Kilka dni temu doszły nas smutne wieści o śmierci mamy Małgosi Ohme.Prezenterka znanego programu "Dzień dobry TVN" to przede wszystkim psycholog, która od wielu lat działa pomagając innym przejść przez trudne momenty swojego życia. Tym razem smutek dotarł do samej Małgosi lecz ona się nie poddaje i w szczerych słowach postanowiła odnieść się do żałoby, którą właśnie przeżywa!

Conan wypoczywa w Zakopanem. Mama jest bardzo dumna z syna!

Odejście rodzica to bardzo trudny czas dla każdego dziecka bez względu na wiek...

Większość boi się zapytać jak mi jest. Niepotrzebnie. Czuję się dobrze. O dziwo lepiej niż zakładałam. Nie uciekłam w zadania, nie zagłuszyłam myśli, nie zapiłam smutku. Jestem, przeżywam, stało się, a ja żyję dalej. Tak jakby życzyła sobie moja Mama. Nie myślę o tym, że już nigdy, że już zawsze, że nie ma odwrotu. Myślę o tym jak żyła i jak odeszła. Cieszę się, że była moją mamą. Pełną błędów, czasami nieprzewidywalną, czasem zbyt raptowną - była jednak tą mamą, która miała mnie urodzić, wychować i kochać. Tak właśnie się stało. Zawdzięczam jej wszystko razy milion

Małgosia zdradziła także jak wyglądały ostatnie tygodnie życia jej mamy!

Popularne wiadomości teraz

Rodzice Anny nie wzięli udziału w ślubie, mówiąc swojej jedynej córce, że to małżeństwo nie przetrwa

"Skąd masz takie drogie ubrania, mój kochanek mi je dał": krzyknął mężczyzna, gdy znalazł ubrania, które ukrywała jego żona

"Co za zdrada, nie mam pojęcia, od kogo są te bukiety": byli dobroczyńcy, którzy powiedzieli mi o twoich podróżach

"Pobraliśmy się, gdy byłam już w siódmym miesiącu ciąży. Świętowaliśmy skromnie, tylko z najbliższymi. Po ślubie nie mieliśmy dokąd pójść"

Potem był szpital, niepełnosprawność, moja mama w ciągu jednego miesiąca zamieniła się w słabą, bezsilną dziewczynkę. Ta moja mama, silna jak skała, mocna jak dąb- wymagała pomocy, by dotrzeć do toalety, przebrać się w pidżamę, zrobić herbatę. Już wtedy czułam, że dorosłość łapie mnie za gardło i ściska bez litości do utraty tchu. Wracałam od niej nie raz i płakałam, że nie umiem jej pomóc, że na moich oczach dzieje się coś, czego nie chce. Choroba jak intruz, choroba wredna i podstępna, zła do szpiku kości. - Won - darłam się na całego gardło, ale odpowiadał mi tylko skrzekliwy pisk ptaków, które jak co dzień przyfruwały pod dom, by zebrać resztki chleba z karmnika

To trudne kiedy musimy pożegnać swoich rodziców i nikt bliski na nas nie czeka w naszym rodzinnym domu...

Moja Mama podarowała mi na koniec piękną śmierć. Bezbolesną, spokojną, czułą i chwilami żartobliwą. Uwielbiała się śmiać jak ja. Nigdy nie patrzyłam jej tyle w oczy, co w tym ostatnim czasie. Zauważyłam, że mają odcień malachitu, dwie okrągłe malachitowe kule. Nie musiała nic mówić, bym wyczytała w nich intencje. Wiedziałam, że mnie kocha, kochała i kochać będzie. Tak jak matka kochać potrafi najpiękniej. Bez żadnych warunków. Za to, że jesteś. Kiedy odeszła, odczułam też ulgę, że już nic złego jej się nie stanie. Nie będzie bólu, nie będzie szpitali, nie będzie samotności. Nie będzie też Jej w fizycznym wymiarze. Smutek rozlewa się w moim ciele jak strumień ciepłej wody płynący z gałki prysznica. Jest mi zimno i gorąco na przemian. Stoję nago na wietrznym polu otoczona wilkami. Nikt nie zawoła z okna domu „wracaj”. Nikt już tam nie czeka

Składamy najszczersze kondolencje!

Więcej ciekawych artykułów na koleżanka.com