnie leniwego i bezradnego człowieka. Nigdy nie pracował, nie wiedział, co to znaczy „zatrudnienie oficjalne”, rzadko udawało mu się zarobić dorywczo, a zarobione pieniądze zawsze wydawał na siebie, nie dając matce ani grosza.
Za swoją emeryturę kobieta ubierała, karmiła i obuwała dorosłego syna. Pani Polina często narzekała swojej jedynej przyjaciółce, pani Kseni, „opiekunce” jej oszczędności pogrzebowych:
— Nie wiem, Kseniu, co robić. Rozmowa z nim jest całkowicie bezcelowa, on jakby nie słyszy! Mówię mu: „idź do pracy”, a on mi odpowiada, że nie jest gotowy! Nie chce mu się harować za grosze!
— Wybacz mi, Polu, ale wydaje mi się, że z twojego syna już człowieka nie będzie – w końcu ma prawie pięćdziesiąt lat, a zachowuje się jak kapryśny nastolatek. Myślę, że powinnaś go wysłać na własne nogi.
— Co masz na myśli?
— Wyrzucić go z domu, mówię! Wyrzuć go, i koniec! Jeśli będzie chciał dobrze jeść i spać w cieple, znajdzie pracę.
— Nie, przyjaciółko, nie mogę tak postąpić z własnym synem. Jak można wyrzucić własne dziecko na ulicę bez żadnego powodu?
— Jeśli go nie wyrzucisz, to on cię wyrzuci z tego mieszkania. Gdzie pójdziesz na starość? Pomyśl chociaż o sobie!
Ksenia miała rację: Roman kilka tygodni temu po raz pierwszy zaczął rozmowę z matką o tym, że dobrze by było, gdyby przeprowadziła się do domu opieki.
— Mamo, wydaje mi się, że to świetny pomysł. Co w końcu tracisz? W tej instytucji zapewnią ci opiekę, troskę, wyżywienie i rozrywkę, będziesz żyć jak u Pana Boga za piecem. Nie będziesz musiała o niczym myśleć, tam wszystko jest darmowe! Będę cię odwiedzał co tydzień. Tylko zostaw mi swoją kartę emerytalną – kiedy twoja emerytura przyjdzie, będę kupował smakołyki i od razu do ciebie przyjeżdżał.
Takie rozmowy smuciły Polinę Andriejewną:
— Jak to możliwe?! Nie chcę tam spędzać reszty życia. Romanie, jaka opieka w domu opieki, o czym ty mówisz? Zobacz, co pokazują w telewizji, jak w takich domach znęcają się nad starszymi ludźmi, biją ich, głodzą, oblewają zimną wodą.
— Co ty mówisz, mamo! Nie ma czegoś takiego, przed twoją przeprowadzką pójdziemy tam razem, porozmawiamy z lekarzami, ocenimy sytuację. Jeśli ci się nie spodoba, nie będziesz musiała nigdzie się przeprowadzać. Po prostu uważam, że tak będzie najlepiej.
Być może wkrótce się ożenię, przyprowadzę żonę do tego mieszkania, chciałbym jednak żyć samodzielnie, bez twojej opieki.
— Nie waż się tego robić – powiedziała pani Ksenia do pani Poliny, gdy ta podzieliła się planami syna.
— Pola, zapomniałaś o nałogach Romana? Przypomnieć ci, dlaczego jego pierwsza żona od niego odeszła?
— Co ty, Kseniu, on już dawno przestał, minęło siedemnaście lat! Zresztą teraz nie ma kasyn, więc nie martwię się o to. A co, jeśli Roman naprawdę chce się ożenić, a ja będę im przeszkadzać? Najważniejsze, żeby w tym domu opieki dobrze traktowano starszych ludzi, a resztę zniosę. Kseniu, jeśli odejdę wcześniej niż ty, proszę cię, pomóż Romanowi z moim pogrzebem – sam sobie nie poradzi, prawdopodobnie się pogubi, nie będzie wiedział, co zrobić.
— Masz już takie myśli! Pola, nie waż się zostawiać mu mieszkania. Czuję, że coś jest nie tak. Nie bez powodu Roman tak nalega!
— Kseniu, przesadzasz. Po prostu syn chyba martwi się o siebie i o mnie, o naszą przyszłość. Mam chore serce, nie daj Boże, coś się stanie, a on nic nie będzie mógł zrobić. Może naprawdę dostanę tam na czas odpowiednią opiekę. W końcu, przeprowadzę się do domu opieki.
Pani Kseni nie udało się odwieść przyjaciółki: emerytka, żegnając się z panią Poliną, wykrzyknęła:
— Będę śledzić sytuację! Jeśli zauważę coś niepokojącego, wyprowadzę cię stamtąd! Zapamiętaj moje słowa!
Tak się stało: Roman zarejestrował się na stronie jednego z domów opieki, gdzie zorganizowano spotkanie z panią Poliną.
Warunki panujące w tym domu opieki nie wyglądały zachęcająco, o czym Pani Kseni poinformowała ją przy najbliższej okazji.
— Pola, nie przejmuj się, wiem, co robić. Nigdzie się nie ruszaj. Zostań w domu, a ja zajmę się resztą.
Przez następne kilka tygodni Ksenia zaczęła stopniowo dostarczać dowody na to, że Roman nadal gra w nielegalnych kasynach. Przekonała Polę, aby udała się do notariusza i przepisała swoje mieszkanie na jedną z charytatywnych fundacji. Wkrótce Polina zadzwoniła do Romana:
— Synu, podjęłam decyzję. Nie przeprowadzę się do domu opieki. Przepisałam mieszkanie na fundację. Wiesz, że kocham cię, ale nie będziesz miał z tego żadnych korzyści.
— Co? Mamo, jak mogłaś? Co teraz zrobimy? Jak się utrzymamy?
— Romanie, znajdź pracę i zacznij żyć samodzielnie. Ja natomiast będę żyć spokojnie, bez obaw o to, co się stanie z mieszkaniem po mojej śmierci.
Kiedy Roman usłyszał te słowa, zrozumiał, że jego plany legły w gruzach. Matka uratowała siebie i swoje mienie przed chciwością syna.
Pisaliśmy również o: Historia samolubnej miłości babci, która czekała na wizyty małego wnuczka tylko ze względu na prezenty