Teraz wcielam się w nową rolę, rolę teściowej. Z moimi synami mamy dobre, pełne zaufania relacje. Czego jednak nie mogę powiedzieć o moich relacjach z synowymi.

Myślałam sobie, że jeśli wychowałam porządnych i kulturalnych synów, to i żony będą podobne, ale los chyba miał inne plany.

Bóg obdarzył mnie dwoma wspaniałymi synami, a jednocześnie ukarał, zsyłając na mnie straszne synowe. Wiem, wiem, pewnie pomyślicie, że jestem kolejną zrzędliwą teściową, która tylko narzeka na biedne synowe, ale to nie tak.

Różnica wieku między moimi synami jest niewielka – zaledwie 2 lata. Nadal są ze sobą blisko, utrzymują kontakt, spotykają się i spędzają wspólnie czas. Pierwszy o ślubie poinformował starszy, Piotr.

Jego żona, Nina, od razu oświadczyła, że z nami mieszkać nie będzie i że mąż powinien sprowadzić żonę do własnego domu. To znaczy, że my z mężem musimy pomóc Piotrowi kupić mieszkanie, a do tego zorganizować wesele. Bo to nasz rodzicielski obowiązek. Ja sama doskonale wiem, co i komu powinnam.

Popularne wiadomości teraz

"Bardzo mi niezręcznie prosić panią o przysługę. Ale od kilku dni nic nie jadłem. Czy mogłaby pani kupić mi bułkę i wodę"– zapytał mężczyzna."Z życia

"Wylądowałam w szpitalu. Syn nie mógł przyjechać. Przysłał mi pieniądze. Jestem wdzięczna. Byłoby łatwie gdyby jeden dzień spędził ze mną": z życia

"Płakałam i błagałam macochę, żeby nie robiła mi tego, ale jej mało obchodziły uczucia obcego dziecka. Potem sąd, a po nim sąd Boży": z życia

"Kochana, nigdy Ci nie mówiłem, ale to mieszkanie mojej matki. Przekazała mi je, ale prawnie wszystko jest jej. Jak mogę nie wpuścić jej." Z życia

Krótko mówiąc, wesele zrobiliśmy za własne pieniądze, ale na mieszkanie już ich nie było. Syn nas rozumiał, ale synowa kręciła nosem i oznajmiła, że wnuków się nie doczekamy, dopóki nie przeprowadzą się do własnego lokum.

Z młodszym Pawłem było łatwiej, bo jego narzeczona była w ciąży w momencie ślubu. Dobrze, że przynajmniej ta nie stawiała nam ultimatum. Ale i tu nie obyło się bez kłótni.

Po narodzinach córki syn i synowa nie mogli się dogadać, jak ją nazwać. Agnieszka chciała jakieś dziwaczne imiona: Mirabella, Konwalia, Jamala.

Paweł natomiast wolał tradycyjne imiona: Anna, Adela, Lucja. W końcu, nie dogadawszy się z żoną, pojechał po akt urodzenia i zapisał córkę jako Annę.

Imię mi się spodobało. Można powiedzieć, że to tradycyjne imię i ludzie nie będą zadawać głupich pytań, ale Agnieszka miała inne zdanie.

Aby postawić na swoim, zmusza wszystkich, aby nazywali dziewczynkę Bella. Nie rozumiem tego jej pragnienia, żeby nazywać dziecko po swojemu – Bella, więc nazywam ją, jak chcę. Synowa się złości i niezbyt chętnie mnie zaprasza. Zawsze wymyśla jakieś pilne sprawy, byle szybciej się mnie pozbyć.

No gdzie jeszcze można coś takiego zobaczyć, żebym musiała pytać, jak mam nazywać własną wnuczkę! Jak zapisali w dokumentach, tak trzeba dziecko nazywać.