Anna poświęciła całe swoje życie innym ludziom, często zapominając o sobie. Ważne dla niej było widzieć szczęśliwe uśmiechy wokół siebie.
Może dlatego wybrała zawód nauczycielki w szkole. Nic nie sprawiało jej takiej radości, jak śmiech dzieci i ich sukcesy, zarówno te małe, jak i duże.
Anna pracowała jako nauczycielka w szkole. Kochała dzieci i potrafiła znaleźć do każdego z nich odpowiednie podejście. Dzieci ją uwielbiały, a rodzice stawali w kolejce, aby ich pociecha trafiła właśnie do tej znanej nauczycielki.
Koledzy z pracy często prosili ją o radę, a ona nigdy nikomu nie odmówiła pomocy. Kierownictwo szanowało swoją znaną nauczycielkę i lubiło się nią chwalić.
Kiedy trzeba było przeprowadzić jakąś otwartą lekcję, zwracali się do pani Anny. Przychodzili wizytatorzy z niezapowiedzianą kontrolą – znów to pani Anna za wszystkich odpowiadała. Ministerstwo organizowało jakiś konkurs, a gdy szukali klasy do udziału, pani Anna była zawsze pierwsza na liście.
"Z żoną znaleźliśmy się w dziwnej sytuacji. Przyjechaliśmy na działkę a tam chaos. Wykopałi wszystkie nasze kwiaty. Złodzieje zabrali całą truskawkę"
„Bóg wezwał moją teściową do siebie. Zabieramy teścia do nas. Mieli psa, dużego, czarnego i kudłatego. Zabraliśmy go, a on przyniósł nam wiele zmian”
Wiek to tylko liczba: "Kilka lat temu musiałem mieszkać u babci i dziadka. Kiedy odjeżdżałem, zostawiłem u nich prawie wszystkie swoje rzeczy"
Prawdziwa historia o odważnym ojcu, który przyjął poród swojego dziecka przed przyjazdem karetki
Była osobą niezawodną. Bardzo się zmęczyła, bo przecież nie tylko dzieci uczyła, ale miała też mnóstwo dodatkowej pracy. Trzeba przygotować lekcje, zaplanować wychowanie, brać udział w szkoleniach i seminariach, konkursy – to wszystko było na jej głowie, a do tego jeszcze własna rodzina w domu.
Zdarzało się, że wracała ze szkoły i chciała odpocząć od hałasu, ale wtedy dzwonili rodzice uczniów. Ktoś zgubił dziennik, ktoś inny nie zapisał zadania domowego, a bywali też tacy, którzy chcieli wyładować swoją niezadowoloną złość na nauczycielce.
Mąż, słysząc, że dzwonią do niej po godzinach pracy, aż zielony złościł się. Nie przebierał w słowach, a rozmówcy szybko odkładali słuchawkę.
- Po co to robisz? – denerwowała się na niego żona. – Taka już moja praca, muszę nadążać za wszystkim.
- A mnie twoja praca obchodzi jak zeszłoroczny śnieg – wyrażał swoje zdanie Marek. – W domu jesteś moją żoną i powinnaś mnie obsługiwać, niech o tym wiedzą.
Z Markiem Anna była w małżeństwie od 26 lat. W tym czasie wiele między nimi się działo, ale do tej pory żyli jako para. Mają dwoje dzieci. Starsza, Maria, wyszła za mąż. Kilka miesięcy temu została mamą.
Podarowała im pięknego zdrowego wnuka, Tomka. Młodsza, Kasia, nie spieszy się z małżeństwem, studiuje. Matka tęskni za swoimi córkami, ale rozumie, że takie jest dorosłe życie. Jej pisklęta wyleciały z rodzinnego gniazda i teraz budują swoje własne.
Niby życie zwyczajne, niczym się nie wyróżnia. Ale ostatnio zaczęły się kłopoty. Latem poinformowano o zamknięciu ich szkoły z powodu braku funduszy. Kto był mądrzejszy, od razu zaczął szukać nowej pracy.
Anna, wraz z innymi takimi jak ona, chciała walczyć o sprawiedliwość. Chodzili do burmistrza, jeździli do rady miejskiej, pisali listy do Ministerstwa, nawet sponsora znaleźli. Nic nie pomogło, szkołę zamknięto.
Na bezrobociu dawali minimalną pensję. Gdyby Anna była sama, nie martwiłaby się, ale chciała pomóc swoim dzieciom. Starszej z wnukiem, bo z macierzyńskiego trudno się utrzymać, młodszej – z edukacją.
