Po prostu je kocham, ale moja rodzina nie bardzo to lubi. Mój mąż ma dwie starsze siostry, a ja mam brata.

Jesteśmy dwojgiem dorosłych ludzi, którzy podejmują własne decyzje i sami o siebie dbają, ale nasi rodzice nie są jeszcze gotowi, by pozwolić nam odejść.

Oddaliliśmy się od naszych rodzin, nie dzwonimy do nich tak często, nie biegniemy do nich z pytaniami i myślę, że to normalne.

Ale nasi bracia i siostry nadal komunikują się "blisko" ze swoimi rodzicami, więc w porównaniu z nimi wyglądamy jak dzikusy.

Dzwonię do rodziców raz w tygodniu i od pierwszej chwili zaczynają słuchać, jaki jestem bezwstydny. Ale po co dzwonić dzień w dzień, kiedy nie ma o czym rozmawiać, przynajmniej w tygodniu dzieje się coś ciekawego. A mówienie rodzicom, gdzie byłam i co kupiłam, to dziwne uczucie.

Popularne wiadomości teraz

'Nadszedł czas, abyś opuściła urlop macierzyński. Nie jestem bankomatem. Tylko wiesz, na co wydać. Idź do pracy i naucz się ubiezpieczać”

"Czekałam na rozwód. Były mąż próbował wrócić, ale byłam nieugięta. Wyprosiłam go. Dobrze mi bez niego"

„Zmęczona sprzątaniem, zaproponowałam, żebyśmy pojechali do niego. Po kilku minutach szliśmy do jego mieszkania. Spodziewałam się zastać tam bałagan”

„Synowe się postarały. No cóż, postanowiłam odpłacić im tym samym. Na Dzień Matki podarowałam im obu użyteczny prezent – miskę”

Mieszkają w sąsiednim regionie, więc raz w miesiącu wybieramy weekend i jedziemy do jego rodziców, a następnego do moich. Okazuje się, że odwiedzamy każde z nich około 5 razy w roku. Przez resztę czasu żyjemy własnym życiem. Czy to nie jest w porządku?

Nasi krewni też ciągle narzekają, dlaczego nie odwiedzamy ich na święta czy urodziny... Wybieramy aktywny wypoczynek, lepiej wyjść i coś zobaczyć w wolny dzień niż siedzieć pięć godzin przy stole.

Poza tym mój mąż cały czas pracuje, więc mamy tylko te weekendy, które możemy spędzić we trójkę. Moi rodzice zaczęli remontować dom i oczekiwali od nas pomocy, a my w tym czasie wybraliśmy się na wycieczkę do Egiptu. Mój brat wciąż ma pretensję, że nie pomagamy.

Rodzice mojego męża również zaciągnęli wiele pożyczek, prosząc nas o ich spłatę, ale teraz mieszkamy w wynajętym mieszkaniu, oszczędzając na zakup własnego mieszkania, nie możemy tak rzucać pieniędzmi. Wszyscy tam mówią, że nie jesteśmy rodziną, że jestem złamaną gałęzią.

Nie wiem, dlaczego nie mogą zostawić nas w spokoju, abyśmy mogli po prostu zacząć żyć własnym życiem, zawsze czegoś potrzebujemy. Wszyscy się na nas obrażają, bo w tym roku nie wróciliśmy do domu na Wielkanoc i spędziliśmy weekend we Włoszech, i o co tyle hałasu?

Jestem zmęczona ciągłymi wyrzutami. Ale czy to źle żyć własnym życiem, własną rodziną? W końcu jesteśmy dorośli i nie musimy odpowiadać przed rodzicami.