Każda dziewczyna ma swoje wyobrażenie o tym, jakie powinno być jej wesele, i bardzo się ucieszyłam, gdy otrzymałam wiadomość od dawnej przyjaciółki. Cieszyłam się szczerze, bo życzyłam jej szczęścia.
Z Marią przyjaźniłyśmy się jeszcze od czasów studenckich. Po ukończeniu studiów utrzymywałyśmy kontakt, ale potem wszystko jakoś się zakręciło i zabrakło czasu nawet na telefon.
Zdziwiłam się, kiedy Maria napisała do mnie SMS-a z prośbą o spotkanie. U mojej byłej przyjaciółki była prawdziwa radość – wychodzi za mąż i chciała osobiście wręczyć mi zaproszenie na wesele.
Naprawdę szczerze się za nią cieszyłam i obiecałam, że przyjdę. Kupiłam piękną sukienkę, zrobiłam makijaż, zapisałam się na fryzurę. Wiedziałam, że na uroczystości będzie wielu naszych wspólnych znajomych, więc chciałam wyglądać pięknie.
Nie obyło się bez upokorzenia. Posadzili mnie nie z naszymi kolegami z roku, ale z samotnymi osobami. Głównie siedziały tam nastolatki lub starsze babcie. Czy to taki okrutny sposób, żeby pokazać mi:
„Widzisz, wciąż nie wyszłaś za mąż!”
Kiedy obok mnie usiadł elegancki mężczyzna w pięknym garniturze, poczułam ulgę. Nie jestem sama. Okazało się, że to Wiktor, szef Marii. Był dyrektorem hotelu i nie miał problemów finansowych. W prezencie dla młodej pary wręczył im wycieczki do kurortu za granicą.
„Taki dobry mężczyzna i bez pary” – pomyślałam, a on jakby odczytał moje myśli.
Cały wieczór spędziliśmy razem. Dużo rozmawialiśmy, tańczyliśmy, rozluźniłam się i po prostu cieszyłam się towarzystwem tego miłego mężczyzny. Pod koniec wieczoru Wiktor zaproponował, że mnie odwiezie, co było naturalne. Poprosił o mój numer telefonu i zaczęliśmy się spotykać.
Spotykaliśmy się prawie codziennie. Kawaler nie szczędził na mnie pieniędzy, a ja doceniałam jego troskę i oznaki uwagi. Wkrótce status narzeczonej przeszedł na mnie. Zadzwoniłam do Marii i umówiłam się na spotkanie.
– Nie uwierzysz, ale twój bukiet zadziałał. Nigdy nie wierzyłam w ten przesąd, ale teraz chciałabym zaprosić cię na moje wesele.
Oczekiwałam, że przyjaciółka ucieszy się razem ze mną, ale ona się zdenerwowała:
– Więc taka z ciebie jest! Taka niedostępna, cicha, skromna mniszka, a kiedy zobaczyłaś biznesmena z grubym portfelem, od razu się zmieniłaś.
– O czym ty mówisz?
– Wiktor jest starszy od ciebie o 16 lat. Pasujesz mu na córkę, jaka to miłość?
Nie zamierzałam słuchać tych obrzydliwych oskarżeń. Zostawiłam zaproszenie na stole i wyszłam. Czy ludzie naprawdę mają trudności w uwierzeniu w szczerość uczuć zakochanej pary? Dlaczego wszystko zawsze musi sprowadzać się do korzyści materialnych?
Ale – ilu ludzi, tyle opinii. Niech Bóg im to osądzi, a ja tego nie zamierzam robić.
Pisaliśmy również o: „Kupiłam babci ziemniaki, a brat z żoną cichaczem przyjechali i zabrali połowę worka”: opowieść o sprawiedliwości od jednej pani
Może zainteresuje: Pielęgniarka: "Całe życie pomagałam ludziom, nawet mój mąż był pacjentem. Mamy dwoje dzieci, dawaliśmy im przykład, a teraz dzielą nasze mieszkanie"
Przypominamy: Spowiedź starszej mamy, która została sama: „Syn pojawił się dopiero, gdy usłyszał, że moje mieszkanie nie przypadnie jemu. Niech Bóg rozstrzygnie”