Wszystko było w porządku. Zamierzaliśmy się pobrać, a on, jak wtedy myślałam, chciał mieć dzieci. Ale kiedy powiedziałam mu o zbliżającym się powiększeniu naszej rodziny, nagle powołał się na pilne sprawy i wyjechał w "podróż służbową".

Jak można sobie wyobrazić, "podróż służbowa" trwała długo i nigdy więcej nie zobaczyłam mojego męża.

Nie znałam jego adresu, nie pracował oficjalnie, więc nie miałam gdzie złożyć wniosku o alimenty.

Na szczęście miałam matkę, która bardzo mi pomogła w czasie ciąży i po urodzeniu dziecka. Spędziłam dwa lata na urlopie macierzyńskim, a potem wróciłam do pracy.

Jestem konduktorem pociągu. W związku z tym często nie ma mnie w domu, a moja babcia bardziej opiekuje się Sonią.

Popularne wiadomości teraz

„Mamo, daj nam słoik swoich ogórków: zasadziłaś kwiaty w ogrodzie, więc zjedz je teraz”

„Niedawno dowiedziałam się, że moja przyjaciółka z wioski jest całkowicie bezrobotna, nie ma nawet pieniędzy na jedzenie”

„Po tym, jak mój szef kazał mi natychmiast wrócić do domu wieczorem i zostawił Martę, wszystko zrozumiałam”

„Więc jak ci się żyje z ojcem mojego dziecka”: zapytała mnie koleżanka z klasy mojego męża: „i dlaczego ją to interesuje”

Na początku wszystko było w porządku. Dziecko spokojnie znosiło dwutygodniowe rozłąki, a babcia zaczęła uczyć wnuczkę. W rezultacie, kiedy wracałam do domu, czekało na mnie nowe słowo, nauczona litera, a potem wiersz.

Jestem niesamowicie wdzięczna mojej mamie za pomoc i wsparcie, którego udzieliła mi i Sonii. Bez niej na pewno by mi się nie udało. Dopiero kilka lat później zdałam sobie sprawę, że nie jestem autorytetem dla własnej córki. Bez względu na to, czego zabraniam, babcia natychmiast na to pozwala.

Jeśli powiem córce, że nie może jeść żelków, natychmiast przychodzi do babci ze łzami w oczach, a ona zabiera ją do sklepu. Jeśli zabraniam oglądania jakiegoś filmu, następnego dnia babcia włącza powtórkę tego filmu, kiedy mnie nie ma. I dotyczy to absolutnie wszystkiego!

W wieku pięciu lat moja córka zrozumiała, jak manipulować 50-letnią kobietą. O ile kiedyś byłem w stanie wyegzekwować coś od Sonii krzykiem, o tyle teraz wyzywająco wkłada słuchawki do uszu i odchodzi odwrócona do mnie plecami. Nie chcę używać pasa, chociaż czasami jestem tego bardzo bliski.

Oczywiście takie zachowanie mojego dziecka mnie denerwuje. Doskonale zdaję sobie sprawę, że za kilka lat Sonia może zamienić się w małego potworka, dla którego nie istnieje słowo "nie", a jedynie "chcę" i "daj".

Próbowałam nawet porozmawiać z moją mamą o tym, że powinna być mniej na smyczy swojej wnuczki. Ale odpowiedziała mi:

- " Anno, Sonia to mała dziewczynka, trzeba ją rozpieszczać. Pomyśl tylko, jakiego miała pecha w życiu: nigdy nie widziała swojego ojca, jej matka zawsze była w podróży służbowej. Kto może ją uszczęśliwić, jeśli nie kochająca babcia?

- Mamo, kto powstrzymuje Cię przed byciem kochającą babcią i mówieniem "nie" zachciankom Soni? Dziś pozwalasz jej wybrać największego cukierka czy najdroższą lalkę, a jutro co? Kupisz jej kabriolet za swoją emeryturę?

- O czym ty mówisz, córko? Z Sonią zawsze możemy dojść do porozumienia.

- Naprawdę mam taką nadzieję, mamo, bo nasze rozmowy z nią nie prowadzą już do kompromisu.

Generalnie mama mnie nie słuchała, a Sonia nadal ją kontrolowała, jak tylko mogła.

