Pewnego dnia lekarze zdiagnozowali u 14-letniej amerykańskiej nastolatki Jeanne Simons rzadką chorobę serca – kardiomiopatię rozstrzeniową. Choroba ta charakteryzuje się ciągłym powiększeniem komór serca, któremu towarzyszy zaburzenie krążenia krwi. Ta choroba jest leczona przez przeszczep narządu – dziewczyna przeszła tę operację w lipcu 2008 roku, a wykonali ja najlepsze chirurgi ze szpitala dziecięcego w Miami. W nowym sercu dziewczyny powstał skrzep krwi, przez co po dwóch dniach serce przestało funkcjonować. Trzeba było ponownie go usunąć.
Głównym problemem było to, że drugiego odpowiedniego dla tej konkretnej dziewczyny serca po prostu nie było. Natomiast wszczepienie sztucznego serca małoletnim osobom było zabronione na poziomie legislacyjnym. Jednak lekarze zdecydowali się na wszczepienie tymczasowego sztucznego serca. Dyrektor chirurgii dziecięcej, dr Ritchie, skomentował tę decyzję w ten sposób: „Tak naprawdę dziewczyna przeżyła 118 dni bez serca, a krążenie krwi utrzymywały tylko dwie pompy”. Wiec de facto serce funkcjonowało nie w ciele dziewczynki, ale w środowisku zewnętrznym. Przez 118 dni Jeanne była przykuta do łóżka.
Dziewczyna wspomina ten czas z goryczą: „To było tak, jakbym nie żyła przez te miesiące – niby istniałam z wami w tym samym świecie, a jednocześnie byłam tak daleko od ludzi! Natomiast wiem, że w rzeczywistości byłam tutaj i żyłam bez serca. Zawsze bałam się, że aparat się zatrzyma lub zepsuje. Poza tym on ciągle wydawał jakieś dźwięki”.
Takie obciążenie organizmu niejednokrotnie prowadziło do pogorszenia stanu zdrowia młodej pacjentki. Ponadto podczas leczenia stwierdzono u niej niewydolność nerek i wątroby, a nawet krwawienie z żołądka. W październiku w końcu znaleziono nowe serce dawcy. Druga operacja zakończyła się sukcesem: organizm zaakceptował przeszczep i pacjentka przeżyła. W listopadzie po wielokrotnych zabiegach rehabilitacyjnych dziewczyna została wypisana ze szpitala.
Zanim pacjentka została wypisana, w murach placówki odbyła się konferencja, na której ona ze łzami w oczach podziękowała lekarzom i całemu personelowi kliniki: „Strasznie żyć bez serca i widzieć, jak twoją krew pompuje jakiś aparat”. Według dziewczyny przez cały ten czas czuła się jak „nieprawdziwa osoba”.
Ten przypadek był niemalże pierwszym w praktyce światowej, kiedy pacjentka pokonała tak wiele przeszkód i jednak przeżyła. Matka dziewczyny, Tvolla Anderson, mówi: „Jestem pewna, że to prawdziwy cud”.