Mój rok kalendarzowy składał się nie z typowych miesięcy, ale z okresów płodności i dni, kiedy miałam owulację.
Jestem mężatką od ośmiu lat, z czego sześć beznadziejnie próbuję zajść w ciążę. Nie będę wymieniać, u ilu lekarzy i w ilu klinikach musiałam być – i tak wynik jest zerowy.
Władek, mój mąż, starał się być dla mnie oparciem, zawsze mnie pocieszał i wspierał. Zapewniał, że jeszcze będziemy mieć dzieci, ale z biegiem czasu wszystkie moje nadzieje beznadziejnie gasły.
W końcu musiałam pogodzić się z faktem, że nie zostanę mamą, a wychowywać cudze dziecko nie chciałam.
Kiedy w naszym otoczeniu wszyscy przyjaciele i znajomi zakładali rodziny i rodziły się dzieci, czułam się jeszcze gorzej. Nie mogę powiedzieć, że zazdrościłam, raczej nie mogłam zrozumieć.
Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe, czym jesteśmy gorsi od innych? Wszystkie te wątpliwości i złość zrodziły we mnie ciągłe niezadowolenie i podejrzenia.
Byłam zazdrosna o Władka z każdą napotkaną osobą. Robiłam awantury i histerie, mając na celu przyłapanie męża na gorącym uczynku. Śledzenie go nie było trudne, ponieważ nie pracowałam.
Rano robiłam Władkowi śniadanie, a potem odprowadzałam go do pracy i z powrotem. Po kilku dniach zmęczyłam się tą misją i myślałam, że z niej zrezygnuję, dopóki nie uzyskałam dostępu do telefonu męża.
Musiałam zapłacić za prąd. Weszłam do aplikacji bankowej i zauważyłam wydatki w sklepach z artykułami dziecięcymi. Po co Władkowi kupować rzeczy dla dzieci, skoro jesteśmy bezdzietni?
Wniosek nasuwał się sam – miał kochankę z dzieckiem. Nie wiedziałam, co jest gorsze – to, że mnie zdradza z inną, czy to, że został ojcem, choćby nie swojego dziecka.
youtube.com
Moje życie stało się jednym wielkim kłębkiem nerwów. Jeszcze kilka dni ciągłych rozmyślań i bym zwariowała. Władek zauważył, że coś jest ze mną nie tak.
Nawet chciał zabrać mnie do lekarza, ale poprosiłam go, żeby dał mi trochę czasu dla siebie.
W weekendy mąż zaplanował wyjazd na ryby, tylko że był tak nieuważny, że nawet nie zabrał wędek.
Przez aplikację w telefonie śledziłam jego lokalizację. Pojechałam pod wskazany adres i przekonałam się, że miałam rację.
Przy bloku na placu zabaw mój Władek bawił się z małym chłopcem, a ten nazywał go „tatą”. Piękna kobieta siedziała na ławce nieopodal i wesoło się uśmiechała.
Nie zrobiłam awantury. Spokojnie wróciłam do domu, usiadłam przy stole i tak siedziałam, aż Władek wrócił do domu.
- Wiem wszystko, więc nie próbuj mnie okłamywać! Chcę tylko wiedzieć, dlaczego kontynuowałeś życie ze mną, skoro dostałeś to, czego zawsze tak bardzo pragnąłeś? – nie patrzyłam na swojego męża, bo nie chciałam, żeby widział moje łzy.
Władek szybko przeszedł odległość, która nas dzieliła, usiadł naprzeciwko mnie i mocno ścisnął moje ręce, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała.
- Jesteś miłością mojego życia i tego nie zmienię. Nigdy cię nie zdradziłem i nie zamierzam tego robić.
Tak, mam syna, ale dowiedziałem się o nim dopiero dwa miesiące temu. Barbara, matka chłopca, to moja dawna koleżanka z klasy. Spędziliśmy razem jedną noc, a potem zniknęła. To było jeszcze przed poznaniem ciebie.
Przepraszam, że od razu ci nie powiedziałem. Po prostu nie chciałem cię zasmucać i bałem się, że nie pozwolisz mi widywać się z synem lub zmusisz mnie do wyboru.”
Wielki kamień spadł mi z serca.
Rzuciłam się w ramiona Władka, nie powstrzymując łez. Oczywiście, nie miałam nic przeciwko, aby mąż spotykał się ze swoim synem.
Zachary, cudowny chłopiec, poznaliśmy się i nawet zaprzyjaźniliśmy. Jego matka nie miała nic przeciwko temu, żeby mały zostawał u nas na weekendy.
Choć nie zostałam pełnoprawną mamą, jestem wdzięczna Bogu za to dziecko.