W pewnym momencie poprosiłem ją, żebyśmy zamieszkali razem, ale odmówiła. Wyjaśniła, że nie zamierza mieszkać razem. Chciała mieszkać tylko ze swoim mężem.
Zrozumiałem, więc miesiąc później oświadczyłem się jej. Zgodziła się i mieliśmy wesele, które nie było zbyt duże, ale przyzwoite. Zarówno Julia, jak i ja oraz nasi rodzice z obu stron braliśmy udział w przygotowaniach.
Po ślubie natychmiast pojawiło się pytanie, gdzie będziemy razem mieszkać. Nie miałem własnego mieszkania. Moi rodzice mieszkali we własnym domu, ale na wsi, poza miastem. Ale rodzice Julii kupili mieszkanie zanim się poznaliśmy i skończyli je remontować tuż przed naszym ślubem.
Nie miałem nic przeciwko wynajęciu mieszkania dla nas, żeby nie być, że tak powiem, darmozjadem. Ale Julia powiedziała, że to nie ma sensu. Rzeczywiście, dlaczego miałbyś wynajmować czyjś dom, skoro masz własny? Postanowiliśmy więc wprowadzić się do jej mieszkania. Co więcej, zamierzałem utrzymać naszą nową rodzinę.
Pracowałem jako lekarz, a moje zmiany w klinice wystarczały, by zarobić na życie. Ale teraz miałem żonę, więc postanowiłem podjąć pracę na pół etatu. Ogólnie rzecz biorąc, robiłem tyle, ile mogłem.
Julia nie planowała jeszcze pracować. Nie zmuszałem jej do tego, zwłaszcza że rozmawialiśmy o tym przed ślubem. Jej zdaniem mąż powinien utrzymywać rodzinę. Żona też może zarabiać, jeśli chce. Nie kłóciłem się z nią; moi rodzice wychowali mnie do takiego życia rodzinnego.
Przez kilka miesięcy wszystko układało się dobrze, ale w pewnym momencie zaczęły się nieporozumienia. Julia miała wiele przyjaciółek i przyjaciół, którzy lubili spędzać czas w dużej grupie. Ja, z drugiej strony, jestem domatorem. Ale nie trzymałem żony w domu i pozwalałem jej wychodzić tak często, jak chciała. Co więcej, znałem już dobrze wszystkich jej przyjaciół i wcale nie byłem o nich zazdrosny.
Ale jak dotąd wszystkie te imprezy nie kolidowały z zadaniami małżeńskimi Julii. Nasz dom był zawsze czysty i przytulny. Była świetną kucharką. Nie mogę powiedzieć, że codziennie miałem świeży obiad na kuchence. Ale przynajmniej nasza lodówka była zawsze pełna.
Pewnego dnia wróciłem z pracy bliżej północy, a Julii nie było w domu. Napisałem do niej SMS-a i dowiedziałem się, że poszła z przyjaciółmi do baru. Przeszukałem lodówkę i nie znalazłem nic do jedzenia, więc poszedłem spać z pustym żołądkiem.
Nie jestem typem mężczyzny, który wymaga od swojej żony stania przy kuchence dzień i noc. Ale jeśli pracuję na dwóch etatach, by utrzymać rodzinę, to wydaje mi się normalne, że moja żona zajmuje się obowiązkami domowymi.
Tak więc następnego dnia, kiedy zastałem ją w domu, postanowiłem przedyskutować tę kwestię. Ale mnie wyprzedziła.
- Pracujesz w następny weekend czy nie, nie pamiętam? Mieliśmy z chłopakami jechać na kemping w góry" - powiedziała.
- "Mówiłem ci, że mam cały weekend dopiero w przyszłym miesiącu" - przypomniałem jej.
- "Hmm, w porządku. W takim razie tym razem pojedziemy bez ciebie" - odpowiedziała spokojnie.
- "Nie mam wątpliwości, że będziesz się dobrze bawić beze mnie. Przy okazji, chciałam z tobą porozmawiać. Wróciłem wczoraj późno z pracy, a ciebie nie było, a w lodówce nie było jedzenia. Oczywiście jestem nowoczesnym człowiekiem, ale mógłbym się trochę bardziej postarać, nie sądzisz?" - zapytałem.
Oczywiście, to stwierdzenie miało efekt wybuchającej bomby. Julia powiedziała, że nie zatrudniła kucharza. Próbowałem jej wytłumaczyć, że o nic jej nie oskarżałem, ale zaczynało mnie męczyć jej zachowanie. I wtedy wypowiedziała zdanie, które prawdopodobnie nosiła w sobie od dłuższego czasu.
- "Świetnie! Mieszka w moim mieszkaniu i jeździ samochodem" - powiedziała.
Nigdy bym nie pomyślał, że moja własna żona oskarży mnie o bycie alfonsem. Ja, który pracuję non stop w pracy, żeby ją wyżywić, podczas gdy ona nie robi nic i zawsze przesiaduje gdzieś w barze. Nie wiem, czy będziemy w stanie poradzić sobie z takim stanem rzeczy. Ale jej stosunek do męża zszokował mnie do głębi.