Andrzej opiekował się mną przez długi czas, zaczęliśmy się spotykać. Był ode mnie dwa lata starszy i kiedy byłam na trzecim roku studiów, zdałam sobie sprawę, że noszę pod sercem dziecko, a Andrzej nie był wtedy zbyt zadowolony z tej sytuacji.
Jego mama zainterweniowała i powiedziała, że jak dasz radę, to wychowasz, a ona nam pomoże. Do 9 miesiąca życia mieszkałem w dwóch domach, w niektóre weekendy jeździłem do mamy, a w inne do Andrzeja.
Kiedy zbliżał się dzień "X" i zostałam zarejestrowana w mojej przychodni (Andrzej i ja mieszkaliśmy 150 km od siebie), to jego mama nalegała, żebym się do nich przeprowadziła, bo z dzieckiem byłoby to jeszcze bardziej problematyczne. Zamieszkałam więc z teściową.
Andrzej pracował, ale jego pensja była bardzo mała, a ja byłam na ostatnim roku studiów. Razem z jego mamą kupiliśmy wszystko dla dziecka (moja mama niewiele pomagała), a raczej mama mojego męża kupiła wszystko.
Prawie cała rodzina zawiozła mnie na porodówkę (mieliśmy mały szpital położniczy), a kiedy dziecko się urodziło, moja teściowa zadzwoniła na stanowisko pielęgniarki i dowiedziała się wszystkich szczegółów.
"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia
Dziecko zostawiło psa i notatkę w parku. Płakali prawie wszyscy
Najmniejszy pies świata imieniem Toudi żyje w Polsce
NIGDY nie dawaj KOTU tych 5 produktów!
Przychodziła do mnie kilka razy dziennie, szczęśliwa, że ma wnuka. Mieszkaliśmy u niej prawie rok, mimo że mieliśmy już własny dom z remontem i meblami, ale nie chcieliśmy jej opuszczać.
W pierwszym roku wspólnego życia z mężem były długie kłótnie, przeklinaliśmy, chciałam od niego odejść, interweniowała jego matka, tłumaczyła, że każdy może zniszczyć rodzinę, nie każdy może próbować ją ratować.
Wspierała nas moralnie i finansowo. Kiedy nasz syn miał 1 rok i 9 miesięcy (mieszkaliśmy już osobno), stało się coś nieoczekiwanego. Andrzej zmarł w wieku 22 lat.
Chciałam iść do mamy, ale teściowa powiedziała mi, że nie miała syna, ale teraz ma córkę i wnuka. I nie zostawiłaby mnie, pomogłaby nam.
Pomogła mi znaleźć pracę i zawsze zostawała z wnukiem, mimo że w tym czasie pracowała. W tym roku minie 11 lat od śmierci mojego męża, a my komunikujemy się z moją drugą matką jako matka i córka.
Wyszłam ponownie za mąż, mój drugi mąż dobrze się z nią komunikuje, czasami nazywa ją mamą.
Mój syn jest z nią, kiedy jestem w pracy. Nadal pomaga mi, gdy mam jakieś trudności. Ci, którzy nie wiedzą, kim jestem, myślą, że jestem jej córką.
Jeździ ze mną do szpitali, jeśli to konieczne, dzwonimy do siebie 10 razy dziennie i nie daj Boże, mój telefon jest niedostępny.
Jest gotowa dzwonić do szpitali i na policję. Gdyby każdy miał taką drugą mamę, myślę, że byłoby znacznie mniej rozwodów. Dlaczego to napisałeś? ... Nie wiem.
Chciałam po prostu podzielić się moją relacją z drugą mamą, jestem jej bardzo wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiła; nie będę wymieniać wszystkiego; myślę, że tydzień nie wystarczy, aby opisać wszystko, co dla mnie zrobiła.