Monika Richardson, znana dziennikarka, została przyłapana przez fotoreporterów w jednej z lokalnych restauracji, w towarzystwie swojej córki, Zosi. Choć początkowo wszystko wydawało się idylliczne, to, co miało miejsce w trakcie obiadu, przerodziło się w sytuację wręcz nieprawdopodobną.

Nieco wcześniej, informacje o zakończeniu relacji Moniki Richardson z jej dotychczasowym partnerem zaczęły krążyć po mediach. Mimo to, dziennikarka zdawała się utrzymywać dobry humor, co potwierdzają zdjęcia, które regularnie publikują fotoreporterzy.

Ostatnio Monika postanowiła spędzić czas w jednej z warszawskich knajpek, gdzie towarzyszyła jej córka Zosia. Zamówiły nachosy, tortillę oraz kolorowe napoje, co sugerowało przyjemny relaks w rodzinnym gronie.

Niestety, spokojny obiad nie trwał długo i zaczął się rozrastać w coś o wiele bardziej dramatycznego: "W pewnym momencie doszło do drobnej kłótni pomiędzy matką a córką. Monika Richardson próbowała zrobić sobie z Zosią zdjęcie jako pamiątkę.

"W pewnej chwili doszło do drobnej sprzeczki pomiędzy mamą a córką. Monika Richardson chciała zrobić swojej pociesze zdjęcia na pamiątkę. Zosi coś się jednak nie spodobało i wyrwała matce telefon z rąk" - relacjonuje tabloid.

Popularne wiadomości teraz

„Witaj córeczko, jak się masz. Och, przepraszam, nie będę przeszkadzać”. Dzieci ignorowały Marię, a rano zadzwoniono ze szpitala”: z życia

Ostatnia prośba nierodzonej babci: „Obiecaj, że spełnisz tylko jedno moje życzenie. O resztę nie będę prosić. Żyjcie szczęśliwie”

"Każdego ranka na okno kuchenne przylatuje wrona. Każdego poranka próbuje dostać się do mojego domu. Może ma dla mnie jakieś wieści": z życia

„Niepotrzebna żona. Piotr odszedł od Lary, nie chciał wrócić. U niej zaczęło się normalne życie – wreszcie dla siebie. Dzięki Bogu jest syn”: z życia

Ten incydent stał się początkiem serii nieoczekiwanych wydarzeń tego dnia.

Po zakończeniu posiłku Monika i Zosia postanowiły wrócić do domu na elektrycznych hulajnogach. Jednak wybór Moniki okazał się kontrowersyjny i niebezpieczny – wybrała jazdę ulicą pod prąd.

"Co prawda dziennikarka jechała ulicą pod prąd, a zasady mówią jasno, że powinna jechać tym samym pasem co auta, tak jak rowerzyści. Ale przynajmniej widziała nadjeżdżająca z naprzeciwka samochody…" - czytamy w "Super Expressie".

Mimo że Monika uniknęła kolizji i poważnych obrażeń, warto podkreślić konieczność przestrzegania zasad bezpieczeństwa na drodze, aby uniknąć potencjalnych niebezpieczeństw.

Ostatnio spekuluje się również na temat działań Moniki w obszarze medycyny estetycznej, zwłaszcza po zakończeniu jej ostatniego związku. W emocjonalnym wpisie na Instagramie dziennikarka wyznała, że przeszła już pięć sesji zabiegu kobido, mających na celu zniwelowanie zmarszczek mimicznych. Podkreśliła również, że nadal kieruje się naturalnymi metodami pielęgnacji i zdrowym stylem życia.

"Czytam o sobie różnie, zapewne się domyślacie. Ostatnio przeczytałam, że mam "ponaciąganą twarz". To teraz coś Wam wyznam: to prawda! Jestem po piątej sesji kobido. A czymże jest, jeśli nie naciąganiem twarzy? Oczywiście nie tylko, ale również polega na rozmasowaniu zmarszczek mimicznych. Natomiast kwasu i botoksu w mojej twarzy brak. Może dzięki kobido, nie będą mi potrzebne" - napisała Monika.

Mimo niedawnej kontrowersji i wydarzeń, Monika Richardson dalej prowadzi swoje życie z niezłomnym humorem i otwartością na nowe wyzwania.