Moje dwie dorosłe córki mają ustabilizowane życie, własne rodziny i dobrą pracę. Zawsze myślałam, że będą mi pomagać na starość.

Podczas gdy moja najstarsza córka pomagała nam z jedzeniem, teraz całkowicie zanurzyła się w macierzyństwie i powiedziała, że chce zadbać o przyszłość swoich dzieci, a my, starzy ludzie, nie potrzebujemy już wiele, nasza emerytura wystarczy.

Cóż, nasza emerytura wystarcza na artykuły spożywcze, ale mój mąż ma problemy z sercem, przeszedł udar, wystarczy sobie wyobrazić, ile leków potrzebuje. Ja też mam mnóstwo chorób, których nabawiłam się w wyniku ciężkiej pracy.

Przez całą młodość ciężko pracowałam dla moich córek. Mój mąż i ja opiekowaliśmy się naszymi dziećmi od najmłodszych lat. Kupiliśmy mieszkanie dla nich obu i opłaciliśmy ich edukację.

To wstyd być ciężarem dla własnych dzieci, ale jeszcze gorzej jest zdać sobie sprawę, że nie ma nikogo, kto mógłby ci pomóc.

Popularne wiadomości teraz

"Ty milcz, synowo. Zawróciłaś w głowie mojemu Sławkowi. Mnie ostrzegali, że jesteś wiedźmą." "Tak jest, teściowo, sprawdźmy, jeśli chcesz." Z życia

"Roześmiałam się: kto kogo utrzymuje, mieszkanie jest moje, jeździ moim samochodem. Wynika z tego, że to ja jego utrzymuję, a nie odwrotnie." Z życia

"Rodzice powiedzieli, że nie potrzebują swoich wnuków, chcą żyć dla siebie: to prawdziwy egoizm, ale co z naszymi potrzebami"

Podczas imprezy z okazji 4 urodzin mojego wnuka synowa zasugerowała, żebym przepisała swoje mieszkanie na niego, jako jedynego spadkobiercę

Mój mąż i ja mieszkamy w dwupokojowym mieszkaniu, więc moja młodsza córka zasugerowała, abyśmy wynajęli jeden pokój, aby zarobić. Zdecydowaliśmy, że dwa pokoje to dla nas za dużo, możemy zarabiać i mieszkać w jednym.

Ale nie wyobrażam sobie obcych ludzi mieszkających z nami w tym samym mieszkaniu, korzystających z kuchni i łazienki. To dla mnie nie do pomyślenia. Nie tak wyobrażałam sobie swoją starość.

Kiedy odmówiliśmy, moja córka zdenerwowała się i powiedziała, że to znaczy, że nie jesteśmy szczególnie potrzebujący, skoro nie chcemy się wcisnąć, że ludzie mieszkają z dziećmi w mieszkaniach komunalnych przez całe życie, a my jesteśmy tacy wybredni.

Nasze córki przychodzą na zmianę, ale kupują jedzenie za nasze pieniądze. Mówią, że same są teraz bezrobotne. Rozumiem, że im też jest ciężko, ale co mamy zrobić? Mieszkanie będzie ich, a to też spory spadek w naszych czasach.

Zastanawiam się już nad wynajęciem osoby, która się nami zaopiekuje, a my w zamian przepiszemy własne mieszkanie.

Moje córki są zapracowane i nie myślą o tym, że kiedyś zostaną tak samo potraktowane, gdy nie będą miały z czego oddać. Czy nie mam racji?