Tylko skąd wziąć te pieniądze? Mąż zarabiał grosze. Prosiła go nie raz, żeby znalazł coś lepszego, inni przecież jakoś dbają o swoje rodziny, wyjeżdżają, ale on twierdził, że wszystko mu odpowiada.
Anna nie miała wyjścia i musiała wyjechać za granicę do pracy. Po tylu latach pracy w szkole, okazało się, że jej dyplom nie jest do niczego potrzebny.
Na szczęście Bóg się nad nią zlitował i trafiła do dobrej rodziny jako opiekunka. Dziadek, którym się opiekowała, był cichy i spokojny, a ona starała się go zadowolić. Każdego dnia przygotowywała smakołyki, piekła ciasta, utrzymywała porządek w domu.
Praca niby nie była trudna, robiła to samo, co w domu, ale dziadek był osobą leżącą. Trzeba go było przewracać, zmieniać pieluchy, kąpać. Męczyła się przy nim, a przez to, że musiała go podnosić, dorobiła się problemów zdrowotnych.
Każdego dnia dzwoniła do męża, opowiadała, jak jej idzie. Raz wspomniała o swoich problemach zdrowotnych, a on zamiast ją pocieszyć, zaczął mówić różne niemiłe rzeczy. Twierdził, że jeszcze nie wiadomo, od czego te problemy i co ona tam w ogóle robi.
Anna poczuła się zraniona. Przecież nie wyjechała z dobrego życia. Marek, jako mąż, powinien się wstydzić, że nie potrafi utrzymać rodziny, a wszystko przerzucił na barki żony. A on jeszcze ją obwinia. Gdyby nie dzieci i wnuk, może zostałaby za granicą.
Tęsknota za domem zwyciężyła. Ledwo wytrzymała trzy miesiące. W końcu przekroczyła granicę. W domu powietrze wydawało się czystsze i lepsze. Czekali na nią dzieci z mężem, nakryli stół, przytulali ją i całowali.
Siedzieli długo razem, jak w starych dobrych czasach, zadawali pytania, interesowali się. Widać było, że mąż naprawdę za nią tęsknił. Ciągle kręcił się wokół niej, we wszystkim pomagał. W nocy chciał bliskości, ale Anna poprosiła, żeby poczekał, bo najpierw musi iść do lekarza.
Marek odebrał to jako osobistą obrazę i poszedł spać do innego pokoju. Czy jego własne potrzeby były ważniejsze niż zdrowie żony? Po badaniach Anna usłyszała smutną wiadomość – potrzebna była operacja, i to jak najszybciej.
W ich mieście nie ma takiego specjalisty, trzeba jechać do Warszawy. „To ile pieniędzy będzie kosztować” – żaliła się kobieta i myślała, żeby zrezygnować, ale córki naciskały i zmusiły ją do zgody.
Znowu trzeba pakować rzeczy w drogę, a ona jeszcze dobrze nie rozpakowała starej walizki. Marek zaczął swoje.
– Widzę, że zupełnie rozleniwiłaś się na tych swoich wyjazdach. Celowo uciekasz z domu, żeby nie zajmować się domowymi obowiązkami! Ile ja mam jeszcze się męczyć z tymi świniami. A co to za żona, że mąż już gubi spodnie? Wstyd przed ludźmi!
– Przecież ci wytłumaczyłam, dlaczego muszę jechać. Rozumiesz, że potrzebuję operacji? Mam problemy ze zdrowiem kobiecym. Jeśli nie zostanę wyleczona, może się to przerodzić w raka.
– Nie opowiadaj mi tych bajek, nie jesteś w szkole. Powiedz wprost, że złapałaś tam jakąś chorobę, dlatego nie chcesz ze mną spać, bo jeśli ja to złapię, to już się nie wywiniesz.
– Marek, zupełnie ci odbiło z tymi twoimi zazdrościami? Pomyśl, co wygadujesz swoją gębą, bo moja cierpliwość nie jest wieczna!
Mężczyzna nagadał jeszcze wiele rzeczy Annie, ale ona starała się go nie słuchać i skupiła się na pakowaniu walizki. Zrozumiawszy, że nie może wygrać, poszedł gdzieś, trzaskając głośno drzwiami.
