Ostatnio jego zachowanie coraz częściej mnie rozczarowywało. Nasze nieporozumienia stopniowo się gromadziły.

Gdybyśmy w jakiś sposób rozmawiali i dogadywali się po naszych małych kłótniach, to pewnie nie zauważałabym nic dziwnego, bo każdemu czasem się zdarza, to przecież życie.

Nie wiem, czy po prostu miałam pecha wyjść za „dorosłe dziecko”, czy może mój mąż jest wyjątkowy.

Michał ma 32 lata. Jesteśmy małżeństwem od 4 lat. Inicjatywa, by nie spieszyć się z dziećmi, wyszła ode mnie. Po prostu po przeprowadzce Michała do mnie poczułam, jakbym zamieszkała z małym dzieckiem. Nigdy nie potrafi sam przygotować się do pracy. Nie wie, gdzie są jego rzeczy, nie umie zrobić sobie śniadania, a czasem nawet zapomina zamknąć mieszkanie. No i gdzie tu jeszcze dziecko?

Teściowa oczywiście nie popierała naszej decyzji. Chciałaby wnuki, bo czas leci, a ja młodsza nie będę. Nie chciałam jej wytykać kwestii wychowania syna, więc przemilczałam wszystkie pretensje.

Popularne wiadomości teraz

"Telefon obudził Martę o 5rano. Dzwonili z nieznanego numeru nieznajoma kobieta powiedziała że są jej krewnmi. Już na dworcu, proszą o pomoc": z życia

Historia z pociągu: "Pani jechała do syna aby zająć się wnukami. Droga daleka, w przedziale był starszy mężczyzna, który jadł herbatniki z wrzątkiem"

"Kiedy po raz pierwszy zostawili u nas córkę naszej sąsiadki Kasię, nie wiedziałem, że wychowuje ją babcia. Wyglądała jak zwykła dziewczynka”: z życia

"Powiedziałam wyraźne Nie, bo nie chcemy teraz oddawać naszego mieszkania. Nasz syn jest niezadowolony, nazwał nas skąpcami i niewdzięcznymi": z życia

Niedawno wydarzył się incydent. Michał zadzwonił do mnie rano, 10 minut po tym, jak dotarłam do pracy. W domu się nie widzieliśmy, bo budzę się i wychodzę wcześniej. Mój mąż wpadł w panikę, krzyczał do telefonu, że czuje się bardzo źle i muszę natychmiast przyjechać, żeby się nim zająć.

– Co cię boli? – zapytałam Michała.

– Całe ciało mnie łamie, jakby mnie przez maszynkę do mięsa przepuścili! – narzekał. – Chyba trzeba wezwać karetkę.

– Mierzyłeś temperaturę?

– 37,2, możesz sobie wyobrazić?

Nic dziwnego! Prawie roześmiałam się do telefonu. Boże, czy ludzie żyją z taką temperaturą?! Jaki on delikatny.

– Nie, nie trzeba wzywać karetki. To zwykłe przeziębienie. Wypij gorącą herbatę z cytryną, weź lekarstwa z apteczki, instrukcja ci powie, jak je zażyć. Wrócę wieczorem. Kupię ci coś smacznego i zdrowego.

– Czyli nie zamierzasz do mnie przyjechać? – wrzasnął Michał do telefonu.

– Michał, ile masz lat? Czy naprawdę nie możesz sam zrobić sobie herbaty i wziąć lekarstw bez żony? Nie zachowuj się jak małe dziecko.

Obraził się i rzucił słuchawką. No i dobrze, przynajmniej nie będzie mi przeszkadzał. Po pracy pojechałam do supermarketu, kupiłam gotowanego kurczaka i warzywa. Do domu wróciłam po szóstej wieczorem. Już w korytarzu zorientowałam się, że mamy gości. Weszłam do salonu i zobaczyłam teściową, która przykładała kompres na czoło swojego chorego syna.

– Wreszcie jesteś! Gdzie można się tyle włóczyć? Twój mąż jest tak chory, a tobie wszystko jedno. Jeśli myślisz, że pozwolę krzywdzić moje dziecko…

Dalej już nie słuchałam. Zabrałam zakupy i wyszłam z mieszkania. Niech mamusia dalej zajmuje się swoim synkiem, a ja tymczasem zjem kolację w samochodzie. Jutro złożę pozew o rozwód.