– Witaj. Tu Rustem – rozpoznaję głos mojego kolegi ze szkoły, z którym nie widziałem się od 15 lat.

Po obowiązkowych „ile to już lat, ile zim” mówi (z tamtej strony):

– Słuchaj, siedzimy tu z chłopakami w restauracji, a zabrakło nam pieniędzy. Do kogo nie zadzwonię, nikogo nie ma w domu. Mogłabyś pożyczyć tysiąc złotych na kilka dni?

Pomóż…

No co tu zrobić w takiej sytuacji? Żona bierze pieniądze, wszystkie jakie były w domu, olewa wszystkie sprawy, których ma mnóstwo, zostawia dzieci pod moją opieką i biegnie komunikacją miejską do wskazanej restauracji.

Popularne wiadomości teraz

"Nie mogłam sobie przypomnieć na co wydałam 150 euro. Była myśl: „A może te pieniądze zabrał Artur?” Ale przecież nie mógłby się tak zachować" Z życia

"Syn zrobił nam histerię. Krzyczał, że nie zniesie w domu kolejnego dziecka. Oskarżał nas, że go nie kochamy, skoro chcemy inne maleństwo." Z życia

"Zamiast ojca miałam ojczyma, nikt mnie nie kochał. A gdy nadszedł czas by się nim zająć, kazano mi go wziąć do siebie. Nie, nie zrobię tego." Z życia

"Chciał urządzić żonie awanturę, ale zrozumiał, że jego Lucy to bardzo mądra kobieta. Dała mu możliwość przeżyć jeden dzień w jej roli." Z życia

youtube.com

Potem wyjaśnia mi przez telefon:

Przyjeżdża tam przed wejście do restauracji, a tam wita ją tłum kolegów ze szkoły. Wszyscy trzeźwi, wszyscy z pieniędzmi.

Okazuje się, że paru dowcipnisiów postanowiło zebrać klasę w taki sposób, dzwoniąc do wszystkich. I zauważcie, nikt nie odmówił.

youtube.com

Spróbujcie to zrobić w zwykły sposób, z powiadomieniem na parę miesięcy przed, nie zbierzecie nawet jednej trzeciej, bo wszyscy zajęci…

A tak, skoro już przyszli, to tłumem weszli do restauracji. Dobrze się bawili i bardzo zgrali!