Banalne rzeczy, które wcześniej nie przeszkadzały mu zbytnio, zaczęły mu przeszkadzać.
Tego wieczoru bolała mnie głowa i nie wiedziałam, jak się zachować, czy on nie widział, że źle się czuję?
Mamy też trzyletniego synka, który ma już 3 lata, ale za pół roku pójdzie do przedszkola. Dlatego przedłużyłam urlop macierzyński na trochę dłużej.
Rozumiem, że Adam czeka, aż pójdę do pracy, bo bardzo brakuje nam pieniędzy, ale kto wtedy zajmie się małą. Przynajmniej mamy własne mieszkanie.
Mam też świadomość, że mój urlop macierzyński nie skończy się, gdy syn zacznie chodzić do przedszkola, bo potrzebuję czasu, żeby się zaaklimatyzował. Generalnie Adam jest mężczyzną i musiał sobie wszystko przekalkulować. Dziecko to nie zabawka i wymaga opieki.
Najwyraźniej na opinię Adama wpłynęła jego matka, która przekonała go, że jego wnukowi nie stanie się nic strasznego.
Wytłumaczyłam mężowi, że nikt nie zostawia dziecka na cały dzień. Mój syn musi stopniowo przyzwyczajać się do przedszkola. Przez pierwsze kilka dni spędzi tam kilka godzin, potem zostanie do obiadu, a następnie do wieczora. W odpowiedzi Adam powiedział, że wymyślam bzdury i zrobimy tak, jak radziła teściowa.
Powiedział, że wspięłam mu się na szyję i jestem wyjątkowo leniwa, twierdząc, że ból głowy nie jest powodem do leniuchowania przez cały dzień. A na koniec Adam zagroził mi, że od września będziemy dzielić nasz rodzinny budżet.
Zaniemówiłam! Teraz muszę płacić o połowę mniej za media, przedszkole i jedzenie.
Co powinnam zrobić w takiej sytuacji, jeśli moja teściowa podejmuje najważniejsze decyzje w naszej rodzinie?