Swoją drogą, jego żona bardzo mi się podobała przed ślubem, a to dlatego, że starała się zachowywać skromnie. Ale jak tylko wyskoczyła za mąż za dobrego chłopaka, od razu zaczęła pokazywać swoje prawdziwe oblicze.
Żona mojego syna to osoba niedobra i zupełnie nieszczera. A przyszła do naszej rodziny tak biedna i nieszczęśliwa, że nawet wstyd było ludziom opowiadać: „Współczujcie jej – straciła matkę, kiedy miała zaledwie 20 lat, a gdy miała 23 lata, ojciec znalazł inną kobietę i przyprowadził ją do domu, a ona musiała opuścić swój własny dom, w którym spokojnie gospodarowała już inna osoba."
Wszyscy bardzo jej wtedy współczuliśmy, a przed ślubem z naszym synem, kiedy mieszkała u nas, była taka cicha i skromna. Zorganizowaliśmy im wesele, z mężem staraliśmy się jak mogliśmy, bo rozumieliśmy, że nie ma skąd liczyć na większą pomoc.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, Olga miała wymagania co do limuzyny i dobrej restauracji, ale skończyło się na zwykłych samochodach i wieczorze w kawiarni: uważam, że to normalne. Na wesele nie przyszedł jej ojciec.
Była całkowicie przeciwna temu, ale mimo to zadzwoniliśmy do teścia i zaprosiliśmy go, bo uważaliśmy, że ojciec powinien pobłogosławić swoje dziecko. Pierwszy raz rozmawialiśmy wtedy z nim. Podziękował nam sucho, powiedział, że nie może przyjść, ale zapytał o numer konta bankowego i przesłał młodym tysiąc złotych.
Główna niespodzianka czekała młodych przed nimi – kupione przez nas dwupokojowe mieszkanie, w nowym budynku i z dobrym remontem.
Ale jestem mądrą kobietą i akt własności zapisałam tylko na syna. Choć wtedy synowa jeszcze mi się podobała, to skąd mogłam wiedzieć, co będzie z nią w przyszłości? Ludzie są różni. A my z mężem ciężko pracowaliśmy na to mieszkanie, odkładając każdy grosz na te metry kwadratowe.
Ogólnie intuicja mnie nie zawiodła, jak to mówią. Kiedy Olga i nasz syn przeprowadzili się tam, synowa zaczęła zachowywać się zupełnie inaczej. Już od progu uważała się za prawowitą właścicielkę tego mieszkania i całkowicie zapomniała, czyje ono jest naprawdę i kto je kupił, aby mogli żyć spokojnie i wygodnie.
Teraz cały czas mówi: „Moje mieszkanie” i ani słowa więcej. Chcieliśmy po ślubie urządzić parapetówkę dla młodych, ale nasza synowa była z tego niezadowolona: „Po co teraz zapraszać tyle ludzi do naszego czystego mieszkania? Przecież później będę musiała sama po nich posprzątać!” Mówi to do mojego syna.
A syn zgadza się z nią we wszystkim, bez sprzeciwu. Po prostu chcieliśmy zaprosić najbliższą rodzinę, aby spędzili z nami najszczęśliwsze dni w życiu naszego syna. A potem było już tylko gorzej. Zaczęłam zauważać, że podczas naszych wizyt z mężem, Olga odwraca nos i stara się jak najszybciej nas odprowadzić do domu. A widzę, że mój syn też nie jest z tego zadowolony.
A miesiąc temu wydarzyła się wręcz oburzająca historia. Mój mąż po prostu chciał zrobić mi niespodziankę na urodziny (remont naszej małej kuchni) i poprosił, żebyśmy przez dwa dni pomieszkali u dzieci. Od razu zadzwoniłam do syna, a on powiedział, że jeszcze pomyślą z Olgą, choć zgodzili się później, ale tylko na kilka dni – na weekend.
O mój Boże, jak ja tam wytrzymałam ten czas..., choć to był tylko jeden dzień. Widziałam, jak ledwo mnie tam tolerują, a moja synowa nagle dostała bólu głowy. Mój syn sam przygotował dla nas kolację, zabrał talerze do sypialni dla siebie i synowej, a ja jadłam sama.
I tak gorzki był mi ten posiłek, że nie da się tego opisać. Następnego dnia poszłam do sklepu i sama przygotowałam obiad dla wszystkich, podczas gdy młodzi spali pół dnia. Patrzę – mój syn wstał, poszedł do łazienki. Nie pomyślałam, żeby zapukać, weszłam do ich sypialni, żeby zawołać Olgę na obiad, w zamknięte drzwi. Myślałam, że to już pora obiadu i nikt o tej godzinie nie śpi, nie przemyślałam tego dobrze. I co się zaczęło!
Olga się na mnie wściekła, a syn ją poparł, powiedział, że jak mogłam wejść bez pukania. I wszystko w tym stylu. Od razu zadzwoniłam do mojego męża, mówię:
„Chcę do domu, nie potrzebuję tej niespodzianki, sama ci pomogę ją zrobić”.
Ogólnie, od razu wróciłam do domu, nawet nie zjadłam i więcej tam nie pójdę. A na moje urodziny syn powiedział, że wpadnie do nas sam na chwilę, żeby mnie pozdrowić, bo Olga źle się czuje.
No i dobrze – pomyśleliśmy z mężem! Wpadł na kilka minut, wręczył kwiaty i czekoladki, próbował niejasno przeprosić, i dodał, że nie powinno się gniewać na jego żonę – jest taka nieszczęśliwa, życie ją taką uczyniło, nie z własnej woli ma teraz trudny charakter, bo zawsze była sama, a życie miała ciężkie już od dzieciństwa.
Powiedziałam, że mnie to nie obchodzi, nie będę chodzić w gości, ale żeby syn miał rozum i nie przepisywał na nią mieszkania. Obiecał, że tego nie zrobi, powiedział, że jest mądrym człowiekiem, ale też nie zamierza się rozwodzić z żoną – kocha ją, a mnie prosił, żebym była dla niej spokojna i ustępowała we wszystkim, bo mu jej bardzo szkoda i nie chce nieporozumień w rodzinie.
A ja nie rozumiem, dlaczego mam jej dogadzać. Czy to normalne? Co ja zrobiłam źle? Już nawet nie chcę zwracać uwagi na synową. Ale co mam zrobić z synem, który wszystko robi tylko dla niej, jakby znalazł sobie panią i właścicielkę.
Pisaliśmy również o: "Teściowa krzyczała na mnie, że jestem tu nikim i nawet nie potrafię urodzić, chociaż to kłamstwo. Musiałam szybko uciekać": wyznanie przyjaciółki
Może zainteresuje: "Mamo, nie zaproszę babci na wesele, jest za stara i staroświecka. Ludzie pomyślą o mnie źle": bezwstydna historia z wesela
Przypominamy: "Mąż nie zauważył, że jestem w domu, i omawiał z matką, jak przejmą moje mieszkanie. Opanowałam się i wysłuchałam ich "planu": historia mądrej kobiety