Dziś chciałabym wypowiedzieć się w imieniu tych kobiet, które nie chcą mieć dzieci. A społeczeństwo i otoczenie uważają takie kobiety za „nienormalne”.
Według nich jesteśmy „nienormalne” dlatego, że mamy jasno określoną pozycję i rozumiemy, czego naprawdę chcemy od życia.
Możecie mi milion razy mówić, jak cudownie jest być matką i trzymać w ramionach mały zwitek szczęścia, i ja się z wami zgodzę. Ale to wyobrażenie o pięknie jest wasze, a nie moje.
Dla mnie pięknie jest budzić się, kiedy mam na to ochotę, planować dzień według własnych pragnień i potrzeb.
Wydawać pieniądze na siebie, kupować to, na co mam ochotę, podróżować, spotykać się z przyjaciółmi i należeć do siebie samej.
"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia
"Można przeżyć zdradę ale nie mogę znieść utraty całego majątku i biznesu. Gdzie będą nocować moje dzieci, na dworcu. Dziękuję, przyjaciółko": Z życia
Modlitwa za twojego dziecka
Banan przyklejony taśmą do ściany, czyli sztuka współczesna warta miliony
Może właśnie z powodu tej mojej wolności i lekkiego charakteru pokochał mnie mąż. Z Aleksandrem spróbowaliśmy tak wielu nowych i ciekawych rzeczy.
Otworzyłam mu świat przyjemności i życia dla siebie, a nie dla kogoś innego.
Oświadczył mi się po skoku ze spadochronem, i to było niesamowite.
Nawet nasze wesele było nietypowe. Jedni patrzyli na nas z zazdrością i chcieli tego samego, a inni po prostu nie rozumieli, jak można tak żyć.
Wszystko było dobrze do pewnego czasu. Dopóki mój mąż nie wpadł na pomysł, że chce zostać ojcem.
Temat dzieci omawialiśmy jeszcze przed ślubem. Mówiłam wprost, że nie chcę być matką, a wtedy Aleksander podzielał moje poglądy.
Czy naprawdę myśli, że małżeństwo miało mnie zmienić? Nie gotuję, nie sprzątam w mieszkaniu, nie prasuję – wszystko to robi nasza gospodyni.
Mogę sobie pozwolić na zatrudnienie kogoś, kto wykonuje domowe obowiązki, i nie widzę w tym nic złego. Powtórzę jeszcze raz: to moje życie i nie zamierzam słuchać, co myślą inni.
Po tym, jak młodsza siostra Aleksandra urodziła syna, mój mąż ciągle jeździ do nich w odwiedziny i ciągnie mnie ze sobą.
Podoba mi się, że troszczy się o swojego siostrzeńca. Jestem pewna, że Aleksander byłby wspaniałym ojcem, ale dziecka i tak nie urodzę.
Do mojego męża dołączyła moja matka i teściowa. Wszyscy starają się mnie przekonać, że tak nakazuje natura, że każda kobieta to strażniczka rodu i powinna rodzić dzieci.
Ale ja nikomu nic nie jestem winna! Ile razy można to powtarzać?
Rozumiem, że swoją stanowczością stawiam swoje małżeństwo pod znakiem zapytania. Ale nie sądzę, że mogłabym żyć z kimś, kto nie szanuje moich pragnień i stawia swoje „ja” ponad „my”.
Czy wy, jako bezstronni sędziowie, również uważacie, że głównym powołaniem każdej kobiety na tej ziemi jest bycie matką?