Studiowała na uniwersytecie i planowała zostać sławną dziennikarką.
Mówiło się tylko o jej sukcesie i popularności. Podobało mi się, że Laura była tak zdeterminowana i wytrwała.
Chociaż nasza różnica wieku była znaczna, 7 lat, postanowiłem spróbować zbudować z nią związek. Spotykaliśmy się głównie wieczorami, czasem spędzaliśmy razem weekendy.
Było kilka ciekawostek i nieporozumień, ale po prostu nie wyobrażałem sobie życia bez niej, więc często szedłem na ustępstwa i pierwszy się godziłem.
Nasza ostatnia kłótnia wprawiła mnie w osłupienie. Laura przybiegła do mnie płacząc i krzycząc. Nie mogłem zrozumieć, co próbuje mi powiedzieć, dopóki czymś we mnie nie rzuciła.
"Roześmiałam się: kto kogo utrzymuje, mieszkanie jest moje, jeździ moim samochodem. Wynika z tego, że to ja jego utrzymuję, a nie odwrotnie." Z życia
"Syn zrobił nam histerię. Krzyczał, że nie zniesie w domu kolejnego dziecka. Oskarżał nas, że go nie kochamy, skoro chcemy inne maleństwo." Z życia
"Zamiast ojca miałam ojczyma, nikt mnie nie kochał. A gdy nadszedł czas by się nim zająć, kazano mi go wziąć do siebie. Nie, nie zrobię tego." Z życia
"Wiem, kiedy jesteś na mnie zła, ale się powstrzymujesz, Kiedy chcesz dzielić się radością i tańczyć. Znam moją żonę, jesteś najlepsza." Z życia
Był to pozytywny test ciążowy. Byłem wniebowzięty, objąłem ją ramionami, chciałem ją pocałować, ale Laura nie była w nastroju do czułości.
-„Zrujnowałeś mi życie!” rzuciła mi w twarz, „a to dziecko zrujnuje je jeszcze bardziej. Wiedz tylko, że nie urodzę, a ty dasz mi pieniądze na aborcję”.
Powiedziała to i wyszła, jakby nic się nie stało. Zrobiło mi się niedobrze, upadłem na podłogę i objęłem głowę rękami.
Aborcja nie wchodziła w grę. To moje dziecko, jestem przyszłym ojcem i zrobię wszystko, aby się urodziło.
Następnego ranka poszedłem do jej rodziców i powiedziałem im wszystko szczerze. Oczywiście tam też dostałem lanie.
Mama Laury również mówiła o aborcji i dobrze, że jej tata miał własny pogląd na sytuację i powiedział, że dziecko się urodzi, ale jeśli ona nie chce go wychowywać, nie będzie nalegał.
Wspierałem dziewczynę przez całe 9 miesięcy ciąży, jeździłem z nią na wszystkie wizyty, testy i badania USG. Kiedy pierwszy raz usłyszałem bicie serca, chciało mi się płakać.
Myślałem, że serce Laury ożyje, ale ona pozostała nieugięta. Ani jednego uśmiechu, ciągle niezadowolona mina.
W mieszkaniu przerobiłem swoją sypialnię na pokój dziecięcy. Sam wybrałem i przykleiłem tapetę, kupiłem łóżeczko, pierwsze ubranka i zabawki.
Poród zaczął się przed czasem. Natychmiast popędziłem do szpitala, bardzo się martwiłem. Kiedy pozwolono mi wejść, moje nogi nie były posłuszne, jakby stały się watą.
-Gratulacje dla mojego taty! 3600 kilogramów szczęścia!” przywitała mnie położna i podała mi dziecko.
Jej dłonie były takie malutkie, a ona taka bezbronna, więc miała nade mną całkowitą władzę. Poszedłem do Laury, która odpoczywała.
Chciałem pokazać jej cud, którego dokonaliśmy, ale odwróciła się od nas i poprosiła, żeby zabrali dziecko.
Laura oficjalnie napisała list zrzeczenia się własnego dziecka, a ja rozpocząłem procedurę adopcyjną. Byłoby o wiele łatwiej, gdybyśmy byli małżeństwem, ale co można zrobić?
Na początku pomagała mi mama. Zamieszkała ze mną, nauczyła mnie, jak kąpać i przewijać dziecko, jak robić mleko modyfikowane, karmić, kołysać i uspokajać.
Często się poddawałem i niepokoiłem się, że sobie nie poradzę. Ale kiedy znów patrzyłem na moje dziecko, skądś przychodziła nowa siła. Miałem też szczęście w pracy, ponieważ mogłem pracować zdalnie.
Po kilku miesiącach byłem w stanie poradzić sobie ze wszystkim sama. Babcia wróciła do dziadka i byliśmy tylko my dwoje.
Często powtarzano mi, że powinienem znaleźć dziewczynę, a wtedy będzie łatwiej. To była prawda, ale po Laurę straciłem wiarę w kobiety. Nie chciałem nowego związku.
Nasza „kukułcza matka” opamiętała się trzy lata później. Bawiliśmy się z córką na placu zabaw, kiedy podszedła do nas Laura.
Podałem córce lalkę i zapytała, czy możemy porozmawiać. Nie chciałem nawet patrzeć na tą kobietę, ale dla dobra mojej córki powstrzymałem się i dałem jej kilka minut na wyjaśnienie.
Ona poprosiła mi, żebym dał jej jeszcze jedną szansę. Zdała sobie sprawę, że popełniła największy błąd w swoim życiu i chciała wszystko naprawić.
Szczerze mówiąc, nie wierzyłem jej. Przez trzy lata ani jednego telefonu, wiadomości czy chęci zobaczenia się z córką, a potem taka nagła przemiana.
Poprosiłem o czas do namysłu i nadal nie wiem, co robić.