Nie mogę tu wytrzymać.

- Jesteś jak dziecko, ojcze. Przyniosę ci coś jeszcze z domu, kupię ci jakieś lekarstwa. - Nie jestem głodny, Adamie, nie byłem w domu od roku - stary Piotr próbuje spojrzeć synowi w oczy.

- "Tylko ja zostałem w pałacu, wszystkich zabrali do domu." "No, no, no, do świąt jeszcze cztery dni. Wezmę. Adama odwrócił się do okna, a szczęśliwy Piotr zaczął chodzić po pokoju, mówiąc synowi, że czuje się znacznie lepiej.

Kiedy został sam, wyjrzał przez okno. Wiosna... wierzby płaczące, które ktoś zasadził na szpitalnym podwórku, zakwitły i zazieleniły się.

Wszędzie jest tak cicho." - Jednak nie wszyscy są zabierani przez swoje rodziny na święta, są też ciężko chorzy i ci, którzy nie mają nikogo. Samotność znów zaczęła ogarniać Piotra i poczuł ucisk w klatce piersiowej: "Jak wytrzymam kolejne cztery dni?

Popularne wiadomości teraz

„Chciałam kupić nowy płaszcz, ale mój mąż powiedział, że jestem nieporządna i niczego nie potrzebuję”: Mam wiele takich historii

„Po tym, jak mój szef kazał mi natychmiast wrócić do domu wieczorem i zostawił Martę, wszystko zrozumiałam”

„Więc jak ci się żyje z ojcem mojego dziecka”: zapytała mnie koleżanka z klasy mojego męża: „i dlaczego ją to interesuje”

„Obchody naszej rocznicy ślubu z Adamem prawie zakończyły się rozwodem. Tak spędziliśmy nasz rodzinny czas”

"Kiedy wrócę do domu, pójdę prosto na cmentarz, żeby zobaczyć się z Marią. Serce mi pęka na myśl, że cię nie ma. Jasne chmury unoszą się i unoszą na błękitnym niebie, potem gromadzą się, potem bledną i nagle gubią się w nieskończoności.

Białe kołdry na szpitalnych łóżkach, zapach leków i cisza, która nieświadomie przygnębia i krwawi duszę, która pragnie udać się na rodzime podwórko, gdzie pojawił się pierwiosnek.

- "Boże, Boże, zabierz mnie do domu, sosna przy bramie szeleści, a grób Marii szarzeje z żalu za mną, zabierz mnie do domu na dzień lub dwa, a potem zrób ze mną, co chcesz" - szepcze Petro, krztusząc się kaszlem.

- Anno, przywiozę tatę do domu na święta - Adam spojrzał w oczy żony, próbując objąć ją ramieniem.

Anna nerwowo wzruszyła ramionami i wyrwała się z uścisku - Wiesz, że twój ojciec ma gruźlicę i może zarazić całą rodzinę.

- Ale likier twierdzi, że od dawna nie produkuje prątków gruźlicy. Więc nie jest niebezpieczny dla ludzi, którzy go piją. - Wierzysz likierom? Nie ufam już nikomu i niczemu.

Ci lekarze już nic nie rozumieją. Czy likier nas wyleczy? Więcej pacjentów oznacza więcej pieniędzy. Chcesz nas skazać na wieczną chorobę i śmierć?

Anna zamknęła się w sobie i nie odzywała się do wieczora, a w nocy długo płakała, mówiąc, że Adam jej nie kocha. Przytulał żonę do piersi, całował jej zalaną łzami twarz, przepraszał i powtarzał, że ojcu nic się nie stanie, jeśli zostanie na święta w monopolowym.

W sobotę Piotr nie odszedł od okna. Z bólem patrzył, jak słońce przesuwa się po niebie, a liście, zielone pędy trawy i piękne młode bociany krążą wysoko i wysoko.

- Jest jeszcze wczesny wieczór, ale pójdziesz, mój synu, pójdziesz ze mną, Adamie. Gdzieś w kościele posprzątali plac. Z piątku na sobotę Maria zawsze siedziała przy placu całą noc.

- "Dlaczego zostaliśmy ukrzyżowani, Jezu?" Piotr powiedział: "Za nasze grzechy, nie za Twoje, bo Ty byłeś bez grzechu. Bezgrzeszny, ale umarłeś w takiej agonii, aby zbawić nas, grzeszników. Jakie nieludzkie cierpienia znosiłeś.

