Już myślałam o rozwodzie z nim, ale zachowywał się tak tylko kiedy był w pracy, w weekendy pomagał mi we wszystkim, zabierał córkę na spacery i nie szczędził pieniędzy. Jego jedyną wadą było to, że "on pracuje w pracy, a ja zostaję w domu".

Zdecydowałam się na drugie dziecko tylko pod jednym warunkiem: ja będę utrzymywać rodzinę, a Grzegorz pójdzie na urlop macierzyński. Był tak podekscytowany możliwością "odpoczynku" w domu, że zgodził się od razu.

Dwa miesiące później leciałam do pracy jak na wakacje. Zaczęło się od tego, że za każdym razem, gdy wracałam z pracy, dzwonił do mnie z prośbą, żebym poszła do apteki albo kupiła mleko modyfikowane, bo nie ma czym nakarmić dziecka.

Wtedy od razu przypomniałam sobie, jak mnie traktował, jak czułam się obrażona, że nie mogłam poprosić go o żadną pomoc, a musiałam zająć się nie tylko całym domem, ale i wychowaniem dziecka.

Kiedy byłam w pracy, z zasady nie wykonywałam żadnych obowiązków domowych. Czasem tylko mogłam położyć synka spać, bo brakowało mi go w ciągu dnia. Moja starsza córka pomagała Grzegorzowi we wszystkim, ale na urlopie macierzyńskim byłam zupełnie sama.

Popularne wiadomości teraz

„Basiu, czy znalazłaś mój kolczyk w domu, bo zapomniałam go u ciebie: zastanawiam się, kiedy to się mogło stać”

„Po tym, jak mój szef kazał mi natychmiast wrócić do domu wieczorem i zostawił Martę, wszystko zrozumiałam”

„Kto pociągnął mnie za język, kiedy zaprosiłam moją córkę i zięcia do mojej wioski. Teraz modlę się do Boga, aby jak najszybciej wrócili do domu”

„Wolę być sama, niż nadal być twoim wsparciem. Wiesz, że zawsze byłam przy tobie, gdy mnie potrzebowałeś”

Kiedy wracałam do domu, od razu mówił mi, jak ciężko było mu w ciągu dnia. Po prostu go nie słuchałam i z niechęci powiedziałam najstarszej córce, że nie musi pomagać tacie i bratu, jeśli nie chce.

Z czasem okazało się, że ja tylko pracuję, córka studiuje, a on zostaje sam z dzieckiem. Wtedy zaczął mi robić wyrzuty, że mu nie pomagam, że nie mam czasu umyć zębów, a mogłam chociaż zaoferować jakąś pomoc.

Pewnego wieczoru wróciłam do domu z pracy, a jego i dziecka nie było w domu. Moja córka powiedziała, że poszli do teściowej. Natychmiast do niego zadzwoniłam, a on natychmiast oskarżył mnie o to, że mu nie pomogłam. Dzisiaj po raz pierwszy wykąpał się prawidłowo, podczas gdy moja matka siedziała z wnukiem.

Żyję tak od trzech lat i nic, moje ręce i nogi są nienaruszone. A on powiedział, że to nie ja. Mówił też, że sobie nie radzi, że mogłam mu pomóc, że obelgami daleko się nie zajedzie. Tak czy inaczej, składam pozew o rozwód, a moja matka będzie pomagać przy dziecku. Dostałeś to, czego chciałeś.

Oczywiście nie rozwiedliśmy się, przeprosiliśmy się nawzajem i zrozumieliśmy swoje błędy. Teraz wstydzę się swoich czynów, bo tak naprawdę uraza i złość tylko wszystko niszczą.