W dzisiejszych czasach bardzo trudno jest samodzielnie wychowywać dzieci i jednocześnie pracować. Pewnego dnia weszłam na Facebooka, aby obejrzeć zdjęcia koleżanek ze studiów. Jak się okazało, większość z nich już od dawna jest w związku małżeńskim – jakimś cudem im udało się zbudować trwale oraz szczęśliwe relacje.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że w moim mieszkaniu nie ma nikogo, kto by mógł po prostu przesunąć mebli lub naprawić usterki elektryczne. W razie potrzeby zawsze dzwonię do fachowca i muszę płacić za te wszystkie czynności. Dzieci są jeszcze za mali, aby jakkolwiek mi pomóc: moja córka ma 12 lat, a syn dopiero poszedł do pierwszej klasy.
Ja nawet nie marzyłam o tym, że mogę kiedykolwiek ponownie wyjść za mąż. Pewnego dnia poznałam Pani Marię. Gdy tylko ona dowiedziała się, że ja nie mam męża, natychmiast wyszła z inicjatywą:
„Widzę, że jesteś dobrą kobietą i dobrą gospodynią” – zaczęła mówić Pani Maria – Musisz poznać mojego syna Stasia, na pewno ci się spodoba”.
Byłam nieco zaskoczona tak szczerą propozycją kobiety: nie jestem gotowa od razu budować jakiś związek i w ogóle nie jestem pewna, czy spodobam się temu nieznajomemu mężczyźnie.
"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia
Dziecko zostawiło psa i notatkę w parku. Płakali prawie wszyscy
Piękna wieczorna modlitwa do Anioła Stróża
Hybryd psa i kota. Zdjęcia tego zwierza bardzo popularne w sieci
Natomiast Pani Maria zaczęła mnie przekonywać i mówić, że przez całe życie szukała takiej synowej jak ja. Staś po prostu dwukrotnie miał pecha: jego pierwsza żona w ogóle nie dbała o porządek – nie sprzątała i nie gotowała, cały dom był wywrócony do góry nogami, a druga zona po prostu zaczęła go zdradzać. Teraz on ponownie wprowadził się do matki, ponieważ był bardzo rozczarowany kobietami.
- On jest bardzo gospodarny, - powiedziała Pani Maria, - wszystko może naprawić w domu.
Ja dobrze rozważyłam propozycję Pani Marii i postanowiłam, że na pewno nic nie stracę, gdy spotkam się jeden raz z tym Stasiem.
Na naszej pierwszej randce Staś wyznał mi, że bardzo mu spodobałam się, więc ma wobec mnie poważne zamiary. Nie powiem, że od razu poczułam do niego sympatię, ale on był całkiem przystojny. Postanowiłam więc zacząć się z nim spotykać, ale jednocześnie bardzo uważnie przyglądać się jego zachowaniu.
Następnego dnia Staś naprawił mi cały sprzęt w domu, a dwa tygodnie później się oświadczył. Nie zgodziłam się od razu, on czekał ma moja odpowiedź miesiąc, po czym ja w końcu powiedziałam tak: mi się wydawało, że on jest bardzo poważnym mężczyzną i akurat przez to on by nie podjął tak poważnych kroków, gdyby szczerze tego nie chciał.
Staś wprowadził się do mnie z jedną walizką, mówiąc, że zostawił wszystko, co zarobił, swoim byłym. Pierwszy tydzień naszego małżeństwa był niesamowity. Nie mogłam uwierzyć w to, że mam takiego męża, ale moja intuicja wciąż nie dawała mi spokoju.
Kłopoty zaczęły się kilka tygodni później. Pewnego dnia postanowiłam wyprać jego rzeczy, przed praniem wywróciłam kieszenie jego spodni, aby przypadkowo nie wyprać czegoś, oprócz spodni.
„Nie zaglądaj do moich kieszeni” - powiedział mi dość groźnie mój nowy mąż.
W weekend Staś się bardzo upił, wrócił do domu nad ranek i spadł prosto na progu mieszkania. Zaciągnęłam go do sypialni. Podczas lunchu zaczął opowiadać mi o jakimś starym przyjacielu, który pilnie potrzebował jego pomocy. Tym razem wybaczyłam mu.
Niecałe kilka dni później znów wrócił do domu pijany. Próbowałam z nim poważnie porozmawiać, ale on mnie nie słuchał, po prostu krzyczał coś niezrozumiałego, zarzucając mi nadmierną kontrolę. A potem wszystko się powtórzyło. Było mi bardzo smutno z tego powodu i wstyd przed dziećmi. Cała moja pensja dosłownie zniknęła, a kiedy on wreszcie odzyskał przytomność po kolejnej imprezie, ja spróbowałam dowiedzieć się, na co on wydaje moje pieniądze.
Mruczał coś do siebie, a potem powiedział, abym zadała to pytanie swoim dzieciom. Nie mogłam już tego znieść. Powiedziałam mu, żeby się spakował i wyniósł z mojego mieszkania. Staś oczywiście nie chciał tego robić, więc pojechałam do teściowej, aby poskarżyć się na jej syna.
„On zawsze był spokojny i przyjacielski" - powiedziała mi teściowa. „To ty doprowadziłaś go do tego stanu". Nie chcesz go meldować w swoim mieszkaniu, więc on jest na ciebie zły! Skoro już jesteście małżeństwem, warto go zameldować, aby w rodzinie ponownie zapanowała harmonia i miłość.
Wróciłam do domu, a Staś spokojnie spał pijany w salonie. Zadzwoniłam do swojej przyjaciółki, ona przyjechała do mnie, spakowaliśmy jego rzeczy, wsadziliśmy go do samochodu i odwieźliśmy do mieszkania jego matki. Postawili go przy drzwiach i zadzwonili do niej.
„Pani Marie” - powiedziałam do teściowej - „Może Pani z powrotem zabrać swojego syna”.
Tego samego dnia napisałam i złożyłam pozew rozwodowy. Teraz nie szukam już żadnych nowych znajomości -- żyję dla swoich dzieci!
Czy uważacie, że kobieta podjęła słuszną decyzję?