Maria przyszła do domu matki i zabrała wszystko. Tego dnia postanowiła udać się prosto na grób matki.

Maria po cichu powiedziała do zdjęcia na pomniku, że ma dopiero 50 lat i jak tylko tam dotarła, poczuła, że ma problemy z oddychaniem. Ale powiedziała sobie, że teraz zrobi wszystko, trochę odpocznie i zacznie pracę.

Ale kobieta czuła się źle, załadowała tyle narzędzi do taczki, że ledwo mogła ją ciągnąć na miejsce.

Wzięła wszystko - motykę, łopatę, grabie, kwiaty, a nawet kupiła trochę nowej ziemi. Musiała nawet wziąć jakieś lekarstwa, ponieważ nie czuła się dobrze.

Kobieta dbała zimą zarówno o nagietki, jak i petunie - hodowała je w domu pod lampą, aby lepiej rosły. Wczoraj kupiła róże - chciała posadzić je wszystkie, ponieważ były to ulubione kwiaty jej matki.

Popularne wiadomości teraz

"Mieszkam we Francji od dłuższego czasu. Niedawno przyjechałam i zobaczyłam, jak moja matka nadal istnieje - dokładnie tak, jak istnieje"

Rodzice zaprosili syna w odwiedziny i wtedy podbiegła synowa, która też chciała iść, ale nie została zaproszona: „Nie zasługuję na to”

„W niedzielę pojechaliśmy do domu moich teściów, mój mąż chciał pogratulować mojej mamie z okazji jej urodzin, które właśnie minęły”

„Chciałabym mieć syna zamiast córki. Syn Natalii wypadł tak dobrze, ale o mojej Marcie nie ma co pisać”

Potem kobieta wzięła się w garść, bo o pierwszej po południu odjeżdżał autobus do miasta.

Musiała zdążyć ze wszystkim na czas, nie na darmo ciągnęła to wszystko za sobą. Maria była zadowolona ze swojej pracy, świetnie się spisała. Teraz jej mama będzie mogła podziwiać piękne róże i petunie. Posadziła też dwa drzewa tujowe - prawdziwa piękność.

Maria pożegnała się z matką, mówiąc, że musi złapać autobus. Pocałowała pomnik i pobiegła najszybciej jak mogła na przystanek autobusowy, trzymając się za dolną część pleców. Wieczorem musiała wezwać karetkę. Czuła się naprawdę źle.

Mężczyzna w białym fartuchu zbeształ Marię, mówiąc, że powiedzieli jej wtedy, że powinna dbać o swoje zdrowie przynajmniej przez te dwa miesiące. Już teraz trudno było patrzeć na Marię, zwłaszcza z jej chorobami.

Maria poczuła się winna i próbowała ukryć oczy. Jej córka stała obok niej, ledwo przytomna, martwiąc się o matkę.

Wyglądało na to, że się udało i po kilku dniach poczułam się lepiej. Mogłem łatwiej spać, a nawet się uśmiechać. Wszystkie moje myśli krążyły wokół pójścia na grób matki i zobaczenia kwitnących kwiatów.

Któregoś dnia znów miałam ten sen, w którym mama mówiła z białego domu, że ma tu kwiaty i je podziwia. Maria przyszła i zabrała wszystko z powrotem do domu matki.

Maria natychmiast wstała ze snu i po cichu poszła na wieś. Przyszła do domu matki i nie zastała żadnych kwiatów, wszędzie błoto, podeptane. Nie było ani jednego kwiatka, który zasadziła.

Poszła na grób swojej ciotki Olyi. I to było to. Maria, jej kuzynka, przeniosła wszystko na miejsce swojej matki. Nawet ziemia, którą tu kupiła, jest pokryta brudem.

Serce Marii pękło, a przechodnie znaleźli ją w tym miejscu. Kilka dni później w pobliżu wzgórza jej matki pojawił się jeszcze jeden.