Gdy Anna skończyła, na zegarku była 19:00. Marek wciąż nie wrócił. Zamiast odpocząć, kobieta poszła gotować. Ugotowała dużą porcję zupy, ulepiła i zamroziła pierogi, upiekła bułeczki i zrobiła naleśniki. Ledwo położyła się do łóżka, a już zadzwonił budzik, że czas wstawać.
Mąż w milczeniu odprowadził żonę do taksówki, włożył walizkę do bagażnika i wrócił do domu, nawet jej nie całując. „Nic, przestanie się gniewać” – pomyślała Anna i pojechała na dworzec. Teraz ma inne zmartwienia, nie ma czasu na znoszenie dziecinnych wybryków dorosłego faceta.
Na szczęście operacja przebiegła pomyślnie. Kobietę zatrzymano w szpitalu na kolejne trzy dni, aby sprawdzić wszystkie badania. Na sali poznała swoją sąsiadkę. Iza była dwa lata starsza od niej.
Jakoś od razu zaczęły rozmawiać, opowiedziały sobie o mężach i dzieciach. Iza przyznała, że jest rozwiedziona i teraz żyje po swojemu. Co miesiąc spotyka się z nowymi kawalerami, dostaje kwiaty, prezenty i mnóstwo komplementów.
Kobieta żyje pełnią życia. Kupuje sobie rzeczy, które jej się podobają, na sobie nie oszczędza. Kuchnia zupełnie jej nie interesuje, bo jada wyłącznie w restauracjach. Dwa razy do roku jeździ nad morze, a zimą – obowiązkowo w Tatry.
Ona, podobnie jak Anna, straciła kiedyś pracę, a musiała myśleć o córce. Zostawiła więc dziecko z mamą, a sama pojechała szukać lepszego życia. Teraz pomaga córce finansowo. Przyjeżdża do niej na dwa tygodnie, a potem znowu wyrusza w podróż.
Anna słuchała swojej sąsiadki i nie wiedziała, czy cieszyć się z nią, czy smucić. Iza jednak nie wyglądała na nieszczęśliwą kobietę, więc najpewniej rozwód jej wyszedł na dobre.
Przypomniała sobie Marka i jego grubiańskie słowa. Anna pomyślała, jak to jest być rozwiedzioną, ale od razu odgoniła te myśli. Wróci do domu, a wszystko się ułoży.
Nie mogła usiedzieć jeszcze trzech dni, wyniki badań były dobre, więc przekonała lekarza, żeby wypisał ją wcześniej. Zrobi mężowi niespodziankę. Wróci do domu, ugotuje jego ulubioną zupę i coś jeszcze przygotuje, żeby nie krzyczał, że jest głodny.
W domu było ciemno, kiedy Anna wróciła. Kobieta otworzyła drzwi kluczem i od razu na coś nadepnęła. Włączyła światło w przedpokoju i zauważyła damskie buty.
Ślad porozrzucanych rzeczy prowadził do sypialni. Anna szła ostrożnie, nie spiesząc się, zbierając po drodze ubrania, a ostatnim, co znalazła, był pasek męża.
Marek spał spokojnie, obejmując jakąś kochankę. Annę zalała krew, nie rozróżniała, kto jest kim. Tym samym paskiem, który trzymała w ręce, zaczęła bić na oślep. Ależ piszczały te gołąbki, jak świnie na rzeź! Marek próbował się tłumaczyć, że to jej wina, że pewnie zdradzała go na swoich wyjazdach.
– Wynoś się stąd, świnio! – krzyknęła rozgniewana kobieta. – Tu nie masz już nic! A jeśli zdecydujesz się wrócić, połamię ci nogi.
Wyrzuciła nagiego męża razem z kochanką za drzwi. Jutro złoży pozew o rozwód, opowie wszystko córkom i zacznie nowe życie bez męża, który był tylko z nazwy. Ile lat dźwigała to jarzmo na swojej szyi i w końcu stała się naprawdę wolna.
Pisaliśmy również o: "Siedziałyśmy z mamą i usłyszałyśmy, jak sąsiadka krzyczy i zwraca się do Boga. Pobiegłyśmy ją ratować, syn wysłał ją zdjęcie i wiadomość": sąsiadka
Może zainteresuje: „Żona jest przeciwna mieszkaniu z nami siostry a córce nie podoba się że w jej sypialni śpi zła ciotka. Wiem, że prawo jest po mojej stronie”: z życia
Przypominamy: "Przyjechał do nas brat z żoną, ona jest szefową kuchni. Moje produkty skrytykowała, zostawiła przy kasie w sklepie a ja zostawiłem 2 pensje: z życia