Teraz nie mam życia, ponieważ były nie daje Szumonowi przepustki i wydaje się, że nie przeszkadza mu to.

Wszystko zaczęło się od zwykłego, niewinnego lunchu. W naszym biurze znajduje się stołówka dla pracowników. Jedzenie pyszne, duże porcje, niedrogo.

Zwykle biorę przekąskę z domu, ponieważ staram się utrzymać formę i ograniczam się od dużej ilości delikatesów.

youtube.com

Tego dnia nie zdązyłam wziąć przekąskę i jajdłam w biurze. Zamówiłam puree ziemniaczane, kotlet po kijowsku, sałatkę i kompot.

Popularne wiadomości teraz

Kot po raz pierwszy pojawił się na płaży. Jego niezadowolona twarz rozpowszechniła się po całemu światu

Tych gwiazd „Klanu” już z nami nie ma. Serial pożegnał wielu aktorów i aktorek

Poznajesz osobę na tym zdjęciu? Dziś zna ją każdy, lecz nie wszyscy darzą ją sympatią

Ta historia porusza. Pies przychodził codziennie przez 10 lat na stacje po swojego pana

—  Poproszę 120 złotych. - powiedział obojętnym głosem pracownik stołówki.

Otwieram torebkę i rozumiem, że zapomniałam portfela z domu.

—  Co za pech! Przepraszm pana, ale nie mam gotówki. Czy mogę jutro przynieść? Pracuję tu, na miejscu, wszystko zwrócę.

—  Kobieto, dlaczego mi zawracasz głowę? Nabrałaś jak dla dobrej firmy, ale nie chcesz płacić! Nic nie wiem, daj mi pieniądze teraz! – zaczęł na mnie wściekle krzyczeć.

Wszystko stało się tak nagle, że byłam zdezorientowana. Zostawiłam już tutaj tacę, nie chciałam już nic.

Uspokój się! - usłyszałam męski głos. - Czy jesteś gotowy, aby ktoś dostał zawał serca przez jakiś kotlet? Spójrz na tą biedną dziewczynę, ona ledwo oddycha.

Podczas gdy jakiś mężczyzna beształ mojego sprawcę, po cichu opuściłam jadalnię. Nigdy nie doświadczyłam takiego wstydu. Chciałam spaść przez ziemię.

Zignoruj ​​ją - zwrócił się do mnie mój wybawiciel. - Pewnie ją widziałeś, mężczyzny tam nie było od dawna, więc jest wściekła. A tak przy okazji, jestem Szymon z działu finansowego.

-Dziękuję.Wstyd mi, wszyscy tak patrzyli. Jak teraz iść do pracy?

-Oto te piękne nogi do chodzenia. Nie mogę zostawić pani głodnej, więc idziemy do kawiarni. Zdecydowanie nie ma tam samotnych kobiet z obsesją.

Tak się poznaliśmy. Wieczorem spotkaliśmy się ponownie, że tak powiem, na neutralnym terytorium. Yura przyznał się, że był żonaty i miał córkę.

Żona mieszka w innym mieście. Przeprowadziła się, gdy Szymon ją opuścił. Nie podał powodów rozwodu, ale jak zrozumiałam, on i jego była pozostali w przyjacielskich stosunkach.

Płaci alimenty na córkę, ale nie narzeka na brak finansów. Ma szczęście, że mieszka we własnym mieszkaniu, więc nie musi wydawać na czynsz.

Poznaliśmy się przez kilka miesięcy, potem Szymon zaproponował mi zamieszkać razem. Wszystko było dobrze, tylko, martwiłam się o tym że nie było dnia, w którym przyrzły żona nie zadzwoni do mojego chłopaka.

Opowiada mu, jak minął dzień, co robiła, kogo poznała, a nawet w co była ubrana. W ciągu dnia rzadziej się z nim komunikujemy.

Oczywiście, że nie lubię takich rozmów. Dlaczego mój mąż musi poświęcać tyle czasu swojej byłej?

Powiedziałam Szymonowi o swoich uczuciach, wszystko wyjaśniłam, powiedział, że to oni tak długo rozmawiali o dziecku. Chce zrobić ze mnie głupca. Obiecał, że nie będzie z nią rozmawiać w mojej obecności.

Dotrzymał słowa. Kiedy te rozmowy ustały, poczułam ulgę. Dopóki nie wyszłam na jaw kolejna tajemnica.

Przypadkowo zauważyłam na jego biurku dowód spłaty pożyczki. Nic mi o tym nie powiedział.Wieczorem postanowiłam zapytać, a nawet zaoferowałam swoją pomoc, bo miałam trochę oszczędności. Szymon przez długi czas nie chciał się przyznać, że wziął pożyczkę, ale ja nalegałam.

Okazało się, że kupił swojej byłej żonie samochód. Co prawda zrobił to, gdy byli jeszcze małżeństwem, ale pożyczkę spłaca do dziś. Argumentuje to faktem, że Viola nie ma dodatkowych pieniędzy i nie może sobie na to pozwolić. A my możemy?

Jeśli ja też chcę samochód to niech i na mnie weźmie pożyczkę!
Tak mu powiedziałam, a Szymon stwierdził, że jestem histeryczną osobą, która stawi problem na tym samym poziomie. To znaczy, że nic takiego w tym nie widzi. Czy to ja jestem głupia, czy „konie nie idą”?