Historia złodzieja, który wzbudzał strach i przerażenie, rozpoczęła się w urokliwej wiosce Sromowce Wyżne koło Szczawnicy. Mężczyzna ten nosił imię Andrzej Szczerba-Bazaliński, znany także jako "postrach Podhala". Jego życie stworzyło mroczną opowieść przypominającą legendę o słynnym Janosiku.

Andrzej Szczerba-Bazaliński zaczynał swoją przestępczą karierę od drobnych kradzieży i rozbojów, zdobywając szybko reputację żądnego pieniędzy bandyty. Nawet w młodym wieku nie cofał się przed kradzieżami kur sąsiadom, zabieraniem papierosów rówieśnikom i stosowaniem przemocy wobec tych opornych.

Jego zamiłowanie do łatwego zysku przerodziło się w organizację złodziejskiej szajki, która terroryzowała mieszkańców od Nowego Targu do Szczawnicy.

Nawet po kilku latach spędzonych w więzieniu, gdzie jego szajka trafiła latem 1921 r., Andrzej Bazaliński nie zamierzał zrezygnować ze swojego przestępczego trybu życia. Po wyjściu na wolność odbudowywał swoją bandę, powracając do rabunków, kradzieży i podpaleń.

Podhalańscy górale ponownie odczuli atmosferę strachu, a prasa opisywała go jako dzikiego zwierza, który raz skosztowawszy krwi ludzkiej, nie cofał się przed niczym.

Popularne wiadomości teraz

„A potem wydarzyło się coś romantycznego. W wieku 45 lat zakochałam się w mężczyźnie starszym o 14 lat. Ale najdziwniejsze – moja ciąża.” Z życia

„Publikuję osobiste nietypowe zdjęcie. Komentarze: ‘W pani wieku takich zdjęć nie wolno publikować.’ ‘Po co to pokazywać. Myśli że ma 16 lat." Z życia

"Z zasady wszystkim odmawiałam. Nieistotne czy to najlepszy przyjaciel, czy siostra. Odpowiedź była zawsze ta sama: 'Nie pożyczam pieniędzy.'" Z życia

„Po tym, jak go zdradziłam, mój mąż wrócił, ale mi nie wybaczył. Nie zapomniał. Przeprowadziliśmy się do innego miasta, ale to nie pomogło”

Uzbrojeni w broń palną, Bazaliński i jego bandyci atakowali wsie, rabując dobytek górali. Zbójecka natura sprawiła, że czuli się bezkarni, dosiadając swoich małych rączych koników i znika...

Andrzej Szczerba-Bazaliński, screen YT
Andrzej Szczerba-Bazaliński, screen YT
Andrzej Szczerba-Bazaliński, screen YT

Po odbyciu ośmiu lat w więzieniu, Bazaliński nie zrezygnował ze swojego przestępczego trybu życia. Odbudowując swoją bandę, powrócił do rabunków, kradzieży i podpaleń, przywracając atmosferę strachu na Podhalu. Jego dzikie i bezwzględne czyny okrzyknięto opowieściami, które krążyły po całym regionie.

Jednym z najokrutniejszych epizodów w historii Bazalińskiego był morderstwo w podzakopiańskiej Zońkówce. Góralska chałupa padła ofiarą włamania, a Reginę Chycową-Mulik zaatakowano brutalnie. Pomimo desperackich próśb o łaskę, Andrzej nie zważając na nic, uderzył siekierą, aż ostrze roztrzaskało jej głowę.

Noc z 22 na 23 listopada 1930 r. pozostanie w pamięci jako moment, gdy życie tej góralki zostało brutalnie przerwane. W chałupie przebywali także dwaj wnukowie, 9-letni Janek i 6-letni Jędrek, oraz służąca Anna Mąkówna. Młody Jędrek był jedynym świadkiem, który przetrwał krwawą masakrę. Ranny i obficie krwawiący, dotarł do rodziców, przekazując im horror, który widział.

Andrzej Szczerba-Bazaliński, screen YT
Andrzej Szczerba-Bazaliński, screen YT
Andrzej Szczerba-Bazaliński, screen YT

Los Andrzeja Szczerba-Bazalińskiego obrócił się przeciwko niemu, gdy został osaczony przez policję po kilku miesiącach grabieży. Pomocą okazały się podhalańskie góry, które miały już dość terroryzowania przez cygańskiego watażkę. Przewieziony do więzienia w Nowym Sączu, Bazaliński nie załamał się. Świadomy konsekwencji recydywy, postanowił za wszelką cenę uciec.

3 czerwca 1934 r. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu skazał go na karę śmierci przez powieszenie. Choć podjął próbę ucieczki i samobójstwa, nie udało mu się uniknąć kary. 9 grudnia 1934 r. "postrach Podhala" zawisł na szubienicy, kończąc swoją krwawą i bezwzględną historię. Andrzej Szczerba-Bazaliński zmarł w wieku niespełna 35 lat, pozostawiając po sobie legendę, która wciąż budzi mieszane uczucia na tych malowniczych, podhalanskich terenach.