Mój mąż i ja często siedzimy z naszymi wnukami, a ja staram się ugotować coś dla moich dzieci. Matka Piotra mieszka w pobliskiej wiosce, a jego siostry wyszły za mąż i mieszkają 200 kilometrów dalej.

Ojciec mojego męża zmarł prawie natychmiast po naszym ślubie, a teraz jego matka jest stara i nie ma przy niej nikogo oprócz nas, więc ja i mój mąż w pełni się nią opiekujemy.

Nie jest to łatwe, ponieważ osoby starsze wymagają codziennej opieki, a ona nie jest w stanie nic zrobić sama. Siostry męża rzadko odwiedzają matkę, narzekając, że mają dużo do zrobienia, a to długa droga.

Nie chcą też zabierać matki do siebie, bo mieszkają w mieście, w mieszkaniu, a na wsi jest naprawdę lepiej. Generalnie chciałabym powiedzieć, że teściowa nigdy mnie nie kochała i nie postrzegała mnie ani jako córki, ani jako synowej.

Była mi zupełnie obojętna. Nigdy w życiu nie zrobiła mi nic złego, ale też nigdy nie zrobiła nic dobrego - nigdy nie otrzymałam od niej żadnej pomocy. Kto wiedział, że na starość będę musiała się nią opiekować, bo mąż nie będzie jej mył ani przebierał.

Popularne wiadomości teraz

„Chciałabym mieć syna zamiast córki. Syn Natalii wypadł tak dobrze, ale o mojej Marcie nie ma co pisać”

„Dlaczego musieliśmy mieć drugie dziecko i kiedy żyć dla siebie”: później żałował tego, co powiedział, ale było już za późno

„Kiedy się wyszłam za mąż, cały czas odwiedzałam rodziców, wiedziałam, że mają ciężką pracę”

"Pewnego dnia podczas rozmowy mama powiedziała Adamowi, który był wtedy moim chłopakiem, że mam oszczędności": nie powinna była tego robić

Bardzo kocham mojego męża, ale nie chcę siedzieć z jego matką. Już dawno bym się poddała, ale nie mogę przerzucić całej pracy na niego. W tym roku, z powodu ograniczeń w przemieszczaniu się, moje siostry w ogóle przestały przyjeżdżać i nie chciały wydawać pieniędzy na podróż. Ostatni raz przyjechały jesienią i nie było ich nawet na Boże Narodzenie.

Podczas ostatniej wizyty teściowa była bardzo zadowolona z córek. Dała im nawet pieniądze, bo przejechanie 200 km nie jest tanie. A to, że opiekujemy się nią na własny koszt, to nic. Nigdy nie braliśmy jej emerytury, wszystko oszczędzaliśmy, a ona wzięła te pieniądze i dała córkom. Zrobiło mi się smutno, nie jestem na nią zła, bo rozumiem, że chce pomóc swoim dzieciom, sama to robię, ale jak mogły wziąć te pieniądze? Nie myślą o tym, z czego musi żyć stara, słaba osoba?

Niedawno teściowa spisała testament, w którym podzieliła swoją część między trójkę dzieci, a ja jestem wściekła na tę niesprawiedliwość. Moje ręce się poddają. Nie zrezygnujemy z naszej matki, ale dlaczego tak jest, że życie jest takie: im bardziej przebiegłe, tym łatwiejsze.