Byłam zupełnie bez przyjaciół i znajomych w obcym mieście. I wtedy dowiedziałam się, że moja przyjaciółka Marta planuje opuścić swoją wieś. Postanowiłam zaproponować jej nocleg u mnie - ona zapłaciłaby mniej, a ja miałabym więcej zabawy.
Oczywiście wiedziałam, że Marta nie pracowała nigdzie w wiosce, więc nie miała prawie żadnych pieniędzy. Przez pierwszy miesiąc jej pobytu nie brałam żadnych pieniędzy, kupiłam jej nawet kanapę do pokoju.
Zanim przyjechałam, zaczęłam szukać dla niej pracy. Przejrzałam wiele ofert i jedna bardzo mi się spodobała: praca w restauracji, oficjalne zatrudnienie i przyzwoita pensja. Postanowiłam więc umówić się na rozmowę kwalifikacyjną.
Następnego dnia Marta przyszła i powiedziała, że nie pójdzie na rozmowę, bo nie chce pracować w tej branży. Nie miałam prawa jej zmuszać, więc dałam jej możliwość znalezienia pracy na własną rękę. Marta poszła na prawie każdą rozmowę kwalifikacyjną, ale nie mogła znaleźć pracy.
W końcu została zatrudniona jako administratorka salonu piękności. Pensja była niewielka, ale grafik całkiem dogodny: 2 dni pracy, 2 dni wolnego. Myślałam, że Marta zacznie szukać innej pracy lub jakiejś pracy na pół etatu na te wolne dni, ale nie! Pracowałam 6 dni w tygodniu, a ona tylko 4.
Kiedy wracałam do domu, zastawałam w zlewie góry nieumytych naczyń, a sama Marta radośnie wylegiwała się na kanapie, oglądając swoje ulubione seriale lub przeglądając internet. Sporo oszczędzała na zakupach spożywczych, płaciła mi grosze, a resztę pieniędzy wydawała na ciuchy. Myślałam, że jakoś urządzi swój pokój, ale przez 7 miesięcy nic się nie zmieniło. Kupiłam tylko jedną sofę i nadal tam stoi, sama.
Dodatkowo zaczyna mnie irytować fakt, że nie kupuje żadnych środków chemii gospodarczej i nie sprząta mieszkania. Jedzenie to zupełnie osobna kwestia. Kupuje sobie słodycze i chipsy, a potem przychodzi do mnie i prosi, żebym zjadł swoje.
Kilka miesięcy temu poznałam chłopaka i chciałabym z nim zamieszkać, ale jak mam to zrobić, skoro Marta tu jest? Nie mogę jej wyrzucić, jest moją przyjaciółką i zaproponowałam jej, żeby ze mną zamieszkała. Ale z drugiej strony, czy ona nigdy nie zrozumie, że w tym życiu trzeba pracować i myśleć o swojej przyszłości, czy też myśli, że będzie żyć ze mną wiecznie? Po prostu nie wiem, co robić.