Wincent był ze mną odkąd pamiętam. Przyjaźniliśmy się od przedszkola, potem siedzieliśmy razem w ławce i nawet dostaliśmy się na ten sam uniwersytet.

Podejrzewałam, że Wania czuje do mnie coś więcej niż przyjaźń, ale ponieważ nigdy nie wyznał mi miłości, uznałam, że to tylko moje domysły.

Spokojnie akceptował moje relacje z innymi chłopakami i zawsze był „ramieniem”, w które mogłam się wypłakać po kolejnym zawodzie miłosnym.

Wysłuchał, pogładził po głowie i swoim cichym głosem powiedział, że wszystko będzie dobrze. Myślę, że Wania byłby wzorowym chłopakiem i nigdy by mnie nie skrzywdził.

Gdybym chciała, wystarczyłoby jedno słowo, żebyśmy zaczęli się spotykać, ale problem w tym, że irytowała mnie ta niepewność i nieśmiałość Wincenta.

Popularne wiadomości teraz

"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia

Dziecko zostawiło psa i notatkę w parku. Płakali prawie wszyscy

Piękna wieczorna modlitwa do Anioła Stróża

Hybryd psa i kota. Zdjęcia tego zwierza bardzo popularne w sieci

Inny na jego miejscu dawno by mnie objął i nie wypuścił, a on milczał i cierpiał. Nie facet, tylko, przepraszam za słowo, ciamajda.

Tak więc, choć chciałam poczuć się jak bohaterka filmu, której wyznają płomienną miłość i porywają na drugi koniec świata, to się nie stało.

Nawet gdy powiedziałam, że spotkałam chłopaka, z którym chciałabym spędzić resztę życia, Wania się nie załamał. Szybko mi pogratulował i wyszedł, jak mi się wydawało – płakać.

Karol był zupełnie inny. Pewności siebie mu nie brakowało, wręcz przeciwnie. Był tak bezczelny i zapatrzony w siebie, że dosłownie zwalił mnie z nóg.

Nasze relacje przypominały namiętne tango, w którym oboje walczyliśmy o dominację. Burzliwe noce, szalone poranki – podobała mi się ta energia, która między nami panowała, ale było jedno „ale”. Karol był strasznym bałaganiarzem.

Po każdej jego wizycie musiałam kilka dni sprzątać mieszkanie. Nawet potrafił pobrudzić zasłony podczas jedzenia.

Zmęczona sprzątaniem, po raz pierwszy zaproponowałam, żebyśmy pojechali do niego. Karol był spokojny i skręcił w inną stronę.


youtube.com

Po kilku minutach szliśmy do jego mieszkania. Spodziewałam się zastać tam bałagan, ale byłam mile zaskoczona porządkiem i czystością.

- Oho! Okazuje się, że potrafisz być pedantyczny? – chciałam zrobić komplement.

- Ależ jesteś śmieszna! To wszystko mama. Nie może zaakceptować, że jestem dorosły i mieszkam sam. Przychodzi trzy razy w tygodniu, żeby posprzątać.

- Rozumiem! Wiesz co, niestety, nie mogę zostać. Zapomniałam, że nie podlałam kwiatów w domu, muszę wracać. Pozdrów mamę!

Jeszcze nigdy nie biegałam tak szybko. Zerwałam z Karolem szybko, gdy chciał znać powód, powiedziałam, że nie chcę oszukiwać i kocham innego.

Najlepsza opcja z wszystkich. Nie mogłam przecież maminsynkowi powiedzieć, że jest maminsynkiem. Tacy nie akceptują takich oskarżeń. Może warto ponownie rozważyć kandydaturę Wincenta?