Po prostu je kocham, ale moja rodzina nie bardzo to lubi. Mój mąż ma dwie starsze siostry, a ja mam brata.

Jesteśmy dwojgiem dorosłych ludzi, którzy podejmują własne decyzje i sami o siebie dbają, ale nasi rodzice nie są jeszcze gotowi, by pozwolić nam odejść.

Oddaliliśmy się od naszych rodzin, nie dzwonimy do nich tak często, nie biegniemy do nich z pytaniami i myślę, że to normalne.

Ale nasi bracia i siostry nadal komunikują się "blisko" ze swoimi rodzicami, więc w porównaniu z nimi wyglądamy jak dzikusy.

Dzwonię do rodziców raz w tygodniu i od pierwszej chwili zaczynają słuchać, jaki jestem bezwstydny. Ale po co dzwonić dzień w dzień, kiedy nie ma o czym rozmawiać, przynajmniej w tygodniu dzieje się coś ciekawego. A mówienie rodzicom, gdzie byłam i co kupiłam, to dziwne uczucie.

Popularne wiadomości teraz

„Rozwodzimy się, pakuj swoje rzeczy. Mam inną kobietę, która spodziewa się dziecka: kiedy moja teściowa się o tym dowiedziała, była zła na Wiktora”

„Michał, nareszcie jestem w ciąży”: krzyczał głośnik telefonu, a obok mnie siedziała moja żona

„Joanna została wyrzucona z domu przez swoją teściową, ponieważ myślała, że jej synowa nie urodziła chłopca od swojego syna: to był kompletny nonsens”

„Mój mąż poszedł na ryby z przyjacielem, a potem spotkałam tego "przyjaciela" w supermarkecie: zaniemówiłam”

Mieszkają w sąsiednim regionie, więc raz w miesiącu wybieramy weekend i jedziemy do jego rodziców, a następnego do moich. Okazuje się, że odwiedzamy każde z nich około 5 razy w roku. Przez resztę czasu żyjemy własnym życiem. Czy to nie jest w porządku?

Nasi krewni też ciągle narzekają, dlaczego nie odwiedzamy ich na święta czy urodziny... Wybieramy aktywny wypoczynek, lepiej wyjść i coś zobaczyć w wolny dzień niż siedzieć pięć godzin przy stole.

Poza tym mój mąż cały czas pracuje, więc mamy tylko te weekendy, które możemy spędzić we trójkę. Moi rodzice zaczęli remontować dom i oczekiwali od nas pomocy, a my w tym czasie wybraliśmy się na wycieczkę do Egiptu. Mój brat wciąż ma pretensję, że nie pomagamy.

Rodzice mojego męża również zaciągnęli wiele pożyczek, prosząc nas o ich spłatę, ale teraz mieszkamy w wynajętym mieszkaniu, oszczędzając na zakup własnego mieszkania, nie możemy tak rzucać pieniędzmi. Wszyscy tam mówią, że nie jesteśmy rodziną, że jestem złamaną gałęzią.

Nie wiem, dlaczego nie mogą zostawić nas w spokoju, abyśmy mogli po prostu zacząć żyć własnym życiem, zawsze czegoś potrzebujemy. Wszyscy się na nas obrażają, bo w tym roku nie wróciliśmy do domu na Wielkanoc i spędziliśmy weekend we Włoszech, i o co tyle hałasu?

Jestem zmęczona ciągłymi wyrzutami. Ale czy to źle żyć własnym życiem, własną rodziną? W końcu jesteśmy dorośli i nie musimy odpowiadać przed rodzicami.