Teraz mieszkam sama, bo mój mąż zmarł trzy lata temu. Moja Anna wyszła za mąż za Adama - wspaniały człowiek, pracuje, nie pije, dba o rodzinę, ale nie jest wyznania prawosławnego.

Moja córka zaczęła rodzić jedno po drugim, a kiedy urodziło się czwarte dziecko, moja pomoc dla niej zamieniła się w prawdziwą pracę. Musiałam poświęcić cały swój czas wnukom, nie miałam możliwości odpocząć ani wyjść z przyjaciółmi.

I wszyscy znajomi też mnie przekonywali, że powinnam pomagać córce, bo te wszystkie dzieci są dla Anny radością. Adam pracuje na dwa etaty, żeby utrzymać rodzinę, a my oboje jesteśmy praktycznie 24 godziny na dobę z dziećmi na rękach.

Dzieci to naprawdę radość, ale nie spodziewałam się takiego spokoju na starość. Naprawdę je kocham, ale codziennie muszę do nich chodzić, sprzątać, gotować, zawozić do przedszkola, szkoły, potem odbierać, uczyć się na lekcje, karmić, kupować...

Mam też ogród w domu, ale prawie nie mam już na to czasu. Wieczorem, po "pobycie" u córki, ledwo sięgam do poduszki. W zeszłym miesiącu znajomy zasugerował, żebym pojechała do Egiptu z ograniczonym budżetem, żeby wziąć gorący bilet. Kiedy moja córka się o tym dowiedziała, zrobiła ze mnie taką aferę, bo powinnam jej pomagać, a nie wyjeżdżać za granicę.

Popularne wiadomości teraz

„Więc jak ci się żyje z ojcem mojego dziecka”: zapytała mnie koleżanka z klasy mojego męża: „i dlaczego ją to interesuje”

Natychmiast powiedziałam siostrze: „Opiekowałaś się rodzicami, dom jest twój, nie roszczę sobie do niego pretensji”

"Mieszkam we Francji od dłuższego czasu. Niedawno przyjechałam i zobaczyłam, jak moja matka nadal istnieje - dokładnie tak, jak istnieje"

"W ostatni weekend mój młodszy syn postanowił zrobić mi niespodziankę. W sobotni poranek na progu stała swatka"

Dlatego nigdzie nie pojechałam, ale od tamtej pory w ogóle nie chcę jechać do córki. Nie wiem, coś we mnie pękło, nie sprawia mi radości komunikowanie się z jej rodziną, nie wiem, może po prostu chcę od nich odpocząć.

Ogólnie zaczęłam jej unikać, odmawiać spotkań, gdy prosi mnie o opiekę nad wnukami. Myślisz, że Anna coś zrozumiała? Nie, teraz przyprowadza do mnie swoje dzieci.

Przyjechała do mnie koleżanka, siedziałyśmy pijąc kawę, ja otwierałam wino, kiedy usłyszałam niesamowity hałas z ulicy. Szybko wyjrzałam przez okno, a tam była Anna z trójką swoich najmłodszych wnucząt. I znowu była w ciąży - spodziewała się siódmego dziecka.

Dałam znak przyjaciółce i szybko zamknęłam drzwi od środka. Udawałyśmy, że nikogo nie ma w domu. Moja córka długo pukała do drzwi i okien, a wnuki robiły dużo hałasu.

Potem wyszły. Córka zaczęła dzwonić, ale nigdy nie odebrałam telefonu. Następnego dnia wróciłam do pracy, z której kilka lat temu przeszłam na emeryturę. Mimo że pensja jest minimalna, jestem z niej zadowolony.

Postanowiłam żyć własnym życiem, nie jestem nikomu nic winna.