Wybacz mi, że narzekałem, i nie zostawiaj mnie samego, nie zostawiaj mnie. Słyszałem, jak lekarz mówi mojemu synowi, że może zabrać mnie do domu na kilka dni, że nie jestem już obcy.

Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, wysyłając swoje ostatnie promienie do młodej crone. Przyniesiono kolację - owsiankę z mlekiem, herbatę i kromkę chleba.

- "Dlaczego nie zabrali cię do domu?" Starsza kobieta, która przyniosła jedzenie, spojrzała na pacjenta ze współczuciem. Nie odpowiedział, ponieważ miał skurcz w gardle.

Kiedy chwilę później przyszła po naczynia, zobaczyła, że nie tknął jedzenia. Z ciężkim westchnieniem zaniosła wszystko do kuchni. Przez chwilę Piotr czuł w dłoni obecność swojej zmarłej żony Marii.

Uczucie było tak silne, że prawie zemdlał. Jego klatka piersiowa biła rozpaczliwie, świat zdawał się dziwnie trząść, a jego oczy nie mogły oderwać się od wierzby płaczącej, która tak smutno zrzuciła swoje piękne kwitnące gałęzie.

Oparł gorący policzek o zimną poduszkę i leżał tak do rana, nie zamykając oczu.

Księżyc zaglądał przez duże okno, chowając się za chmurami, a następnie wyłaniając się zza nich, rzucając zimny blask na jego bladą, zmęczoną chorobą twarz i suche, błyszczące oczy, które odzwierciedlały niewypowiedzianą tęsknotę.

Wczesnym rankiem wielkanocnym Adam, Anna i ośmioletni Roman poszli do kościoła. Po nabożeństwie chcieli pojechać do szpitala, ale rodzina Anny była w odwiedzinach.

Do wieczora siedzieli przy bogatym świątecznym stole, gratulując sobie nawzajem świąt, śpiewając "Chrystus Zmartwychwstał!". Adam poczuł w piersi tak niewymowny smutek, że nie wytrzymał i wyszedł na zewnątrz. Dzwony kościelne biły na cześć święta, a smutek zamienił się w straszny ból serca, który palił jego serce.

Przypomniał sobie, jak kiedyś, w Wielkanoc, był dziesięcioletnim chłopcem leżącym na oddziale intensywnej terapii po operacji wyrostka robaczkowego. Nikt z rodziny nie mógł go odwiedzać, ale jego ojciec cały dzień stał przy oknie.

Uśmiechał się do Adama przez łzy, modelował zwierzątka z plasteliny i pokazywał mu je. Alkohol odpędzał ojca od okna, ten odchodził, odwracał się i stał tak, aż Adam zasnął.

Kiedy obudził się następnego dnia o świcie, zobaczył, że jego ojciec znów patrzy w okno. Nadal nie wie, gdzie jego ojciec spał tej nocy. Po odprowadzeniu gości Adam siedział smutny przez około godzinę, a następnie poszedł spać.

Nie mógł jednak zasnąć. Anna przylgnęła do niego, całowała go i szeptała czule, że go kocha. Rano, kiedy przygotowywała torbę z jedzeniem dla ojca, włożyła do niej pyszny krowi bas, drogie słodycze i kilka najlepszych mandarynek.

Adam czuł się tak opróżniony, że ledwo słyszał jej słowa. W sklepie monopolowym uderzyła go cisza na korytarzach. Nie czekał na windę i wbiegł po schodach na siódme piętro.

Łóżko jego ojca było normalne, tylko sprężyny były czarne, mocno kontrastując z bielą łóżek. Ledwo mogąc poruszyć ciężkimi nogami, Wasyl podszedł do dyżurującej pielęgniarki.

Nie oczekując pytania, cicho powiedziała, że nikt się tego nie spodziewał. "Rozległy zawał serca złamał serce mojego ojca tuż przed Wielkanocą. Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale niestety nie byliśmy w stanie zrobić wszystkiego. I zamilkła.

Pisaliśmy również o: Anna stała przed urzędem stanu cywilnego i czekała, ale pan młody wciąż nie przychodził. Wtedy jej uwagę przykuł facet przebrany za pana młodego

Może zainteresuje: Przy grobie ukochanej Andrzej spotkał zagadkową kobietę, a gdy spojrzał w jej oczy, zastygł ze zdziwienia

Przypominamy o: Syn uciekł z domu, ponieważ wstydził się wad swojej matki. Dopiero gdy odeszła, chłopiec poznał prawdę o swojej matce i był załamany