Dokładnie tacy byli moi przyjaciele i zamierzam ci o nich opowiedzieć. Ich mała księżniczka ze swoimi kaprysami sprawiła, że pokłócili się z prawie wszystkimi, których znali, zostaliśmy zablokowani w mediach społecznościowych, a także są w ciągłym konflikcie ze sobą. Ale wszystko jest w porządku - najważniejsze, że życzenia księżniczki się spełniają.

Z Martą przyjaźnię się od dzieciństwa, a jej mąż był najlepszym przyjacielem mojego ukochanego; na początku wszyscy byliśmy przyjaciółmi w tej samej firmie, a potem zaczęliśmy spotykać się prawie jednocześnie. Wzięliśmy ślub w tym samym czasie, wspieraliśmy się, a nasza przyjaźń była bardzo silna, wydawało się, że jesteśmy rodziną.

Później mój mąż dostał propozycję awansu, ale w innym mieście, więc się przeprowadziliśmy. W tym czasie Marta powiedziała mi, że spodziewa się dziecka. Bardzo się ucieszyłam. Komunikowałyśmy się bardziej telefonicznie, widywałyśmy się raz na kilka miesięcy, bo rzadko przyjeżdżałyśmy do rodzinnego miasta.

A potem urodziła się córka mojej przyjaciółki, Aleksandra, i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że całkowicie pogrążyła się w macierzyństwie. Wszystkie nasze rozmowy telefoniczne dotyczyły jej dziecka, co na początku mnie ciekawiło, ale później zaczęło irytować.

Marta ma obsesję na punkcie Aleksandry, co zauważyły nawet jej koleżanki. Nadal mamy przyjaciółki mamy, ale możemy z nimi rozmawiać o innych rzeczach niż pieluchy i przeziębienia. Ostrzegły mnie, że Marta za bardzo rozpieszcza swoją córkę, stała się centrum ich rodziny i to nie skończy się dobrze.

Popularne wiadomości teraz

Anna zobaczyła głodne i brudne dzieci i zapytała, gdzie są ich rodzice: "Tata jest w domu, śpi, a mama nas zostawiła"

"Mam teraz 59 lat. Mam dwie córki i troje wnucząt. Niedawno odwiedziła mnie moja najstarsza córka i odbyliśmy rozmowę"

"Widzę jakieś papiery w koszu. Serce podpowiadało mi, że mój mąż nie jest w podróży służbowej. Podwinęłam rękawy i sięgnęłam do wiadra"

"Całe życie zdmuchiwałam z ciebie kurz, a ty poszedłeś do swojej kochanki: to twoja wina"

Minęło sześć lat. Wróciliśmy do ojczyzny. Pierwsze, co postanowiliśmy zrobić, to odwiedzić Martę i Adama. Nie poszlibyśmy z pustymi rękami, więc kupiliśmy szampana, ciasto i lalkę Aleksandrę. Gdy tylko przekroczyliśmy próg mieszkania, od razu podbiegła do nas dziewczynka i zapytała, co jej przyniosłem, a ja odpowiedziałem, że lalkę i tort.

Dziewczynka wzięła zabawkę i natychmiast rzuciła ją na podłogę, nie podobała jej się sukienka lalki. Nie ucieszyło nas to, ale moi rodzice nic nie powiedzieli, tylko się roześmiali.

Potem usiedliśmy przy stole i rozpętało się piekło. Nie mogliśmy powiedzieć ani słowa, dziecko było ciągle niegrzeczne, ciągnęło wszystkich do swojego pokoju, żebyśmy mogli się z nią bawić. W sumie minęło pół godziny, a my nawet nie usiedliśmy do stołu. Byłam już zmęczona, po zabawie wstałam z kolan, żeby pójść do kuchni, w końcu nie po drodze.

Dziewczynka zaczęła się domagać, żebym się z nią pobawiła, ale byłam już zmęczona drogą.

Widziałam, że mąż zaczyna się złościć, a Marta z Adamem stwierdzili, że powinniśmy jeszcze trochę pobawić się z Aleksandrą, bo nie powinniśmy odmawiać dziecku.

Widziałam, że mój mąż zaczyna się złościć, a Marta z Adamem stwierdzili, że powinniśmy jeszcze trochę pobawić się z Aleksandrą, bo nie powinniśmy odmawiać dziecku.

Nie wytrzymałam dłużej i zaproponowałam Marcie, żeby włączyła córce jakieś bajki, bo nie dawała nam usiedzieć w miejscu. Zasugerowałam też, że musimy więcej pracować z Aleksandrą.

Marta bardzo się obraziła i zaczęła na mnie krzyczeć, żebym przestał przeszkadzać jej córce. W odpowiedzi usłyszałam, że nie mam prawa oceniać, bo nie mam dzieci.

Nie uważałam za konieczne zostawać dłużej w tym przedszkolu, więc wstaliśmy z mężem i wyszliśmy. Tak skończyła się nasza przyjaźń. Ja po prostu nie rozumiem takich rodziców, jak można pozwalać dziecku na wszystko? Przecież oni pogarszają jego sytuację.