Wiele osób uważa, że człowiek uczy się budowania domu od swojej rodziny. Gdyby to była prawda, prawdopodobnie nie miałabym problemów z moim chłopakiem.

W jego rodzinie obowiązki domowe są podzielone między jej członków. Ten, kto wstaje pierwszy, robi kawę i przygotowuje śniadanie. Każdy wkłada swoje brudne pranie do kosza na bieliznę, nie rozrzucając go po całym mieszkaniu. Każdy zmywa naczynia. Każdy robi zakupy spożywcze. Wszyscy razem sprzątają.

Moim zdaniem jest to doskonale skonstruowane gospodarstwo domowe. Ponieważ każdy jest zajęty robieniem swoich rzeczy i dbaniem o dom. Przy takim podziale obowiązków nikomu nie przeszkadza sprzątanie.

Ale mój chłopak i ja mamy zupełnie inne gospodarstwo domowe niż jego rodzina.

On nie chce nic robić w naszym mieszkaniu.

Popularne wiadomości teraz

Piękna wieczorna modlitwa do Anioła Stróża

Top 10 zaskakujących ciekawostek o kotach. Mało kto o tym wie

Dlaczego nie wolno myć jajka przed przechowywaniem?

NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!

Wchodzi do domu, zrzuca brudne trampki i natychmiast zdejmuje brudne skarpetki. Idzie do kuchni i prosi o jedzenie. Zostawia brudny talerz w zlewie.

Wchodzi do pokoju z kubkiem herbaty i zawsze zostawia pusty kubek na stoliku nocnym.

Na początku myślałam, że przyzwyczaja się do nowego domu. Znosiłam to przez tydzień. Przynosiłam mu artykuły spożywcze, gotowałam, sprzątałam, prałam jego brudne ubrania, rozkładałam jedzenie i zmywałam naczynia.

Potem postanowiła z nim porozmawiać i dowiedzieć się, co się dzieje. Poprosiłam go, żeby nie był świnią i podzielił się ze mną swoimi obowiązkami.

- "Nienawidzę tych wszystkich problemów domowych", powiedział mi mój chłopak. "Od dzieciństwa nienawidziłem mycia podłóg, naczyń i prania. Zawsze planowałem, że kiedy wyprowadzę się od rodziców, będę żył inaczej.

- Ale ktoś musi po tobie posprzątać. Kupować jedzenie. Gotować - powiedziałam - Oboje pracujemy. Oboje jesteśmy zajęci. Więc to niesprawiedliwe, żeby obowiązki domowe spadały tylko na mnie.

- "Ale większość rodzin tak żyje" - zdziwił się mój kochanek - "Spójrz na inne pary. Dziewczyny pracują, a wieczorem gotują, sprzątają, piorą, prasują. Prawda?

- A co w tym czasie robią mężczyźni?" - zapytałam.

- "Mężczyzna ma swoje obowiązki" - wzruszył ramionami mój chłopak - "przybić gwóźdź do półki. Wkręcić żarówkę. Naprawić samochód.

- Nasze mieszkanie zostało wyremontowane zanim się wprowadziliśmy. I nie mamy samochodu" - przypomniałam mu.

- "Więc nie ma jeszcze męskich rzeczy do zrobienia", podsumował mój kochanek. "Jak tylko się pojawią, od razu je zrobię. Wcześniej czy później kupimy też samochód. W międzyczasie daruj sobie te gadki o sprzątaniu.

- Okazuje się, że nie chcesz sprzątać. Więc ja też nie chcę. Dzwońmy co tydzień do firmy sprzątającej. Niech profesjonaliści posprzątają nasze mieszkanie" - próbowałem rozwiązać problem po swojemu.

- "Jasne," zgodził się bez problemu, "ale skoro przenosisz swoje obowiązki domowe na firmę sprzątającą, będziesz musiała zapłacić za to z własnej kieszeni. Tak więc, jeśli sam nie będę mógł przybić gwoździa do półki i będę chciał kogoś wezwać, sam za to zapłacę. Czy to ci odpowiada?

Nie, nie byłem zadowolony z takiego rozwiązania.

W ogóle nie podobał mi się wynik naszej rozmowy. Nie planowałam mieszkać z facetem, w pełni go obsługując. Mam swoją pracę i wykształcenie. Nie chcę poświęcać więcej czasu na sprawy domowe.

Okazuje się, że u boku ukochanego jestem na pozycji wolnej służby.

Nie uważam też, że podział zadań na obowiązki męskie i kobiece jest sprawiedliwy. Okazuje się, że mój chłopak ma sprawę raz w miesiącu, a ja codziennie muszę ciężko pracować?

Rozumiem, że powinniśmy wcześniej przedyskutować, kto co będzie robił w domu. A potem zdecydować, czy chcemy mieszkać razem, czy nie. Ale kiedy mój chłopak po prostu nocował w domu, w którym mieszkałam z rodzicami, stale pomagał w domu, tak jak robił to w domu.

Nie miałam pojęcia, że w naszym wspólnym życiu porzuci wszystkie obowiązki domowe.

Ogólnie rzecz biorąc, nie wiem, co robić. Mogłabym po prostu nie sprzątać. Zobaczyć, jak długo to potrwa. Ale ja patologicznie nie toleruję brudu. Widok porozrzucanych rzeczy po prostu mną wstrząsa.

Być może będę musiała zadzwonić do ukochanego na decydującą rozmowę i postawić sprawę twardo: albo posprzątamy dom razem, albo się rozstaniemy. Nie zgadzam się na bycie służącą.