Dziewczyna, około 15 lat, i jej rozgniewana mama przyszły na porodówkę: "Siedziałem znów w poradni ginekologicznej, dyżur dzisiaj był lekki i miałem jeszcze siłę, by żartować z pacjentkami i prawić im komplementy."
„Siedziałem znów w poradni ginekologicznej, dyżur dzisiaj był lekki i miałem jeszcze siłę, by żartować z pacjentkami i prawić im komplementy.
Wizyta prawie się skończyła, zawołałem ostatnią pacjentkę. Do gabinetu weszła młoda dziewczyna, właściwie dziewczynka, około piętnastu lat, i kobieta w wieku około czterdziestu lat.
Dziewczynka wcisnęła głowę w ramiona, patrzyła spod czoła, a kobieta praktycznie ziejąca ogniem ze złości syczała na córkę i szarpała ją za rękaw. Jej brwi były tak zmarszczone, że wydawało się, iż wkrótce złączą się w jedną linię.
„Kto z was jest pacjentką?” – zapytałem, wskazując na krzesła obok mojego biurka. Panie usiadły.
"Następnego dnia pod drzwiami znaleźliśmy notatkę: 'Kocham i czekam, wreszcie będziemy mogli być razem. Wkrótce twojej żony już nie będzie.'" Z życia
Top 10 zaskakujących ciekawostek o kotach. Mało kto o tym wie
Hybryd psa i kota. Zdjęcia tego zwierza bardzo popularne w sieci
NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!
„Ta” – kobieta skinęła w stronę dziewczyny.
„Katarzyna, prawda?”
„Tak”
„Ile masz lat?”
„Piętnaście”
„Na co się skarżysz?”
„Zaszła w ciążę! Wstyd dla rodziny! Tylko piętnaście lat, a już z każdym do łóżka się kładzie. Wstyd! Zabiłabym!”
„Przepraszam, zwracałem się do Katarzyny.”
„Jestem... w ciąży” – dziewczyna przycisnęła ręce do brzucha i spojrzała na matkę.
„W ciąży! I to w wieku piętnastu lat! Dlaczego się cieszysz, głupia? Całe życie zmarnowane, a ona się cieszy! Doktorze, strach mi ludziom w oczy spojrzeć, wszyscy plotkują, zerkają.
Co mam ludziom mówić? Zaszła nasza Katarzyna, oto takie szczęście! Zostanę babcią w czterdzieści lat. Wstyd, Boże, jaki wstyd! Zabić ciebie z twoim chłopakiem to mało!”
„Przepraszam, jak się Pani nazywa?”
„Anna”
„Pani Anno, mogłaby Pani pójść do rejestracji i przynieść kartę Katarzyny?”
„A Kasia?”
„Kasia tutaj zostanie, poczeka na Panią.”
„Pilnuj mi jej!” – kobieta zagroziła córce i wyszła z gabinetu.
„Kasiu, opowiadaj” – spojrzałem na dziewczynę. Siedziała, przyciskając ręce do brzucha i opuszczając wzrok.
„Tak wyszło... Mam chłopaka, Marka, jesteśmy razem od pierwszej klasy. No i nam się zdarzyło. A potem zaczęło mnie mdlić, postanowiliśmy zrobić test i były dwie kreski.”
„Dawno robiłaś test?”
„Cztery miesiące temu. Dopiero niedawno powiedziałam mamie, bo brzuch już zaczął rosnąć i i tak by zauważyła.”
„Dlaczego nie powiedziałaś mamie od razu?”
„Zmuszałaby mnie do aborcji, a ja... nie chcę aborcji. Chcę go urodzić. Nie zmusisz mnie, prawda?”
„Oczywiście, że nie zmuszę, nie martw się. To w pełni twoja decyzja, musimy tylko wiedzieć, który to tydzień.”
„Oto karta, doktorze” – do gabinetu weszła matka dziewczyny i usiadła obok niej.
„Dobrze. Musimy zrobić Katarzynie USG i pobrać krew na HCG.”
Przesuwałem głowicą po brzuchu dziewczyny. Ona patrzyła na ekran, a jej matka demonstracyjnie odwróciła się, ale zerkała przez ramię.
„Zdrowe dziecko, duże, około 18 tygodni... Och, widzę, kto to jest, chcecie wiedzieć?”
„Możecie powiedzieć?” – matka dziewczyny ożywiła się, odwróciła i wpatrzyła w monitor. Jednak nie było jej to obojętne.
„Macie dziewczynkę.”
„Och, doktorze!” – matka dziewczyny zmieniła się nie do poznania. – „To takie szczęście, dziewczynka... Dziękuję, doktorze! Kasia, wybacz mi, chyba przesadziłam... Będę miała wnuczkę. Ależ to wspaniale. Doktorze, wyobrażacie sobie?”
„Oczywiście” – uśmiechnąłem się. Kobieta rozpromieniła się. Uśmiechnęła się, chwyciła córkę za rękę i nawet się rozpłakała. Dziwne, jak ludzie zmieniają się pod wpływem zwykłego obrazu na ekranie.
Pięć miesięcy później, na moim dyżurze, w szpitalu położniczym urodziła się cudowna dziewczynka, którą nazwano Anna. Nowo upieczona babcia nie wypuszczała jej z rąk, płakała z radości, a Kasia stała się prawdziwą mamą – odpowiedzialną, troskliwą.
Od tego USG relacje w tej rodzinie zmieniły się na lepsze i skromnie cieszę się, że miałem w tym swój udział. W końcu my, lekarze, czasem bywamy czarodziejami...”