Marta, jego wybranka, nie spodobała mi się od pierwszego wejrzenia. To jedna z tych dziewczyn, które są za bardzo skupione na swoim wyglądzie. Spojrzysz na nią – piękna, to prawda, ale nie ma o czym z nią rozmawiać.
Dziewczyna ledwo skończyła szkołę, sama przyznała, że nie ma talentu do nauki. Oczywiście nie ma wyższego wykształcenia. Ukończyła kurs masażu, popracowała kilka dni, a potem zrozumiała, że trudno jest zarabiać pieniądze i zrezygnowała. Wymyśliła, że najlepiej będzie zająć się moim synem.
Szymon poszedł w ślady ojca. Ten również wybrał sobie pierwszą żonę na podstawie urody. Myślał pewnie, że z jej piękną buzią będzie mu piec ciasta i smażyć kotlety. Nawet roku nie przeżyli razem, bo okazało się, że głód to nie ciocia.
Kiedy zaczęliśmy się spotykać, nie spieszył się z małżeństwem, przyglądał się. Kiedy upewnił się, że potrafię gotować, utrzymywać porządek w domu i mogę mówić pełnymi zdaniami – oświadczył się. Czy była między nami miłość? Trudno powiedzieć. Myślę, że w małżeństwie najważniejszy jest wzajemny szacunek.
Prosiłam męża, aby porozmawiał z synem, podzielił się swoim negatywnym doświadczeniem, ale on nie chciał wtrącać się w jego życie prywatne. Mówi, że syn musi sam się przekonać, co to znaczy, i kazał mi się nie mieszać.
"Roześmiałam się: kto kogo utrzymuje, mieszkanie jest moje, jeździ moim samochodem. Wynika z tego, że to ja jego utrzymuję, a nie odwrotnie." Z życia
"Syn zrobił nam histerię. Krzyczał, że nie zniesie w domu kolejnego dziecka. Oskarżał nas, że go nie kochamy, skoro chcemy inne maleństwo." Z życia
„Siostra zaczęła kręcić nosem, znudziły jej się tanie produkty, chce żyć jak wszyscy normalni ludzie zamawiać pizzę. Mama milczała ale ja nie.”Z życia
"Wiem, kiedy jesteś na mnie zła, ale się powstrzymujesz, Kiedy chcesz dzielić się radością i tańczyć. Znam moją żonę, jesteś najlepsza." Z życia
„Magda, teraz z tymi swoimi dobrymi intencjami wepchniesz się do ich życia, a potem syn całe życie będzie cię za to winił i, nie daj Boże, w ogóle nie będzie chciał się żenić.”
Młodzi mieszkają w naszym drugim mieszkaniu. Otrzymaliśmy je od dziadka Szymona. Kiedy syn się uczył, wynajmowaliśmy je, a zarobione pieniądze odkładaliśmy. Później zrobiliśmy porządny remont, podnieśliśmy czynsz. Przynosiło to całkiem dobry dochód. Ale gdy syn zaczął spotykać się z dziewczyną, pozwoliliśmy mu zamieszkać osobno.
Teraz myślę, czy nie popełniliśmy błędu. Gdyby Marta nie wiedziała, że chłopak ma mieszkanie w Krakowie, może by się na niego nie skusiła. A teraz trudno ją stamtąd wyciągnąć.
Czasami odwiedzam ich, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku. Zwykle to Szymon mnie wita i gości, bo synowa jest wiecznie zajęta, ale nie pracą, tylko swoim wyglądem. Ma kosmetologa, masaże, manicure, rzęsy, siłownię, fitness, zakupy, spotkania z koleżankami.
Na wszystko ma czas. Chociaż czemu się dziwię, może gdybym sama wskoczyła na kark mężowi i nigdzie nie pracowała, też bym miała na wszystko czas. Jak jej nie wstyd brać pieniądze od mojego syna i w zamian nawet nie gotować mu obiadu.
Ostatnio przychodzę do nich, a ona siedzi w telefonie, ogląda coś na TikToku. Pytam, co ugotowała, a Marta tylko wzrusza ramionami:
„Jestem na diecie”.
Czyli w ogóle jej nie obchodzi, co jej mąż zje. W zlewie pełno brudnych naczyń, pytam, dlaczego nie umyła, a ona mówi:
„Mam świeży manicure. Szymon przyjdzie z pracy i pozmywa.” Aż mnie serce ścisnęło. To on nie tylko ma zarabiać pieniądze, ale też sprzątać w domu.
Postanowiłam porozmawiać z synem, jak wyobraża sobie dalsze życie, dzieci z taką żoną, a on jak zacięta płyta powtarza mi: „Mamo, kocham ją i na tym koniec.”
Aż żal mi na niego patrzeć. Schudł dobre 6 kilogramów, chodzi w pomiętej koszuli, z cieniami pod oczami, ciągle zmęczony i wyczerpany.
Rozumiem, że syn jest dorosły i nie powinnam się wtrącać w jego życie, ale jako matce trudno mi patrzeć na cierpienie dziecka. Kiedyś wyglądał znacznie lepiej. Myślę teraz, może przynajmniej pomóc mu z jedzeniem. Mogłabym gotować w domu i przynosić do nich w pojemnikach. Tylko żeby synowa nie wybrzydzała. To nie zje, tego nie chce, a to jest tłuste.