Zanim się pobraliśmy, wszystko dokładnie zaplanowaliśmy: wynajmiemy moje jednopokojowe mieszkanie, mój mąż odziedziczył dom na wsi po swoim dziadku, więc go sprzedamy, moi rodzice dołożą pewną sumę pieniędzy i kupimy przestronny dom.

W ogóle nie dogaduję się dobrze z teściową. Naszym najlepszym spotkaniem było chyba to pierwsze, kiedy się poznałyśmy, śmiałyśmy się i rozmawiałyśmy o przyszłości.

Kto by pomyślał, że wszystko tak się potoczy? Pobraliśmy się, a mój mąż wprowadził się do mnie na jakiś czas, abyśmy mogli sprzedać dom na wsi i znaleźć odpowiednią opcję zakupu.

Zaledwie kilka dni po ślubie odwiedziła nas moja nowa teściowa. Powiedziała mi, że dom zostanie wkrótce kupiony i nie będziemy musieli długo tłoczyć się w domu mojego dziadka.

Przysłuchiwałam się rozmowie męża z mamą, wstawiłam herbatę, pokroiłam ciasto i postanowiłam umyć talerze w zlewie. Teściowa wstała od stołu i z kwadratowymi oczami zaatakowała mnie pytaniami o to, czego używam do mycia naczyń. "To szkodliwe, kiedyś myliśmy mydłem do prania.

Popularne wiadomości teraz

"Pewnego dnia podczas rozmowy mama powiedziała Adamowi, który był wtedy moim chłopakiem, że mam oszczędności": nie powinna była tego robić

"Wstyd mi przyznać, że widziałam mojego wnuka tylko raz, mimo że ma już 2 miesiące. A wszystko przez moją synową"

"Widzę jakieś papiery w koszu. Serce podpowiadało mi, że mój mąż nie jest w podróży służbowej. Podwinęłam rękawy i sięgnęłam do wiadra"

Rodzice Anny nie wzięli udziału w ślubie, mówiąc swojej jedynej córce, że to małżeństwo nie przetrwa

Nie rozmawialiśmy już o naczyniach, a teściowa nadal często nas odwiedzała. I wtedy nastąpił punkt zwrotny: kilka miesięcy później przeprowadziliśmy się do dwupokojowego mieszkania.

Dom dziadka został sprzedany, rodzice dali nam trochę pieniędzy, ale to nie wystarczyło, więc pożyczyliśmy od wujka. W tym czasie dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka. Nie czułam się dobrze, miałam zatrucie i przeprowadzkę w tym samym czasie, nie zdążyliśmy nawet odłożyć wszystkich rzeczy, kiedy moja teściowa przyszła na parapetówkę.

Poszliśmy do kuchni na herbatę, potem zaczęłam myć kubki, a teściowa zaczęła swoją zwykłą tyradę: upierała się, że mam zły detergent.

I było to powiedziane zupełnie innym tonem niż poprzednim razem, w ogóle nie było uprzejmości. Mój mąż również jest zszokowany, ponieważ wie, że kilka lat temu jego matka używała tego samego płynu do mycia naczyń.

Potem trafiłam do szpitala na dwa tygodnie, w tym czasie teściowa zajmowała się naszym domem. Po powrocie zdałam sobie z tego sprawę: na zlewie nie było płynu do mycia naczyń, tylko kostka mydła w kostce. Wyrzuciłam tę kostkę i przyniosłam ze sklepu nową butelkę Plinu.

Wieczorem teściowa odwiedziła mnie w kuchni i zapytała, dlaczego wyrzuciłam mydło do prania. I zaczęło się, zaczęła mazać dom mojego dziadka, który po niej odziedziczył.

Poprosiłam ją, żeby wyszła. A teściowa zaczęła naciskać na syna. W odpowiedzi mężczyzna mamrotał coś w stylu: "Nie musisz odchodzić, ale moja żona ma rację".

Przed narodzinami mojego dziecka nie komunikowałam się z teściową, a raczej po prostu mnie ignorowała. Teraz czasami przychodzi pobawić się z moją wnuczką, kiedy mój syn jest w domu, ale mówi do mnie przez zęby. Nie uczy mnie już, co i jak mam robić, ale zastanawiam się, czy taki stan się utrzyma. Boję się, że gdy tylko zrobię krok w kierunku zbliżenia, znów zacznie mnie obwiniać.