Nie raz powtarzała, że zawsze marzyła o córeczce, a udało jej się urodzić tylko syna. Mówiła, że będę dla niej córką i że staniemy się rodziną.
I tak było. Cztery lata bez żadnej kłótni ani awantury, a przecież przez pierwsze trzy lata małżeństwa z Karlem mieszkaliśmy u jego matki, oszczędzając na własne mieszkanie.
Swoją drogą, pani Magda pomogła nam w tym również. Kiedy przeprowadziliśmy się do własnego mieszkania, przez jakiś czas tęskniłam za teściową i odwiedzałam ją niemal codziennie. Dopóki mąż mnie nie upomniał.
Z Karlem żyliśmy dobrze, zawsze się rozumieliśmy i staraliśmy się nie kłócić. Wiecie, w każdej rodzinie zdarzają się jakieś nieporozumienia. Kiedy czułam się źle na duszy, biegłam do pani Magdy, opowiadałam jej o tym, co mnie martwi, otrzymywałam dobrą radę i od razu robiło mi się lżej.
Kiedy sama zostałam mamą wspaniałego syna, miałam mniej czasu na spotkania z teściową. Pani Magda zaczęła częściej zostawać u nas, pomagając mi w roli matki i pozwalając mi w pełni doświadczyć radości macierzyństwa. Jestem jej wdzięczna za pomoc i wsparcie. Szkoda tylko, że moja własna matka mieszka daleko i nie mogła przyjechać.
Babcia uwielbiała swojego wnuka, nawet wcześniej przeszła na emeryturę, aby spędzać z nim więcej czasu. Pomyślałam sobie, że skoro pani Magda tak dobrze radzi sobie z małym, to dlaczego nie wrócić z urlopu macierzyńskiego wcześniej. Najpierw poradziłam się męża, on nie miał nic przeciwko, a potem zapytałam o zdanie teściową.
Pani Magda ucieszyła się i powiedziała, że z przyjemnością zajmie się Pawłem. Babcia to oczywiście wspaniała rzecz, ale mimo to zapisałam syna do przedszkola. Myślałam, że z dziećmi będzie mu weselej, a i pani Magda będzie mogła odpocząć i zająć się swoimi sprawami.
W weekend mąż z synem poszli na spacer, a ja kupiłam tort i pojechałam do teściowej, żeby jeszcze raz jej podziękować za to, że zgodziła się mnie wesprzeć. Pani Magda ma taki nawyk, że nie zamyka drzwi wejściowych, więc nawet nie zapukałam.
W korytarzu zdjęłam buty i poszłam w stronę kuchni, ale zatrzymałam się przy drzwiach. Usłyszałam znajomy głos, który rozpoznałabym z tysiąca.
Pani Magda miała u siebie wyjątkowego gościa – byłą żonę Karla.
– Anna, możesz sobie to wyobrazić? – oburzała się teściowa. – Chłopiec nie ma nawet dwóch lat, a ona już gotowa porzucić dziecko na pastwę losu. Nie, rozumiem, że jestem babcią i zajmę się Pawłem jak należy, ale matka powinna być na pierwszym miejscu. Jestem pewna, że ty byś tak nie postąpiła.
– Ach, pani Magdo, przecież wie pani, jak bardzo chciałam zostać matką. Gdyby to było moje dziecko, nie opuściłabym go ani na chwilę. Widzi pani, jak to się ułożyło.
– Nie martw się, kochanie, jeszcze nie wszystko stracone. Myślisz, że Karl jest ślepy? Czy nie widzi, jaka jego żona jest egoistką? Jeszcze kilka miesięcy bez czystych koszul i smacznej kolacji, a sam od niej ucieknie. Ważne, żebyś miała cierpliwość i poczekała.
– A czy ona mu nie gotuje, czy nie prasuje? – dziwiła się była Karla.
– Gdzie tam? Ledwo się trzyma! Biedaczek ucieka do mnie, żeby normalnie zjeść. A kiedy on jest zajęty w kuchni, ja szybko zdążę wyprać i wyprasować mu koszulę. Wstyd przed ludźmi!
Nie słuchałam dalej. Cicho założyłam buty i wróciłam do domu. Następnego ranka zadzwoniłam do pani Magdy i poinformowałam ją, że po rozmowie z Karlem zdecydowaliśmy, że oddamy syna do przedszkola, więc ona może być wolna.
Na tym skończyła się nasza przyjaźń. I choć teściowa próbowała się koło mnie kręcić i dopytywać, co się stało, bo przecież zachowuję się inaczej, nie chcę odkrywać wszystkich kart, więc zrzucam to na zajętość w pracy. Kto by pomyślał, że prosto w oczy śpiewają ci komplementy, a za plecami obrzucają błotem.