Ostatnią kropką nad i była wizyta mojej córki u dentysty. Moją córkę bolał ząb (oczywiście, że bolał, bo regularnie je tyle słodyczy) i poszłyśmy do lekarza. Ale tam Sonia wpadła w prawdziwy napad złości.

Namawiałam córkę, żeby otworzyła buzię i pokazała mi bolący ząb, ale nie chciała się zgodzić. Zacisnęła zęby i potrząsała głową we wszystkich kierunkach, a potem Sonia wyskoczyła z krzesła, podeszła do babci, przytuliła ją i powiedziała:

- Babciu, kochanie, nie podoba mi się w szpitalu, chodźmy do domu. Nie chcę tu zostać.

I co zrobiła babcia? Zgadza się, poszła w ślady wnuczki i obiecała, że da jej słodycze w domu. I wszystkie moje groźby, perswazje i apele do jej zdrowego rozsądku nie odniosły żadnego skutku. Gdy obie wyszły za drzwi, dentystka podeszła do mnie i powiedziała:

- "Musisz coś zrobić. Jeśli mieszkasz z matką, radzę ci jak najszybciej się wyprowadzić! Jestem nie tylko dentystą, ale także psychologiem z wykształcenia i uwierz mi, jeśli nie wyprowadzisz się w ciągu kilku lat, będziesz tego żałować.

Musisz teraz odbudować swoją wiarygodność i umówić się na wizytę u specjalisty. Tak, a ząb Sonii będzie bardzo bolał. Zastanów się nad tym, co powiedziałam.

Podziękowałam lekarzowi za radę, pożegnałam się i cała nasza trójka wróciła do domu. W domu czekała nas prawdziwa katastrofa: rano policzek Sonii spuchł (zły ząb dawał o sobie znać).

Moja babcia biegała wokół chorej wnuczki, zawodząc, płacząc i szukając środków przeciwbólowych, które mogłaby podać dzieciom. Byłam bardzo zła na nie obie i tym razem sama zachowałam się jak dziecko.

Włożyłam słuchawki do uszu i słuchałam audiobooka o fantastycznych przygodach w Afryce. Kilka godzin później przyszła do mnie mama:

- "Nie wiem, co robić. Sonia nie zgadza się iść do lekarza, a ja mam tylko środki przeciwbólowe w zastrzykach. Oczywiście ona również odmówiła przyjmowania zastrzyków.

Kiwnęłam głową ze zrozumieniem i podeszłam do Sonii:

- "Soniu, córeczko, bardzo boli cię ząb?

- Tak, bardzo boli. Może powinnam dać mu jeszcze jednego cukierka?

- Nie, to przez cukierki boli. Obiecuję ci, że wyleczymy twojego zęba, ale tylko jeśli będziesz mnie słuchać. Dobrze?

- Mogę posłuchać babci? Ona jest starsza od ciebie, prawda?

- Nie, kochanie, nie możesz.

W porządku.

Sonia zgodziła się pójść do lekarza. Poszliśmy też do dentysty i skutecznie wyleczyliśmy ząb.

Policzek się cofnął, a Sonia siedziała już szczęśliwa w samochodzie.

Jechaliśmy do domu, a ja przypomniałem sobie, co dentysta powiedział o przeprowadzce.

Z jednej strony dzisiaj moja mama pokazała mi, że potrafi mnie słuchać, a moja córka pokazała mi, że potrafi być posłuszna.

Może więc nie jest tak źle i uda nam się dojść do porozumienia? Z drugiej strony, kiedy wylecę, mama znów zacznie rozpieszczać Sonię i pozwalać jej na wszystko, czego jej nie wolno.

Pisaliśmy również o: "Zgadnij co." Głos Anny przeszedł przez telefon, brzmiąc bardziej wesoło niż zdenerwowany. "Rzucił mnie przez barszcz"

Może zainteresuje: Zięć zapomniał telefon z domu. A potem otrzymał SMS-a od córki. Byłem podekscytowany. "Wszystko przeleciało mi przed oczami"

Przypominamy o: Katarzyna zostawiła męża dla sąsiada. Nie zamierzała mu więcej wybaczać. "Bóg jest jego sędzią, niech ukara go sam"