Łzy same napłynęły mi do oczu. Nie wiem, co robić, ale nie widzę innego wyjścia, jak rozwód.
Mój mąż to dorosły, zdrowy mężczyzna. Nie ma żadnych szkodliwych nawyków, ale nie lubi pracować. Mimo to lubi żyć wystawnie. Pół roku temu Waldemar pracował jako ochroniarz na zakładzie.
Zarabiał mniej niż ja, ale przynosił coś do domu, ale potem zwolnili go z powodu częstych spóźnień. Ja pracuję jako sprzedawczyni w supermarkecie. Moje zarobki to 4 tysiące. W rodzinie jest także syn, 15 lat. Również potrzebuje pieniędzy, aby ubierać się nie gorzej niż rówieśnicy.
Na taki budżet rodzinny ciężko się rozkręcić, a mąż lubi dobrze zjeść, spędzać czas na grillowaniu na świeżym powietrzu. Mąż lubi dobrze odpocząć z przyjaciółmi, często kosztem naszego budżetu. Najbardziej przykre jest to, że jego matka wspiera go.
Stale go lituje, dziwnym trafem twierdzi, że syn jest słabego zdrowia, a ostatnio nawet stwierdziła, że to ja powinnam więcej zarabiać. Nie mam sił utrzymywać całej rodziny.
Rozumiem, że nic się nie zmieni, że w wieku 40 lat człowieka nie da się przekształcić. Dalsze życie może być tylko gorsze. A jednocześnie tak szkoda mi straconego czasu. Przecież najlepsze lata poszły na tego człowieka.
Są jednak mężczyźni, którzy dbają o swoje rodziny. A mojego męża jakoś tak wychowali, że chętnie siedzi w domu, a żona ma go utrzymywać. Co teraz? Zacząć wszystko od nowa? Co poradzisz w mojej sytuacji?