Rozmawialiśmy o tym, ile pieniędzy musimy zebrać na restaurację. Wyraziłam swoją opinię i pożałowałam tego. Ile łez kosztowała mnie ta niewinna sugestia.
Ogólnie rzecz biorąc, jestem matką wielu dzieci. Mam ośmioro dzieci, a wkrótce urodzi się dziewiąte. Marta, moja najstarsza córka, jest teraz w jedenastej klasie.
Nauka przychodzi jej z łatwością, ponieważ jest bystrą dziewczynką. W końcu dziecko rozumie, że nie mamy pieniędzy na płatne czesne, więc cała nadzieja w finansowanym przez państwo miejscu na uniwersytecie.
Marta zaplanowała, że jeśli nie uda jej się w konkursie, spędzi rok pracując. Wtedy miałaby wystarczająco dużo pieniędzy, by opłacić studia.
Mam szczęście do córki. Jest mądra i pracowita. Zawsze pomaga w pracach domowych i nadąża za lekcjami. Ale nasza rodzina boryka się z finansami. Wyżywienie wszystkich dzieci jest wyzwaniem, a zbliża się matura.
"Syn przyznał, że wujek Jurek mu się nie spodobał. Od ukochanego usłyszałam – nie będę mógł żyć z twoim synem, ciebie kocham, ale jego nie." Z życia
"Zostawcie męża w spokoju. Jak wam nie wstyd zabierać tatusia dziecku – patrzyła na mnie spojrzeniem pełnym determinacji. Spakowała walizkę." Z życia
"Syn zrobił nam histerię. Krzyczał, że nie zniesie w domu kolejnego dziecka. Oskarżał nas, że go nie kochamy, skoro chcemy inne maleństwo." Z życia
"Zamiast ojca miałam ojczyma, nikt mnie nie kochał. A gdy nadszedł czas by się nim zająć, kazano mi go wziąć do siebie. Nie, nie zrobię tego." Z życia
Próbowaliśmy podejść do tej kwestii ekonomicznie. Jedna z moich przyjaciółek poszła w zeszłym roku na wesele. Kupiła dla siebie suknię wieczorową, którą teraz podarowała Marcie. Sukienka pasowała na jej córkę, więc miała w co się ubrać.
Na początku roku, kiedy cała klasa zgodziła się zatrudnić kamerzystę i fotografa na ceremonię ukończenia szkoły, zaproponowano nam zatrzymanie pieniędzy. Powiedzieli, że uzbierają potrzebną kwotę, a Marta dostanie film i zdjęcia z uroczystości za darmo. Byliśmy wdzięczni za tę ofertę, chociaż mogliśmy dać trzysta hrywien. Ale po co odmawiać, skoro nalegają?
Wczoraj na spotkaniu znów zbieraliśmy pieniądze. Tym razem na kwiaty i prezenty. Zapłaciłam pięćset złotych. Jeśli chodzi o restaurację, jedno miejsce kosztuje 350 złotych. Nic nam za to nie policzyli, bo wiedzieli, że nie znajdziemy tyle pieniędzy. Postanowiliśmy, że Marta sama pójdzie na uroczystość, a ja z ojcem zostaniemy w domu.
Martwiłam się jednak, że moja córka będzie sama w nieznanym miejscu. Mieszkamy na wsi, a restauracja jest w mieście. Moje obawy wzięły górę i zaproponowałam, że zapłacą również za moje miejsce, a ja zwrócę pieniądze później.
Reakcja moich rodziców była nieoczekiwana. Zaczęli się oburzać i przypominać mi o wszystkich rzeczach, za które nie zapłaciłem pieniędzmi, tak jak wszyscy inni. Nie rozumiałam, co było nie tak z moją propozycją.
Ogólnie rzecz biorąc, moi rodzice zawsze byli wyrozumiali, ale w tym przypadku wydawali się być zbici z tropu. Po tym, jak próbowałam im wytłumaczyć, że mam dużą rodzinę i ośmioro dzieci, które chcą jeść, usłyszałam, że nie powinnam mieć tylu dzieci, skoro nie jestem w stanie ich utrzymać. Co więcej, pieniądze nie spadają z nieba.